Napisany w kwadrans, co roku zarabia krocie. Cała prawda o świątecznym hicie Mariah Carey
Fani świąt przez cały rok czekają na dzień, w którym założą swetry w renifery i znowu usłyszą ten utwór. Pracownicy sklepów wprost przeciwnie. Wielu dostaje drgawek, kiedy tylko z głośników popłyną pierwsze dźwięki tej piosenki, ale nawet oni poczuliby się dziwnie, gdyby nagle jej zabrakło. Co roku Mariah Carey "odmraża się" i serwuje nam "All I Want for Christmas Is You". Z wielką przyjemnością oczywiście, bo artystka zarabia dzięki utworowi krocie.
Niektórzy artyści jawnie szydzą ze świątecznych piosenek, ale zdecydowanie więcej jest tych, którzy je nagrywają - i mówimy tu również o wielkich rockowych gwiazdach, a nawet artystach alternatywnych. W branży muzycznej nie jest tajemnicą, że wiele osób skrycie marzy o napisaniu przeboju, który co roku pojawiałby się w stacjach radiowych, na połowie playlist w serwisach streamingowych i który wybrzmiewałby w kawiarnianych sieciówkach oraz sklepach. Taka piosenka w kilka tygodni może zaliczyć tyle emisji, ile "zwykłe", nawet spore przeboje, notują przez cały rok. Tymczasem każde odtworzenie albo odsłuchanie świątecznego kawałka to oczywiście pieniądze. Przemnóżcie to przez liczbę ludzi, miejsc i lat, a wniosek jest jeden: stawką są często miliony dolarów.
Gdybyście zapytali przeciętnego człowieka o najsłynniejsze świąteczne piosenki, to pewnie jednym tchem wymieniłby maksymalnie pięć utworów. Można w ciemno obstawiać, że w tym zaszczytnym gronie znajdzie się "All I Want for Christmas Is You". Dla Mariah Carey ta piosenka okazała się największym przebojem w karierze, z największą liczbą diamentowych płyt i innych wyróżnień, a trzeba przyznać, że konkurencja w repertuarze wokalistki jest spora. Kiedy utwór powstawał, nikomu nie przyszło nawet do głowy, że może się to skończyć takim sukcesem.
Mariah Carey i "All I Want for Christmas". Ile zarabia na piosence?
Początek lat 90. był dla artystki pasmem sukcesów. Mariah miała na koncie trzy albumy: "Mariah Carey", "Emotions" i "Music Box". Każdy z nich bił rekordy sprzedaży, a wokalistka szybko stała się jedną z najpopularniejszych popowych gwiazd na świecie. Nikt przy tym nie mógł zarzucić jej, że została wykreowana przez speców od marketingu, bo nawet osoby, które później narzekały, że Carey zachowuje się jak diwa, przyznawały jedno: ta kobieta ma niesamowity talent. Po ostatniej płycie, z 1993 roku, artystka zastanawiała się, co zrobić dalej. Zwykle osoby w takiej sytuacji starają się wydać najlepsze piosenki w karierze i pokazać, że dopiero się rozkręcają. Carey też miała taki plan, ale nagle pojawił się zupełnie inny pomysł. Wokalistka była świeżo upieczoną żoną Tommy'ego Mottoli, szefa jej wytwórni płytowej.
Para pięknie pozowała do zdjęć, ale po latach Mariah przyznała, że to nie było szczęśliwe małżeństwo. Wokalistka szukała w Tommym oparcia i spokoju po tym, jak długo była wyszydzana jako córka białej kobiety i ciemnoskórego mężczyzny. Szkolni koledzy dokuczali jej tak samo, niezależnie od ich własnego koloru skóry. Dlatego już jako znana piosenkarka i żona sporo starszego, opiekuńczego prezesa, Carey chciała nareszcie poczuć się pewna siebie. Nie wiedziała tylko, że przeszkodzi jej w tym... mąż. Wokalistka przyznała w autobiografii, że miała niewiele wolności. Dom pary był uzbrojony w kamery i interkomy, z których od czasu do czasu odzywał się Mottola. Mariah nie mogła opuszczać posiadłości sama, dlatego szczytem buntu była dla niej potajemna wycieczka ze współpracownikiem na hamburgery i frytki. Jedno jednak trzeba Tommy’emu oddać: gdyby nie on, nie byłoby "All I Want for Christmas Is You".
Mottola wpadł na pomysł, żeby Mariah nagrała album ze świątecznymi przebojami. To dosyć oryginalna propozycja, bo - jak przyznał Walter Afanasieff, współautor słynnego utworu - wtedy świąteczne płyty nie były wcale takim popularnym zjawiskiem jak dzisiaj. Muzycy, którzy się za nie zabierali, chcieli koniecznie stworzyć coś ponadczasowego, a nie bardzo wiedzieli jak. Ekipa, która opiekowała się karierą artystki, miała jeszcze jeden problem. Zwykle takie albumy wydawali artyści, którzy zbliżali się do scenicznej emerytury, a nie młodzi wokaliści pokroju Mariah. Mottola jednak naciskał, nikt nie miał akurat innego, lepszego pomysłu, więc Carey stwierdziła, że zaufa osądowi męża i zdecydowała: nagra świąteczną płytę.
Zorganizowała święta w środku wakacji
Artystka dzisiaj ma oczywiście milion, a raczej - i to dosłownie - miliony powodów, żeby uwielbiać święta, ale już wtedy bardzo lubiła Boże Narodzenie. "Śpiewałam świąteczne piosenki, odkąd byłam małą dziewczynką. Chodziłam nawet na wspólne kolędowanie" - przyznała wokalistka. Z takimi okolicznościowym albumami jest jeden problem, na który słuchacze zwykle nie zwracają uwagi. Otóż świąteczne płyty nagrywa się o zupełnie innej porze roku. Wyobraźcie sobie, że za oknem pięknie świeci słońce i jest ciepło, a wy pracujecie nad piosenkami o śniegu, choince i dzwoneczkach. To nie takie proste, prawda? Również z tym Mariah sobie poradziła. Wokalistka, nie zważając na porę roku, udekorowała cały dom tak, jakby był już grudzień. Atmosfera zapewniona, więc można było zabrać się do pracy.
Carey miała stworzyć płytę razem z Afanasieffem, z którym współpracowała już od kilku lat. Duet dobrze się rozumiał i doskonale wiedział, jak zabrać się za pisanie. Na początku artyści stworzyli dwie piosenki, bo w końcu mówmy o albumie, nawet jeśli dzisiaj cały świat zna z niego przede wszystkim jeden utwór. Potem przyszła kolej właśnie na "All I Want for Christmas Is You". Tommy Mottola i Mariah już wcześniej wymyślili, że świetnie byłoby mieć na płycie jakiś kawałek w stylu rock and rolla z lat 60. Tak się akurat złożyło, że pod ręką był idealny wzorzec - album "A Christmas Gift for You from Phil Spector", na którym słynny producent zgromadził świąteczne piosenki w wykonaniu swoich podopiecznych. Walter wspominał, że siedział akurat przy pianinie i zaczął grać coś w stylu boogie woogie. Wtedy do akcji wkroczyła Carey, która zanuciła słynne "I don't want a lot for Christmas".
Duet zaczął przerzucać się pomysłami, dośpiewywać kolejne rzeczy i po kwadransie pomysł na utwór był właściwie gotowy, tak samo jak część tekstu. "Poszło bardzo szybko: ta piosenka była łatwiejsza niż część pozostałych. Trochę jak według pewnej formuły, bez wielu zmian akordów. Chociaż starałem się, żeby było tam coś wyjątkowego, dołożyłem kilka akordów, które nie są zbyt często używane, co nadało utworowi wyjątkowości" - powiedział kompozytor magazynowi "Billboard".
W kolejnych tygodniach duet ustalał telefonicznie ostatnie szczegóły, później pozostało już tylko nagranie. W samym środku wakacji Mariah weszła do studia w Nowym Jorku i zaśpiewała piosenkę, która stała się częścią muzycznej historii. Czy duet spodziewał się wielkiego sukcesu? Ani trochę. Afanasieff i Carey dobrze wiedzieli, że stworzyli wyjątkowy utwór, ale nie mieli pojęcia, co się z nim wydarzy. "All I Want for Christmas Is You" nie jest przecież typową, tradycyjną piosenką świąteczną, raczej popowym przebojem, dopasowanym do okolic Bożego Narodzenia. Walter słusznie stwierdził po latach, że większość świątecznych utworów ma już długą historię i w ostatnich dwóch, trzech dekadach nie pojawiło się nic nowego, co by do nich dołączyło. Z jednym wyjątkiem oczywiście.
"Nigdy byśmy nie pomyśleli, że tak się to skończy. Właściwie nie da się tego wytłumaczyć. Mamy szczęście, bo to ostatnia duża piosenka, która dołączyła do świątecznego kanonu, a potem drzwi się zamknęły. Na dobre" - mówił producent. Sama Mariah przyznała: "Na tym albumie chcieliśmy mieć równowagę między standardowymi piosenkami z religijnymi nawiązaniami a utworami, które będą się po prostu kojarzyć z dobrą zabawą". Płyta "Merry Christmas" ukazała się pod koniec października 1994 roku. Dzisiaj jednak chyba tylko wierni fani Carey potrafią wymienić inne piosenki z tego albumu, bo wszystko przyćmiło "All I Want for Christmas Is You".
Zwykle odmawia, ale zrobiła wyjątek
Utwór błyskawicznie stał się przebojem. Nawet najbardziej czepialscy recenzenci przyznawali, że singel jest po prostu świetny. Ci, którzy śmiali się, że Mariah nagrywa świąteczny album jak wokaliści-emeryci, musieli odszczekać swoje słowa, bo dzięki jednej "emeryckiej" piosence artystka zapisała się w historii muzyki. I nie tylko, bo Carey trafiła nawet do Księgi Rekordów Guinnessa, a liczby odsłuchów jej utworu w sieci przebijają świeże przeboje największych popowych gwiazd. Trzeba też przyznać, że Mariah świetnie gospodaruje sławą singla, czym zapewnia mu jeszcze większą popularność. Wokalista zgodziła się na przykład na wykorzystanie "All I Want for Christmas Is You" w filmie "To właśnie miłość", co było zaskakujące, bo artystka bardzo rzadko odpowiada na podobne prośby, których są oczywiście tysiące. Tym razem jednak wyjątkowo spodobał jej się scenariusz i ekipa aktorów. To był strzał w dziesiątkę, bo produkcja stała się świątecznym klasykiem i co roku dodatkowo przypomina o utworze Carey - gdyby ktoś jakimś cudem o nim zapomniał. Od kilku lat Mariah nagrywa też specjalne klipy, w których oficjalnie ogłasza, że zaczął się sezon na "All I Want for Christmas Is You".
Żeby historia nie była taka sielankowa, to oczywiście pojawił się pewien zgrzyt w związku z tym utworem. Tego pewnie niewielu by się spodziewało, ale o piosenkę pokłócili się... Walter i Mariah. Artystka w jednym z wywiadów stwierdziła, że "All I Want for Christmas Is You" napisała już w dzieciństwie. "Jestem dumna z utworu, który właściwie napisałam jako dziecko, na moim małym keyboardzie Casio" - powiedziała Carey w 2017 roku magazynowi "Billboard". Afanasieff nie wytrzymał i skomentował: "Ona na niczym nie gra. Ani na klawiszach, ani na pianinie. Nie rozumie muzyki, następstw akordów, teorii muzycznej ani niczego w tym stylu". Producent stwierdził, że wersja o dziewczynce, która napisała tę piosenkę na małych klawiszach to "zwykła bajka".
Przepychanka jednak niczego nie zmienia, nadal oboje są oficjalnymi współautorami utworu, chociaż chętnych do tego tortu jest, jak się okazuje, więcej. Współautor piosenki country dla grupy Vince Vance & the Valiants, pod tytułem - tu niespodzianka - "All I Want for Christmas Is You", domagał się 20 milionów dolarów za, jak twierdził, bezprawne wykorzystanie tytułu utworu. Obie piosenki są zupełnie różne, ale Andy Stone uznał, że tytuł jest jego pomysłem i nie dawał nikomu zgody na użycie go. Pozew z 2022 roku został wycofany, ale wrócił do sądu w 2023 roku. Kto wie, być może będzie się pojawiać co sezon, zupełnie jak sama piosenka? Mariah i Walter zdają się tym zupełnie nie przejmować.
Zresztą kto by się martwił, gdyby, jak donosi "The Economist", tak jak Carey zarabiał co roku tylko na tym utworze dwa i pół miliona dolarów?
Czytaj też: