Jak wyglądały pierwsze koncerty Slayera? Tak zaczynała legenda metalu. "Wiedzieliśmy, że jesteśmy dobrzy"
Występ z marca 1983 r. jest jednym z najstarszych sfilmowanych koncertów Slayera. Dziś zespół uchodzi za legendę metalu, lecz każdy kiedyś zaczynał. Jak wyglądały ich początki? "Wiedzieliśmy, że jesteśmy dobrzy i było to odczuwalne, gdy byliśmy na scenie" - podkreśla perkusista, Dave Lombardo.

Slayer to amerykański zespół muzyczny, powstały w 1981 r. z inicjatywy gitarzysty Kerry'ego Kinga. Grupa uznawana jest za jedną z najważniejszych kapel trash metalowych - zalicza się ją do tzw. wielkiej czwórki, u boku Metalliki, Anthraxu i Megadeth. Muzycy już w początkowym okresie swojej działalności rozwinęli oryginalny styl, oparty przede wszystkim na intensywnych riffach gitarowych z partiami solowymi wykonywanymi przy użyciu tremola oraz charakterystycznym wokalu frontmana.
Zobacz również:
W 2019 r. ogłosili zawieszenie działalności zespołu, jednak już pięć lat później pojawiły się informacje o powrocie Slayera na scenę. W 2024 r. zagrali kilka powrotnych koncertów, a na wrzesień 2025 r. mają już zaplanowany występ gościny na Louder Than Life w Kentucky Exposition Center w Louisville.
Jak wyglądały pierwsze koncerty Slayera? Trash metalowa kapela zaczynała z wielką pewnością siebie
Jak wyglądały początki działalności scenicznej Slayera? Okazuje się, że muzycy od dawna byli pewni tego, że grają dobrze, co pozwoliło im pokazać potencjał już podczas pierwszych koncertów. "Wiedzieliśmy, że jesteśmy dobrzy i było to odczuwalne, gdy byliśmy na scenie" - podkreśla Dave Lombardo, perkusista zespołu.
Jeden z najstarszych sfilmowanych występów Slayera odbył się w marcu 1983 r. Grupa, pomimo problemów technicznych, zrobiła wtedy ogromne wrażenie na fanach ciężkich brzmień, którzy domagali się ognistego koncertu. Formacja już wtedy przywiązywała ogromną wagę nie tylko do jakościowej muzyki, lecz także do swojego wizerunku scenicznego oraz klimatycznej scenografii.
Perkusista Slayera wspomina wyjątkowe koncerty zespołu z początku kariery
Lombardo udzielił ostatnio wywiadu dla "Metal Hammer", w którym powrócił wspomnieniami do początkowych koncertów Slayera. Wspomniał, że zespół od samego początku był jednym z najbardziej dzikich, najbrutalniejszych i najgłośniejszych w trash metalu.
"Mieliśmy własne dekoracje, maszyny do dymu, zbudowaliśmy własną pirotechnikę. Połączyliśmy gwoździe miedzianym drutem, a potem podłączaliśmy by wybuchały i zapalały proch, który trzymaliśmy w stalowych rurach. Dzięki Bogu, że nie było wtedy żadnych norm BHP, było mnóstwo dymu i chaosu na naszych wczesnych koncertach!" - wspomniał Lombardo.
Jeden z koncertów Slayera był naprawdę szalony! Muzyk pamięta go do dzisiaj
Zapytany o to, jaka była najbardziej szalona rzecz, jaką zrobił wraz z pozostałymi muzykami Slayera, opowiedział historię koncertu w San Francisco. Perkusista nie ukrywa, że występ ten należał do najbardziej niebezpiecznych, w jakich kiedykolwiek brał udział.
"Jedna z najbardziej szalonych rzeczy miała miejsce, gdy jechaliśmy do San Francisco, thrash metalowego epicentrum. Podniecenie było ogromne, graliśmy z Exodus, a na ich koncercie ludzie wspinali się na głośniki i z nich skakali. Pamiętam dwóch gości, jednego nazywali Andy 'Airman' Anderson, imię drugiego mi uciekło, dosłownie chodzili innym po głowach podczas koncertów. Wybiegali ze sceny i sprawdzali jak daleko uda im się dobiec zanim nie spadną w tłum. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem. Jeden raz dzieciak próbował skoczyć z balkonu na scenę, ale zapadł się w nią nogami. Tylko jego tors wystawał na zewnątrz i próbował się wydostać" - opowiedział perkusista Slayera.