Najlepsze zagraniczne płyty 2021 roku według redakcji Interii

Jakie zagraniczne płyty w 2021 roku oceniliśmy najwyżej? Oto nasze zestawienie!

Najlepsze zagraniczne płyty 2021 roku
Najlepsze zagraniczne płyty 2021 roku 

2021 rok obfitował w znakomite albumy. Poniżej możecie zapoznać się z najlepszymi zagranicznymi wydawnictwami według naszych dziennikarzy.

Płyty oceniali: Michał Boroń, Daniel Kiełbasa, Oliwia Kopcik, Mateusz Kamiński, Ignacy Puśledzki, Olek Mika, Anna Nicz, Rafał Samborski, Paweł Waliński, Dawid Bartkowski, Kamil Downarowicz, Marcin Flint, Bartosz Donarski, Krzysztof Nowak i Kasia Gawęska.

10. Tomahawk - "Tonic Immobility"

"'Tonic Immobility' to kawał dobrej muzyki krążącej wokół alternatywnego metalu, kolejna cegiełka dowodu wielkości Mike'a Pattona". Więcej w recenzji Rafała Samborskiego.

9. Lana Del Rey - "Chemtrails Over The Country Club"

"Melodyjnie jest to jednak majstersztyk, zupełna nowość w repertuarze Del Rey i jej wokal, którego nigdy wcześniej nie było nam dane usłyszeć. To już nie tylko niski głos i 'góry', które dobrze znamy. To Lana w najlepszym wydaniu, dochodząca do granic swoich możliwości, wychodząca spoza swojej strefy komfortu, żeby po chwili płynnie do niej wrócić. To Lana pełna niedoskonałości, które sprawiają, że jest idealna. Więcej w recenzji Kasi Gawęskiej.

8. Royal Blood - "Typhoons"

"Royal Blood broni się jednak faktyczną przebojowością, groovem rodem z zeppelinów (posłuchajcie riffów w 'Boilermaker', toż to Page nawalony piwem kraftowym) i tym, że nikt wam nie każe słuchać tego w całości. Prędzej album aż prosi się o wykrojenie sobie kilku numerów na chodzeniową-po-mieście playlistę. I przy takim podejściu robi dokładnie to, co miał robić. Daje niezobowiązująca rozrywkę, na bardzo przyzwoitym poziomie, tworząc jednocześnie zagrożenie, że przy wczuwce zdarzy nam się w komunikacji miejskiej zawyć jakiś refrenik. Tylko tyle i aż tyle. Ale przecież nie mieć pretensji do wielkiej sztuki, to nic złego, prawda?". Więcej w recenzji Pawła Walińskiego.

7. Gojira - "Fortitude"

"Jeśli kogoś Gojira zaczęła przynudzać przy okazji 'Dzikiego dziecka' z 2012, może potraktować 'Fortitude' jako okazję, by dać Francuzom jeszcze jedną szansę. Bo od tego czasu nauczyli się wiele. Pisać lepsze numery. Niuansować swoje granko. I przeczytali definicję terminu 'kontrapunkt'. Nagrać tak przyzwoity album mając taki staż? No nie wszystkim się udaje, przyznacie?". Więcej w recenzji Pawła Walińskiego.

6. Iron Maiden - "Senjutsu"

"Oczywiście można zarzucić Iron Maiden wylewającą się gdzieniegdzie barokowość. Albo to, że syntezatorowe pady grające w tle i mające udawać smyczki są w stanie zbytnio napuszyć kompozycje. Tylko to już czepianie się rzeczy, które od lat są nieodłączonym elementem muzyki Żelaznej Dziewicy. W dalszym ciągu bowiem to ten sam zespół, który pokochały miliony. Co jednak ważniejsze, choć od początku można było się spodziewać, co spotka nas na 'Senjutsu', to wciąż czuć tu pasję tworzenia - są pomysły, dzieje się sporo, a do tego jest brudno i bywa odpowiednio głośno". Więcej w recenzji Rafała Samborskiego.

5. Lorde - "Solar Power"

"To przepełniona subtelnością płyta, która, jeżeli urzeka, to w sposób wyjątkowo mało inwazyjny. Przy rozbuchaniu współczesnego popu, nagranie takiego albumu przez szeroko rozpoznawalną wokalistkę to, jakby nie patrzeć, ogromna sztuka. A jeżeli daliście się nabrać na pupę z okładki i myślicie, że o to w tym wszystkim chodzi, to bardzo wam współczuję". Więcej w recenzji Rafała Samborskiego.

4. Billie Eilish - "Happier Than Ever"

"Dwuletnia przerwa sprawiła, że Billie Eilish stała się dojrzalsza, ale 'Happier Than Ever' nie ma tak potężnego wydźwięku. Może to i dobrze, bo jednak świadomość własnej wartości i konsekwentna praca zaowocowały efektem w postaci jednej z najlepszych płyt roku. Nie tylko głośnych, ale i piekielnie dobrych". Więcej w recenzji Dawida Bartkowskiego.

3. Halsey - "If I Can't Have Love, I Want Power"

"Czwarty album studyjny amerykańskiej artystki można uznać za duży krok do przodu. Wydana w atmosferze oczekiwania i tajemnicy płyta jest napakowana przebojami, ale i spokojniejszymi, bardziej refleksyjnymi momentami. A coś zaś tyczy się tytułu, zdaje się, że po tej premierze Halsey ma jeszcze więcej jednego i drugiego - siły i miłości, przynajmniej fanów i fanek". Więcej w recenzji Anny Nicz.

2. Silk Sonic - "An Evening With Silk Sonic"

"Mam tę świadomość, że 'An Evening With Silk Sonic' może nie być płytą idealną. Bez problemu można zarzucić jej przecież brak przełomowego charakteru. Jednak pierwsze kontakty z tym albumem są niczym poznanie nowej osoby, która fascynuje na każdym kroku i z którą od początku dogadujesz się bez słów. Pewnie po latach wyjdą jakieś wady, ale w tej chwili naprawdę trudno je dostrzec. Zresztą nie do końca chodzi o to, co 'An Evening With Silk Sonic' robi, a w jaki sposób. Wielki album i zaskoczenie roku". Więcej w recenzji Rafała Samborskiego.

1. Little Simz - "Sometimes I Might Be Introvert"

"W rapie nigdy należycie nie doceniało się kobiet oraz sceny brytyjskiej, z Afryki może i czerpano - ale płytko, do tego zrywami. Wreszcie nastąpił zwrot akcji i ani trzecia młodość Nasa, ani powrót do złotych dla gatunku lat 90. nie dają branży odetchnąć tak, jak Little Simz i jej nowy album". Więcej w recenzji Marcina Flinta.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas