Konflikt na scenie w Opolu. Wokalista żąda przeprosin i szacunku
W ubiegły weekend zakończył się festiwal w Opolu, jednak emocje związane z wydarzeniem w dalszym ciągu nie opadły. Podczas koncertu SuperJedynek na scenie miała miejsce wpadka. Prowadzący, Marcin Daniec, kilkukrotnie pomylił wokalistę Oddziału Zamkniętego. Wywiązał się niemały konflikt, a muzyk oczekuje teraz przeprosin. "Coś takiego nie powinno się stać" - napisał.
Tegoroczny festiwal w Opolu wywoływał wiele kontrowersji już na etapie zapowiedzi, przygotowań i prób. Wówczas artyści, którzy od lat występowali na prestiżowej scenie, wypowiadali się na temat tego, kto został zaproszony na wydarzenie, a kto nie. Organizatorem tradycyjnie było TVP, które od jakiegoś czasu stara się zerwać z wizerunkiem upolitycznionej telewizji, stąd też liczne zmiany w repertuarze festiwalu i podjęcie decyzji o nieangażowaniu niektórych gwiazd. Efektem tego była nieobecność m.in. Maryli Rodowicz, Justyny Steczkowskiej, czy Edyty Górniak.
Niektóre gwiazdy nie pojawiły się na tegorocznym festiwalu w Opolu, natomiast inne powróciły z wielką klasą, często po bardzo długich przerwach. Jedną z nich była Tatiana Okupnik, występująca z wymowną piosenką "Wracam".
Wpadka prowadzącego na festiwalu w Opolu
Oprócz kontrowersji wokół gwiazd zaproszonych, bądź niezaproszonych, na festiwal w Opolu, podczas wydarzenia wywiązał się kolejny konflikt. Sobotni koncert SuperJedynek okazał się najgłośniejszym ze wszystkich. W amfiteatrze wystąpili m.in. Lady Pank, Wilki, Bajm, Kobranocka, Kasia Kowalska, Krzysztof Zalewski oraz Oddział Zamknięty. Koncert poprowadził Marcin Daniec, który zaliczył niemałą wpadkę, angażując w całą sytuację wokalistę jednego z występujących zespołów.
Jedną z gwiazd festiwalu w Opolu była grupa Oddział Zamknięty. Zespół przypomniał publiczności znane utwory sprzed lat - "Ten wasz świat" i "Obudź się". Obecnym liderem formacji jest jej gitarzysta i współzałożyciel - Wojciech Łuczaj-Pogorzelski. Wokalistą grupy jest aktualnie Krzysztof Wałecki, który powrócił w 2016 r., a wcześniej śpiewał w zespole w latach 1995-2000.
Marcin Daniec pomylił wokalistę Oddziału Zamkniętego
Afera, która wywiązała się w Opolu rozpoczęła się od niefortunnych słów Marcina Dańca, prowadzącego show. "Jaryczewski, idę do ciebie" - powiedział na oczach milionów widzów gospodarz koncertu. Następnie kilkukrotnie powtórzył błędne nazwisko, zwracając się do Krzysztofa Wałeckiego. Daniec pomylił go z pierwszym wokalistą Oddziału Zamkniętego - Krzysztofem Jaryczewskim - który obecnie stoi na czele konkurencyjnej grupy Jary Oddział Zamknięty. Na twarzach wszystkich muzyków formacji malowało się zażenowanie, jednak w tamtej chwili nie skomentowali wpadki prowadzącego.
Afera rozwinęła się w kolejnych dniach, kiedy w mediach wciąż omawiano wydarzenia związane z festiwalowymi występami w Opolu. Krzysztof Wałecki dał upust swojemu niezadowoleniu w mediach społecznościowych. Wytłumaczył, że na próbach ćwiczone było wręczanie SuperJedynki Wojciechowi Pogorzelskiemu, więc nie rozumie, co stało się podczas koncertu i dlaczego prowadzący wprowadził zmiany.
Gwiazdor Oddziału Zamkniętego opublikował oświadczenie
"Na próbie wszystko było ustalone... kto daje, kto odbiera itd. Niestety, pan Marcin Daniec pojawił się ze statuetką i z okrzykami w moją stronę, używając kilkakrotnie nazwiska Jaryczewski. Nie wiem dlaczego to zrobił, ale ja się cofnąłem i wskazałem na Wojtka, głośno informując Pana Dańca kto ma tą statuetkę odebrać" - napisał wokalista.
"Do tej pory nie wiem co się właściwie wydarzyło, czy to miał być taki dowcip? Czy jakaś fatalna pomyłka? W każdym razie nie lubię braku szacunku dla kogokolwiek, także dla siebie. Daniec jako prezenter powinien znać moje nazwisko, a jeśli nie znał, to powinien od razu zwrócić się do Wojtka Pogorzelskiego, a nie do mnie" - dodał Krzysztof Wałecki.
Krzysztof Wałecki z Oddziału Zamkniętego ma dość braku szacunku w branży muzycznej
Jednocześnie wokalista wyznał, że poczuł się potraktowany bez jakiegokolwiek szacunku i oczekuje przeprosin. Stwierdził, że ma dość braku poszanowania ze strony różnych osób, pracujących w branży muzycznej.
"Nikt nie przeprosił, nikt nie zdementował... A ja mam poczucie zepsutego smaku i totalnej amatory w wykonaniu, bądź co bądź, zawodowca. Szczerze mówiąc mam dosyć braku szacunku z jakiejkolwiek strony... Czy jakiegoś niedoinformowanego konferansjera, czy reżyserów całego spektaklu... Czy też po prostu kolegów z którymi pracuję. Coś takiego nie powinno się stać, ale się stało i nikt nic do tej pory z tym nie zrobił" - czytamy we wpisie wokalisty.
Krzysztof Wałecki podsumował cały konflikt wymownymi słowami. "Naucz się więc 'profesjonalisto' na zawsze, że nazywam się Krzysztof Wałecki i masz mnie szanować" - napisał na zakończenie. Marcin Daniec natomiast nie odniósł się w żaden sposób do wpisu, zamieszczonego przez wokalistę Oddziału Zamkniętego.
Wpadka Marcina Dańca skomentowana przez Jary Oddział Zamknięty
Pomyłka Marcina Dańca została odnotowana także przez samego zainteresowanego Krzysztofa Jaryczewskiego i zespół Jary Oddział Zamknięty. W sobotni wieczór występowali oni w Puławach. Na swoim facebookowym koncie napisali żartobliwe sprostowanie sytuacji i poprosili o zachowanie spokoju w komentarzach.
"Uprzejmie informujemy, że Krzysztof Jaryczewski nie rozdwoił się dzisiejszej nocy i jest właśnie na scenie w Puławach, w jedynej osobie osobistej swojej. Co do wykonu bandu pewnego w Opolu, to prosimy bez hejtu i dyskusji na profilu naszym" - czytamy we wpisie zespołu.