Reklama

W chwili śmierci ważył niespełna 40 kg. Jak wyglądały ostatnie dni Layne'a Staleya (Alice In Chains)?

5 kwietnia to nie tylko rocznica samobójczej śmierci Kurta Cobaina z Nirvany. Tego samego dnia, osiem lat później, według informacji lekarza sądowego zakończyło się życie innej legendy grunge'u - Layne'a Staleya z Alice In Chains.

5 kwietnia to nie tylko rocznica samobójczej śmierci Kurta Cobaina z Nirvany. Tego samego dnia, osiem lat później, według informacji lekarza sądowego zakończyło się życie innej legendy grunge'u - Layne'a Staleya z Alice In Chains.
Layne Staley z Alice In Chains w 1993 roku / Frank Micelotta/ImageDirect /Getty Images

W ostatnich latach życia Layne Staley odizolował się niemal od wszystkich. Nie odbierał telefonów i rzadko komu otwierał drzwi swojego domu. Większość czasu spędzał na graniu w gry wideo i przyjmowaniu nielegalnych używek.

Ten autodestrukcyjny nałóg ciągnął się za wokalistą Alice In Chains przez ponad dwie dekady. Niezdrowa fascynacja używkami pobrzmiewa w większości wyśpiewanych przez wokalistę utworów słynnej grupy.

Reklama

Layne Staley (Alice In Chains): Najdłuższe samobójstwo na świecie

Nancy McCullum, matka wokalisty, mówiła później, że Layne wcześniej pięciokrotnie ocierał się o śmierć, ale wówczas za każdym razem był obok niego ktoś, kto pomógł go uratować.

Amok dotknął wiele postaci związanych z muzyczną sceną grunge, która na początku lat 90. zaczęła podbijać świat. To wówczas popularność zaczęły zdobywać zespoły zaliczone później do wielkiej czwórki tego gatunku - Nirvana, Pearl Jam, Soundgarden i właśnie Alice In Chains. Niemal każdą z tych formacji dotknął problem z uzależnieniem.

Pierwszą bardziej znaną ofiarą nałogu z Seattle był Andrew Wood, zmarły 19 marca 1990 roku wokalista grupy Mother Love Bone, której muzycy weszli później w skład Pearl Jam. Później używki zabrały jeszcze m.in. gitarzystkę Stefanie Sargent7 Year Bitch (czerwiec 1992 r.), Kurta Cobaina z Nirvany (popełnił samobójstwo 5 kwietnia 1994 r.), grającego na klawiszach z The Smashing Pumpkins Jonathana Melvoina (lipiec 1996 r.). W późniejszym czasie zmarli także m.in. basista Alice In Chains Mike Starr (8 marca 2011 r.) i wokalista Scott Weiland ze Stone Temple Pilots (3 grudnia 2015 r.).

Sprawdź tekst utworu "Would?" w serwisie Teksciory.pl!

Courtney Love, wdowa po Cobainie, wielokrotnie podkreślała, że w Seattle można było łatwiej dostać używki, niż w San Francisco czy Los Angeles. Dla wielu osób związanych z tamtym środowiskiem była ona najłatwiej dostępnym środkiem umożliwiającym ucieczkę przed "okrutnym i niewybaczającym światem".

"Brałem już inne używki i byłem ciekaw, jakie działanie wywołuje. Poznałem również wiele osób, które przedawkowały. Dlatego chciałem sprawdzić, co takiego siedzi w tym białym proszku, że potrafi tak zawładnąć ludźmi. Gdy już spróbowałem stwierdziłem, że już zawsze chciałbym czuć się w ten sposób. Pisałem o używkach i nie wydaje mi się, by to było ryzykowne lub nierozważne z mojej strony. Przez lata ćpanie przynosiło skutek, ale teraz wszystko odwróciło się przeciwko mnie. Obecnie przechodzę przez piekło" - opowiadał Layne Staley w 1996 roku ("Rolling Stone").

