To on ma zagrać "piątego Beatlesa". Bez Briana Epsteina nie byłoby takiego sukcesu
Poznajemy coraz więcej szczegółów czteroczęściowej produkcji o grupie The Beatles. Pojawiły się nieoficjalne informacje na temat tego, kto w filmach Sama Mendesa zagra Briana Epsteina, nazywanego "piątym Beatlesem" menedżera słynnej czwórki z Liverpoolu.

W kwietniu 2028 roku do kin na całym świecie trafi bezprecedensowe, czteroczęściowe widowisko poświęcone brytyjskiej grupie The Beatles. W ciągu miesiąca swoje premiery będą miały tworzące całość cztery filmy, z których każdy poświęcony zostanie jednemu z muzyków zespołu z Liverpoolu. Rolę wpływowego menedżera, bez którego nie byłoby sukcesu popularnych Beatlesów, Briana Epsteina, ma zagrać James Norton. Ta informacja nie została oficjalnie potwierdzona przez studio Sony.
40-letni obecnie James Norton wystąpił w tytułowej roli w filmie "Obywatel Jones" Agnieszki Holland (2019). Brytyjski aktor wymieniany jest także jako jeden z kandydatów do roli Jamesa Bonda.

Cztery filmy o The Beatles. Kto znalazł się w obsadzie?
W obsadzie imponującej produkcji o roboczym tytule "The Beatles - A Four-Film Cinematic Event" ("The Beatles - Czteroczęściowe wydarzenie filmowe") są już Paul Mescal (jako Paul McCartney), Barry Keoghan (perkusista Ringo Starr), Joseph Quinn (gitarzysta George Harrison) i Harris Dickinson (jako John Lennon). Nieoficjalnie mówi się, że rolę żony Paula McCartneya, Lindy McCartney, zagra Saoirse Ronan.
Można się spodziewać, że James Norton pojawi się we wszystkich czterech filmach Mendesa. Każdy z nich opowie historię grupy z punktu widzenia wybranego muzyka, ale trudno przypuszczać, by w którejś z wersji tej historii zabrakło legendarnego menadżera. Oprócz Nortona i Ronan, w filmie mają pojawić się również Anna Sawai w roli Yoko Ono (żony Johna Lennona), Aimee Lou Wood, która zagra żonę George'a Harrisona, Pattie Boyd oraz Mia McKenna-Bruce, która wystąpi jako pierwsza żona Ringo Starra, Maureen Starkey.
Dodajmy, że dla Nortona rola specjalisty z branży muzycznej w biografii nie będzie niczym nowym. Zagrał już producenta płytowego, Chrisa Blackwella w filmie "Bob Marley: One Love".
Brian Epstein - burzliwe życie "piątego Beatlesa"
Zanim pochodzący z żydowskiej rodziny mającej swoje korzenie na Litwie i w Rosji Brian Epstein zyskał sławę jako menedżer największego zespołu na świecie, imał się wielu zajęć. Jako młodzieniec pracował w sklepie meblowym rodziców w Liverpoolu, gdzie zarabiał 5 funtów tygodniowo. W międzyczasie zamarzyła mu się kariera projektancka i aktorska.
Na początku lat 60. w Liverpoolu zaczął poważną przygodę z muzyką, początkowo jako szef sklepu z płytami, a później jako opiniotwórczy recenzent w gazecie muzycznej "Mersey Beat", gdzie od 1961 roku miał własną kolumnę, w której opisywał nowe wydawnictwa płytowe. Właśnie na łamach tego pisma Epstein po raz pierwszy zetknął się z nazwą The Beatles. Zespół trafił bowiem na okładkę drugiej edycji gazety.
Do pierwszego spotkania Briana Epsteina i jego późniejszych podopiecznych doszło 9 listopada 1961 roku w liverpoolskim klubie The Cavern Club. "Z miejsca zostałem porażony ich muzyką, rytmem, ich poczuciem humoru oraz - później, gdy już ich poznałem - ich osobistym czarem. To właśnie wtedy to wszystko się zaczęło" - tak Epstein wspominał pierwsze wrażenie ze spotkania z The Beatles.
Członkowie zespołu, stali bywalcy sklepu płytowego Briana Epsteina, szybko skojarzyli, z kim mają do czynienia. Zanim jeszcze późniejszy menedżer The Beatles zdążył powiedzieć choć jedno słowo, George Harrison bezceremonialnie zapytał: "A co pana tu sprowadza, panie Epstein?". Niezrażony odpowiedział, że chciał im pogratulować występu i szybko ulotnił się z towarzyszącym mu asystentem Alistairem Taylorem.
Ten ostatni, wypytywany później przez swojego szefa o The Beatles, ocenił grupę słowami "całkowicie okropna", dodając jednak, że zespół ma w sobie to "coś". Epstein był innego zdania i zdradził swojemu podwładnemu, że chciałby zostać menedżerem grupy. W kolejnych tygodniach Epstein regularnie pojawiał się na koncertach The Beatles w The Cavern Club.
Pierwszą propozycję poprowadzenia kariery zespołu Brian Epstein złożył The Beatles 3 grudnia 1961 roku. Spotkanie z muzykami nie należało do udanych. Zespół nie tylko przyszedł na nie prosto z pubu, ale był spóźniony i niekompletny. Zabrakło Paula McCartneya, który - jak zdradził George Harrison - właśnie wstał i brał kąpiel. Dodajmy, że była godzina czwarta po południu...
Niezrażony nieodpowiedzialnym zachowaniem młodych The Beatles (jedynie 21-letni John Lennon był pełnoletni w świetle ówczesnego brytyjskiego prawa), Epstein przekonywał muzyków, że potrzebują menedżera.
John Lennon: Nienawidzę tych cholernych garniturów
Wreszcie, 24 stycznia 1962 roku The Beatles, jeszcze z perkusistą Pete'em Bestem w składzie i wbrew sugestiom rodziców, podpisali kontrakt z Brianem Epsteinem. Na jego mocy menedżer miał otrzymywać 25% dochodów grupy. Młodzi muzycy walczyli o niższy procent, ale menedżer przekonał ich, że zanim jeszcze zaczną zarabiać jakiekolwiek pieniądze, on będzie musiał zainwestować poważne sumy w zespół.
Choć Brian Epstein miał zerowe doświadczenie jako menedżer, to jednak kierując się estetycznym zmysłem - pamiętajmy, że kiedyś chciał być projektantem mody - zalecił The Beatles odrzucenie skórzanych kurtek i dżinsowych spodni na rzecz jednakowych garniturów. Chłopcy mieli być nie tylko elegancko ubrani, ale też zalecono im stosowne zachowanie na scenie. Zespół miał zakaz przeklinania, plucia, palenia, picia i jedzenia na scenie.
Pomysł nowego image'u bardzo nie podobał się Johnowi Lennonowi, który po namowach dał się wreszcie przekonać. "Nienawidzę tych cholernych garniturów, ale będę je nosił. Jeżeli ktoś mi płaci, mogę założyć na siebie nawet balon" - komentował muzyk. Wreszcie, również pomysłem Epsteina był wspólnie wykonany w tym samym momencie ukłon muzyków po zakończeniu występu.
Jako menedżer grupy Brian Epstein chciał mieć kontrolę nad wszystkim, co dotyczyło The Beatles. To on osobiście zajmował się m.in. kontraktowaniem koncertów zespołu. Opiekun szalenie popularnej już wówczas grupy miał w zwyczaju omijać przepisy podatkowe i otrzymywał część wynagrodzenia w gotówce, którą życzył sobie dostawać w papierowej, brązowej torbie.
Kolejnym pomysłem przedsiębiorczego "Eppiego" były gadżety z wizerunkiem The Beatles. W tym celu powołał do życia firmę Seltaeb. Wreszcie to Brian Epstein pracował nad tym, by The Beatles jak najsprawniej mogli wywinąć się fiskusowi i jak najskuteczniej egzekwować tantiemy.
Czy wszystkie jego machinacje i zabiegi finansowe były uczciwe? "Całkowicie mu zaufaliśmy, bo był dla nas ekspertem" - komentował później John Lennon zaznaczając jednak, że po latach dotarło do niego, iż menedżer nie zawsze był z nimi w 100% szczery.
Tragiczna śmierć Briana Epsteina. Miał zaledwie 32 lata
Zresztą, Brian Epstein nie mógł być z nikim do końca szczery. Opiekun The Beatles był homoseksualistą, co wówczas - trudno sobie to dziś wyobrazić - było nielegalne (aż do 1967 roku) i co musiał utrzymywać w tajemnicy! Oczywiście muzycy The Beatles i współpracownicy zespołu znali jego orientację seksualną, ale nie stanowiło to dla nich żadnego problemu.
Menedżer grupy w połowie lat 60. miał coraz poważniejsze problemy z nielegalnymi używkami. Nałogi doprowadziły go do przedwczesnej śmierci - zmarł 27 sierpnia 1967 roku w wieku zaledwie 32 lat.
The Beatles przebywali w tym czasie w Bangorze w Walii, gdzie spotkali się z indyjskim guru Maharishim Maheshem Yogi. Po latach muzycy szczerze przyznali, że tragiczna śmierć ich menedżera była początkiem końca grupy.
"Wiedziałem wtedy, że znaleźliśmy się w tarapatach... Pomyślałem wówczas, że teraz dostaniemy za swoje" - to słowa Johna Lennona z wywiadu dla magazynu "Rolling Stone" z 1970 roku. Beatlesi nie pojawili się na pogrzebie swojego menedżera, bo - jak zaznaczyli - nie chcieli swoją obecnością zakłócać ceremonii pożegnania człowieka, który pomógł im stać się najpopularniejszym zespołem na świecie.
Burzliwa historia Briana Epsteina doczekała się już opowieści filmowej. W 2024 r. premierę miała produkcja "Król muzyki", a w rolę menadżera wcielił się Jacob Fortune-Lloyd.










