Złamana kariera, wstyd i fala żartów. Te wpadki wymazaliby z pamięci!
Jednym może uratować, innym - zniszczyć karierę. Śpiewanie z playbacku ma już długą historię, a z tego wynalazku, wbrew pozorom, korzystają nie tylko osoby, które mają problem z wyśpiewaniem swoich piosenek. Wszystko jest w porządku, jeśli ktoś wie, co ma robić i oczywiście jeżeli po drodze nie pojawią się żadne problemy techniczne. Nie brakuje bowiem występów, po których artyści na pewno żałowali, że jednak nie zaśpiewali na żywo. Oto najbardziej spektakularne wpadki z playbackiem.
Pewnie wielu z was to zaskoczy, ale czasem muzycy nie mają wyboru i nie mogą śpiewać na żywo. Tak, dobrze przeczytaliście. Kiedy nie ma czasu na próby albo technicznie taki występ na żywo byłby bardzo skomplikowany, producenci niektórych programów telewizyjnych od razu stawiają na łatwiejsze rozwiązanie i zastrzegają: "tylko playback". Artysta ma wtedy wybór: wystąpić i zaprezentować swoją muzykę albo odmówić i stracić szansę na pokazanie się. Jest też trzecia opcja, ale o tym za chwilę.
Playbacku wymagają też organizatorzy niektórych imprez, zwyczajnie po to, żeby uniknąć ewentualnych wpadek. Z tego powodu "śpiewać" z drobną pomocą techniki zdarzyło się nawet takim gwiazdom jak Michael Jackson, Whitney Houston czy Beyoncé, ale ci artyści akurat bez problemu poradziliby sobie w pełni na żywo - i nikt nie ma co do tego wątpliwości. Gorzej jest, kiedy ktoś ma problem bez playbacku, a z nim - jeszcze większy.
Milli Vanilli
Jeśli komuś playback zniszczył karierę, to właśnie temu duetowi. Nie wprost oczywiście, bo mocne wspomaganie się techniką tylko obnażyło większe oszustwo pod szyldem Milli Vanilli. Rob Pilatus i Fab Morvan podbili rynek muzyczny pod koniec lat 80. Artyści zdobyli nawet Grammy dla najlepszych debiutantów, co idealnie pokazuje, jak bardzo świat dał się nabrać. Szybko okazało się, że zespół nie śpiewał swoich piosenek. Falę podejrzeń wywołał występ Milli Vanilli podczas wakacyjnej imprezy Club MTV w 1989 roku. W środku piosenki duetowi zaciął się playback, nagranie zaczęło przeskakiwać, a panowie tek się zestresowali, że spanikowali i uciekli ze sceny.
Co prawda playback nie był niczym wyjątkowym podczas takich wydarzeń, ale dociekliwi dziennikarze zaczęli się interesować zespołem i kojarzyć fakty. Niektórzy przypomnieli sobie na przykład stare wywiady z muzykami, którzy co prawda słabo mówili po angielsku, ale śpiewali już idealnie. Zamieszanie sprawiło, że Rob i Fab przyznali się do wielkiego kłamstwa. Mistyfikację miał wymyślić producent Frank Farian. Muzycy potrafili śpiewać, co udowodnili nawet publicznie, ale prawdziwą pracę na płytach wykonały zupełnie inne osoby. Skandal zrujnował karierę Milli Vanilli, artyści stracili też oczywiście Grammy. Cóż - girl, you know it's NOT true.
Ashlee Simpson
Tutaj wszystko byłoby w porządku, gdyby wokalistka miała zaśpiewać tylko jeden utwór. Ashlee Simpson umówiła się jednak z produkcją na dwie piosenki i to ją zgubiło. Do katastrofy przyłożyła rękę sama artystka, która zamiast udawać, że wszystko jest w porządku i liczyć na to, że nikt się nie zorientuje, spanikowała. W programach na żywo może się zdarzyć wszystko, również wpadka. W 2004 roku program "Saturday Night Live" dobitnie to pokazał. Simpson wykonała na scenie w studiu singel "Pieces of Me".
Do tego momentu wszystko układało się świetnie, ale problemy pojawiły się nieco później. Kiedy wokalistka chciała zaśpiewać kolejną piosenkę, z głośników popłynęły... doskonale już znane dźwięki "Pieces of Me". Nie taki był plan, Ashlee była jeszcze bardziej zaskoczona niż widzowie, więc zastosowała "metodę Milli Vanilli" i uciekła ze sceny. Sytuacji nie uratował nawet urok osobisty drugiego gościa programu, czyli Jude'a Lawa. Wokalistka tłumaczyła później, że chciała wystąpić na żywo, ale była trochę chora, miała problemy z głosem, więc jej ekipa zasugerowała takie rozwiązanie. Skończyło się wielką kompromitacją.
Mariah Carey
Trzeba być szalonym, żeby stwierdzić, że Mariah Carey nie potrafi śpiewać, bo potrafi - i to jak! Nawet tej diwie zdarzyła się jednak wpadka z playbackiem. Mariah ewidentnie padła ofiarą wymogów imprezy organizowanej pod kątem telewizji. Wokalistka była gwiazdą "Dick Clark's New Year’s Rockin’Eve" w 2016 roku. Odsłuch artystki nie działał tak, jak trzeba, więc szybko okazało się, że to, co "śpiewa" Mariah, nie bardzo pasuje do tego, co faktycznie wydobywa się z głośników. Kiedy wokalistka zorientowała się, że coś jest nie tak, nie próbowała już raczej udawać, że występuje na żywo. Zamiast tego artystka postanowiła dobrze się bawić. Mariah spacerowała po scenie, tańczyła i uśmiechała się do publiczności. Trzeba przyznać, że Carey jest również świetną aktorką, bo sama po występie przyznała, że była wściekła z powodu wpadki, ale na ekranie nawet przez chwilę nie było tego widać. Wokalistka wróciła na tę samą imprezę rok później i wtedy zaśpiewała już na żywo, bez żadnych wpadek.
Enrique Iglesias
Latynoski gwiazdor wiele razy musiał się tłumaczyć ze stosowania playbacku. Spore kontrowersje wywołał między innymi występ Enrique Iglesiasa w Polsce, po którym do sieci trafił fragment z "prawdziwym" śpiewem wokalisty. Przedstawiciele muzyka próbowali tłumaczyć, zresztą zgodnie z prawdą, że w telewizji playback jest często obowiązkowy i artysta niewiele może z tym zrobić. Gorzej jednak było z wytłumaczeniem tego, że głos Iglesiasa, delikatnie mówiąc, nie brzmi najlepiej. Tu pojawiła się wersja, że Enrique zaśpiewał w ten sposób dla żartu, na jakiejś próbie, a ktoś później podłożył taką ścieżkę pod video dla lepszego efektu.
O występie zrobiło się głośno na świecie, bo znany amerykański DJ Howard Stern zaprezentował niesławny fragment z playbackiem w swoim programie. Enrique natychmiast zgłosił się do Sterna i zaproponował, że wystąpi u niego na żywo, żeby udowodnić, że potrafi śpiewać. Przyszedł, wystąpił i rzeczywiście dał radę.
50 Cent
Nawet raperom zdarza się korzystać z playbacku, chociaż raczej nie są głównymi bohaterami list wpadek. 50 Cent ewidentnie jednak postanowił konkurować z najlepszymi. Muzyk był gwiazdą ceremonii BET Awards w 2007 roku. Nawet większą niż się spodziewał, kiedy występ z wykorzystaniem playbacku nie poszedł zgodnie z planem. 50 Cent miał zaśpiewać piosenkę "Amusement Park".
Kłopoty zaczęły się już na początku utworu, bo mikrofon był daleko od twarzy wokalisty, a wokal pięknie wybrzmiewał z głośników, nawet kiedy Fiddy nie otwierał ust. To nie wszystko, bo chwilę później muzyk zdjął kurtkę, używając do tego obu rąk, a nadal jakimś cudem śpiewał. Potem raper postanowił zafundować sobie spacer po scenie i przed nią, co tylko pogorszyło sytuację. 50 Cent tłumaczył, że zdekoncentrował się po zderzeniu się z jedną z tancerek. To akurat nie było zaplanowane.
Britney Spears
Księżniczka popu słyszała zarzuty związane z korzystaniem z playbacku tyle razy, że chyba nawet sama nie jest w stanie tego policzyć. Trzeba przyznać, że śpiewanie i równoczesne wykonywanie czasem niełatwych układów tanecznych, jest bardzo wymagające. Nic dziwnego, że ekipa Brit postanowiła podczas kilku ryzykownych występów zrobić wszystko, żeby uniknąć wpadki. Zafundowała więc swojej podopiecznej playback, ale chyba sama Spears zapomniała, że kiedy skupia się na tańcu, wypadałoby przynajmniej profesjonalnie udawać śpiew. Wokalistce zdarzyło się nie do końca idealnie poruszać ustami do słów własnej piosenki podczas występu w telewizyjnym talent show.
Britney zaliczyła też wpadkę podczas tej samej imprezy, która okazała się pechowa dla Mariah Carey, tylko rok później. Widzowie dostali co prawda widowisko z latającą artystką, ale bez śpiewu na żywo. Wiadomo, nie można mieć wszystkiego. Spears tłumaczyła nawet w jednym z wywiadów: "Wiele osób myśli, że nie śpiewam na żywo. Z powodu tego, że tak dużo tańczę na scenie, mam przygotowaną odrobinę playbacku, więc słychać taką mieszankę mojego głosu i nagrania z taśmy. Wkurza mnie to, że wykonuję niezłą fizyczną robotę, do tego śpiewam, a ludzie jakoś tego nie zauważają". Niewdzięcznicy. Jakby nie wiedzieli, że Spears się takie rzeczy wybacza, bo przecież "It's Britney, bi*ch!".
Muse
Brytyjczycy są jednym z najlepszych koncertowych zespołów świata i przyznają to nawet osoby, które nie są wielkimi fanami zespołu. Kiedy więc okazało się, że Muse mają wystąpić we włoskim programie telewizyjnym i muszą użyć playbacku, muzycy nie byli zachwyceni. Artyści postanowili jednak nie grymasić, zamiast tego zafundowali stacji i widzom trolling roku. Członkowie grupy... zamienili się rolami na scenie. Wokalista Matt zasiadł za perkusją, perkusista Dom chwycił za bas i stanął za mikrofonem, a basista Chris przejął za gitarę, do tego grał na klawiszach.
Widać było, że panów bawi ta sytuacja, ale trzeba przyznać, że "zagrali" bardziej profesjonalnie niż niektórzy muzycy w tym zestawieniu bez zamiany miejsc. Widzowie, którzy widzieli grupę po raz pierwszy, mogli w ogóle nie zauważyć, że coś jest nie tak. Zupełnie jak prezenterzy w studiu.