Wcześniej zbywał pytania o nałóg, choć coraz mocniej wpływał on na sytuację zespołu. Po wydaniu płyty "Alice in Chains" (1995), która zadebiutowała na szczycie amerykańskiej listy, grupa po raz kolejny nie ruszyła w trasę. Rok wcześniej kwartet w ostatniej chwili odwołał zaplanowane już występy u boku m.in. Metalliki, Suicidal Tendencies i Danzig, a także koncert na Woodstock '94.

Staley znalazł wówczas czas, by wziąć udział w nagraniach "Above" - jedynej płyty supergrupy Mad Season, w której skład weszli także muzycy Pearl Jam, Screaming Trees i The Walkabouts. Gitarzysta Mike McCready liczył, że współpraca z "czystymi" muzykami (to na odwyku poznał basistę Johna Bakera Saundersa) sprawi, że Staley też odstawi używki. Niestety, nic z tego nie wyszło.

Layne Staley: Ścieżka, z której nie ma odwrotu

Na krótki czas Staley odstawił je po śmierci Cobaina (5 kwietnia 1994). To wówczas Mad Season zarejestrował swój debiutancki materiał, a także kilka razy pojawił się na scenie.

"Pamiętam, że spotkałem go w 1995 roku... Jego skóra miała zielonkawy odcień. Na ten widok zaczęło mi się przewracać w żołądku, bo zobaczyłem człowieka, który podąża ścieżką, z której nie ma odwrotu" - wspominał Mark Arm z formacji Mudhoney. O "ścieżce bez odwrotu" mówił również kolega wokalisty z Alice In Chains, perkusista Sean Kinney.

10 kwietnia 1996 r. grupa zarejestrowała akustyczny koncert "MTV Unplugged" (zapis ukazał się na płycie trzy miesiące później). Czterokrotnie pojawiła się też w roli supportu przed Kiss, jednak 3 lipca 1996 r. w Kansas Alice In Chains po raz ostatni wystąpili z Layne'em Staleyem jako wokalistą. Krótko po koncercie frontman stracił przytomność po przedawkowaniu i trafił do szpitala.

Zaledwie trzy miesiące później Layne Staley stracił nie tylko wolę do walki z nałogiem, ale chęć do życia po tym, jak z powodu infekcyjnego zapalenia wsierdzia (w tle było zakażenie brudną igłą związane z zażywaniem) zmarła jego była partnerka Demri Parrott (29 października 1996 r.). "Nigdy nie doszedł do siebie po jej śmierci. Odechciało mu się żyć" - twierdził wokalista Mark Lanegan, bliski przyjaciel zmarłego, który gościnnie śpiewał na płycie Mad Season.

W lutym 1997 r. Alice In Chains ze Staleyem w składzie po raz ostatni pojawił się w telewizji podczas uroczystości rozdania Grammy.

Jeszcze w 1998 r. wokalista po raz ostatni pojawił się w studiu, by razem ze swoim zespołem przygotować dwa utwory na składankę "Music Bank" - "Get Born Again" i "Died", poświęcony Demri Parrott.

"Layne pojawił się w studiu, ale go nie poznałem. Wyglądał jak 80-latek. Nie miał zębów. Byłem zszokowany" - opowiadał producent Bryan Carlstorm. Warto dodać, że podczas sesji Staley obchodził 31. urodziny.

Kontakt próbowali nawiązać z nim jego przyjaciele, jednak po latach przyznawali się do swojej bezsilności. "Byłem w błędzie sądząc, że będę w stanie mu pomóc. Chciałem dać mu przykład" - mówił Mike McCready. "Każdy z jego otoczenia starał się w kółko i w kółko pomóc mu stać się czystym. W końcu nie dało się nic zrobić" - dodawał Kelly Curtis, menedżer Pearl Jam.

"Jeżeli ktoś nie chce pomóc sobie samemu, to jak ktoś inny może to zrobić?" - pytał retorycznie perkusista Alice In Chains, Sean Kinney, który kilka razy w tygodniu regularnie próbował się dodzwonić do wokalisty.

"Kiedy przejeżdżałem obok jego domu, zatrzymywałem się i wołałem go. Nawet gdybym mógł dostać się do drzwi jego domu, nie otworzyłby ich. Nie mogłem przecież kopniakiem wyważyć drzwi, wejść i złapać go, choć miałem kilkakrotnie takie myśli" - opowiadał Kinney.

"Pod koniec nie rozmawiał z nikim... Ze mną nie kontaktował się przez ostatnie kilka miesięcy, ale w naszej znajomości to było normalne" - to z kolei Mark Lanegan.

Sprawdź tekst utworu "Rooster" w serwisie Teksciory.pl

"Wyglądał jak chodzący trup. Nie miał zębów, które mógłbym zapamiętać. Jego skóra była szara. Wyglądał jak osiemdziesięcioletni człowiek. Naprawdę wyglądał jak szkielet ze zwisającą z niego skórą" - tak spotkanie z przyjacielem sprzed lat opisywał Nick Pollock, gitarzysta Sleze, w której występował razem ze Staleyem w połowie lat 80. Formacja zmieniła później nazwę na Alice N' Chains. Po jej rozwiązaniu w 1987 r. Staley połączył siły z Jerrym Cantrellem (gitara, wokal), Mikiem Starrem (bas) i Seanem Kinneyem (perkusja) i to razem z nimi powołał do życia nową grupę pod nieco zmodyfikowanym szyldem Alice In Chains.

Na początku 2002 r. ze Staleyem udało się porozmawiać argentyńskiej dziennikarce Adrianie Rubio, która napisała książkę "Layne Staley: Angry Chair - A Look Inside the Heart and Soul of an Incredible Musician". To jej wokalista miał powiedzieć, że umiera.

Ustalenia Rubio zakwestionował jednak amerykański dziennikarz David De Sola w biografii "Alice In Chains: The Untold Story" (2015), którą - jak sam powiedział - napisał z pozycji osoby z zewnątrz, a nie jako fana.

Ostatnią osobą, która widziała żywego Layne'a Staleya, był Mike Starr, który odwiedził wokalistę 4 kwietnia 2002 roku. Wówczas basista chciał wezwać karetkę pogotowia, co doprowadziło do kłótni z wokalistą. Wściekły Starr zostawił kolegę i opuścił jego posiadłość. "Słyszałem, jak wołał mnie bym wrócił i nie zostawiał tego w taki sposób" - tak okoliczności ostatniego spotkania opisywał w 2009 roku nieżyjący już basista, którego do śmierci męczyły wyrzuty sumienia z powodu zaniechania wezwania pomocy medycznej.

19 kwietnia księgowy wokalisty poinformował Susan Silver, byłą menedżerkę Staleya, że przez ostatnie dwa tygodnie nikt nie podejmował pieniędzy z jego konta bankowego. Silver zaalarmowała matkę Staleya, Nancy McCallum, która wezwała policję do domu wokalisty.

Od śmierci 34-letniego rockmana musiało upłynąć ponad dwa tygodnie. Tożsamość frontmana Alice In Chains musiały potwierdzić dopiero specjalistyczne badania na podstawie zębów. W chwili śmierci mierzący ponad 1,80 m wzrostu mężczyzna ważył niespełna 40 kilogramów, a jego ciało znaleziono w stanie mocno zaawansowanego rozkładu. Ustalono, że zmarł 5 kwietnia, czyli osiem lat po śmierci Cobaina.

"Scena grunge z Seattle, która przeniosła rock w lata 90. przyniosła cztery wspaniałe głosy [Kurt Cobain, Eddie Vedder z Pearl Jam, Chris Cornell z Soundgarden oraz bohater tego tekstu], ale najbardziej wyraźny z nich należał do Layne'a Staleya" - to zdanie Davida De Soli.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Alice In Chains
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy