Reklama

Halsey "If I Can't Have Love, I Want Power": Manifestacja mocy i prawo do słabości [RECENZJA]

Czwarty album studyjny amerykańskiej artystki można uznać za duży krok do przodu. Wydana w atmosferze oczekiwania i tajemnicy płyta jest napakowana przebojami, ale i spokojniejszymi, bardziej refleksyjnymi momentami. A coś zaś tyczy się tytułu, zdaje się, że po tej premierze Halsey ma jeszcze więcej jednego i drugiego - siły i miłości, przynajmniej fanów i fanek.

Czwarty album studyjny amerykańskiej artystki można uznać za duży krok do przodu. Wydana w atmosferze oczekiwania i tajemnicy płyta jest napakowana przebojami, ale i spokojniejszymi, bardziej refleksyjnymi momentami. A coś zaś tyczy się tytułu, zdaje się, że po tej premierze Halsey ma jeszcze więcej jednego i drugiego - siły i miłości, przynajmniej fanów i fanek.
Halsey na okładce płyty "If I Can’t Have Love, I Want Power" /

"Więc bierz co chcesz, bierz co możesz / Bierz co chcesz, nie przejmuj się / Proś o przebaczenie, nigdy o pozwolenie" - śpiewa w otwierającym album kawałku "The Tradition". Sama, a raczej z pomocą Trenta Reznora i Atticusa Rossa, którzy wyprodukowali "If I Can't Have Love, I Want Power", bierze co chce z wielu różnych muzycznych gatunków i trzeba przyznać, że ten miks działa dobrze.

Najpierw pokazała odważną okładkę albumu w nowojorskim MoMA. Widzimy na niej samą artystkę upozowaną na Maryję z dzieciątkiem. Pod koniec sierpnia w wybranych kinach IMAX pokazano z kolei film Colina Tilleya towarzyszący premierze albumu. Do samego końca Halsey trzymała w tajemnicy to, co najważniejsze w tym wszystkim, czyli muzykę.

Reklama

Mówiła za to dużo o swoich inspiracjach i czasie, w którym powstawały piosenki. Nagrywane one były bowiem w czasie ciąży artystki. Oddają one niepokoje związane z tym momentem jej życia. Ale i radości. Na płycie słychać zarówno siłę do walki i niepokorność, jak i zwątpienie. To manifestacja kobiecości i mocy, a także dawanie sobie prawa do słabości.

Choć ciężkawy początek zwiastuje pop-gotyckie klimaty, płyta jest o wiele bardziej zróżnicowana. Momentami powoli wyhamowuje, by za chwilę nabrać punkowej energii, choćby w "Easier than Lying". Po lekkim "Lilith" z triphopowym tropem, przychodzi "Girsl is a Gun" z dubstepowym tłem.

Jednym z fajniejszych kawałków jest tu zdecydowanie pędzący "You asked for this", przypominający amerykańskie pop-rockowe bandy z lat 90. Te zmiany tempa są całkiem nieźle wyważone, przez co album po prostu nie męczy.

I finalnie zaproszenie do współpracy Trenta Reznora i Atticusa Rossa wyszło Halsey na dobre. Ich brzmienie nie przytłacza artystki. Co więcej - podkreśla jej charakter, gdy trzeba. 

Halsey "If I Can't Have Love, I Want Power", Universal

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Halsey | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama