Ofelia o współpracy z Vito Bambino i Natalią Przybysz przy projekcie "SAFE". "To marzyło mi się od dawna" [WYWIAD]
Ofelia, rok po premierze epki "CRUSH", prezentuje fanom delikatniejszą kontynuację wyśpiewanych historii. Porozmawialiśmy z artystką o projekcie "SAFE", o podróżach, wyjmowaniu zachomikowanych utworów z szuflady i wadach polskiego show-biznesu. Dlaczego na jednym z koncertów wokalistka postanowiła zaśpiewać kultową czołówkę serialu "M jak miłość"? Przekonajcie się sami!

Bartłomiej Warowny, Interia Muzyka: Twoja najnowsza epka, "SAFE", pojawia się rok po "CRUSHU". Co się u ciebie zmieniło przez ten czas?
Ofelia: - Zmieniło się bardzo dużo. Mam zupełnie inną perspektywę, niż miałam rok temu i myślę, że trochę mi się zmieniły wartości. Najbardziej jestem ciekawa, co muzycznego po tych wszystkich perturbacjach wyjdzie ze mnie w następnej kolejności. Ewolucja, te wszystkie zmienne, wszystko, czego doświadczyłam przez ten rok, to był chyba najbardziej pracowity czas w moim życiu. Pomimo tego, że już tyle lat jestem w tym biznesie, to pod względem pracy wewnętrznej było wyjątkowo ciekawie. Chcę już wiedzieć, czym to zaowocuje.
Co jakiś czas podglądam cię na Instagramie i widzę, że dużo podróżujesz. To sposób na inspiracje?
- Bardzo kocham podróże - to duży element mojego bycia. W tym roku nie wyjeżdżałam zbyt wiele, jak na mnie, ale praca wiodła prym. Mamy tradycję z dziewczynami, że co roku wybywamy na Teneryfę i wygląda na to, że ją utrzymamy. Podróże są dla mnie szalenie istotne, ale, tak jak mówiłam, w tym roku wygrało wyjątkowo pracowite lato. Ewidentnie teraz nie jest czas na odpoczynek.
Premiery takim odpoczynkom średnio sprzyjają! A jak ci się współpracowało z Vito Bambino przy utworze "Pyszny"?
- Ten numer zrobiliśmy zdalnie, więc nie spotkaliśmy się w studiu. Ta współpraca marzyła mi się od dawna - Vito i Bitamina to jeden z moich ulubionych polskich projektów muzycznych. Bardzo szanuję Mateusza za to, co robi i jestem fanką. Byłam na jego wielu koncertach, więc to wielkie wyróżnienie - jestem bardzo szczęśliwa, że udało się zrobić ten kawałek.
Co chcieliście przekazać?
- Piosenka opowiada o głodzie i tęsknocie. Pisałam ją z perspektywy nienasycenia, ale interpretację zostawiam słuchaczom. Nie lubię sucho opowiadać, o czym jest dany utwór, dlatego że bardziej ciekawi mnie to, co inni czują, słuchając go. Oddaję piosenkę słuchaczom i czekam na ich historie.
A jak wspominasz współpracę z Natalią Przybysz przy "Królu Ciszy"?
- Z Natalią udało nam się spotkać w studiu. Różnica polega na tym, że Vito napisał swoją zwrotkę, więc Natalii również otworzyłam drzwi do możliwości napisania przez niej tekstu. Zaproponowałam, że jeśli chce, to może sama napisać zwrotkę, ale powiedziała, że dawno nie przychodziła do studia "na gotowe". Według Natalii "Król Ciszy" był już kompletną całością, więc nie trzeba było przy nim niepotrzebnie manipulować. Super było zobaczyć w studiu moją idolkę i usłyszeć, jak śpiewa, na początku nieśmiało, moje słowa. To dla mnie wielki zaszczyt. Jestem fanką Natalii od dawna - album "Prąd" dużo zmienił w moim życiu. Właśnie dzięki niemu zrozumiałam, że w Polsce jest rynek, który przyjmie taki typ muzyki. Twórczość Natalii była dużą cegiełką w moim poczuciu wiary w to, że można być kobietą w Polsce i robić alternatywę, która jest na wysokim poziomie.
Zobacz również:
Gdybyś miała wystawić wizytówkę epce "SAFE", to jak by brzmiała?
- "SAFE" to nierozłączna kontynuacja "CRUSHA", nie jest to zamknięta historia. Myślę, że to osobisty pamiętnik z dorastania i trwania w relacjach z ludźmi, a jednocześnie sądzę, że to na tyle uniwersalna historia, że słuchacze na pewno odnajdą w niej siebie.
Ja uwielbiam "Materac", skąd pomysł na ten numer?
- Utwór powstał w momencie, gdy odczuwałam sporą samotność i uświadomiłam sobie, że pomimo tego, że mam duży, dwuosobowy materac, to i tak śpię tylko po jednej stronie. Mogłam sobie spać jak królowa na środku, ale i tak układałam się tylko z jednej strony. Zwróciłam na to uwagę i stąd ten pomysł. Nie narzekałam szczególnie, ale pomyślałam, że to fajny punkt wyjścia do utworu. Wpadłam na to trzy lata temu. Czasami zapisuję sobie tematy na piosenki i nawet wracam do nich po długim czasie. Ten numer leżał w szufladzie długo, ale w końcu dojrzał. Finalnie brzmi tak, jak brzmi i jestem z niego zadowolona.
A co musi mieć utwór, żebyś to właśnie jego wyjęła z szuflady?
- To musi być punkt zapalny, który w danym momencie mnie zajara. Kiedy akurat usłyszę jakąś motywującą inspirację, to nie czekam, tylko biorę ją na warsztat. Działam impulsywnie i nie trzymam się kurczowo punktów. Na pewno dany utwór musi mnie poruszać i sprawiać, że chce mi się za niego wziąć. Nic na siłę, bo "na siłę" nigdy nie jest dobre. Bywało już kiedyś tak, że łapałam zajawę w trakcie procesu tworzenia, ale najczęściej muszę od samego początku czuć "to coś". Koncepcja "SAFE CRUSH" to będzie naprawdę długi seans.
W swoich mediach społecznościowych uwypukliłaś niedawno wady polskiego show-biznesu i branży muzycznej. Skąd ten pomysł?
- Szczerze mówiąc wiedziałam, że to mocno zwróci uwagę. Jest we mnie sporo goryczy w tym kontekście i wiem, że wiele osób pracujących w branży ma podobne doświadczenia. Z drugiej strony wiem też, że niektórzy ludzie, którzy obserwują polską scenę muzyczną, często wyobrażają sobie, że ta branża to magiczny, cudowny świat. Uważam, że ludzie pozwalają sobie w tej branży na za wiele, granice są często przesuwane. Ja jestem z tych osób, które zawsze będą pilnować moralności. Wiem, że wielu osobom nie spodobało się, że wrzuciłam taki post, bo pod lupę brał kwestie, które być może są dla nich czymś normalnym. To nie jest naciągane, nie kłamię, nie rzucam nazwiskami, chociaż mogłabym, ale wiele osób pogratulowało mi tych słów.
Co cię najbardziej irytuje w tej branży?
- Obłuda, kłamstwo i to, że nie można powiedzieć na głos tego, o czym się myśli. Zaraz usłyszę pewnie: "Nie podoba ci się, to się nie pchaj", tylko że będę się pchała, bo to jest moja praca i jeśli chcę się zajmować muzyką, to nie będę zagryzać zębów. Kiedyś artyści swoimi prawdami chcieli zmieniać świat, a dzisiaj wszyscy chcą podobać się wszystkim. Męczy mnie pilnowanie na każdym kroku tego, co i gdzie się mówi. Nikogo nie obrażam moimi przekonaniami, ale chcę mieć wolność w swobodnym ich wypowiadaniu. Obłuda, sztuczność i udawanie - często obserwuję to, że dzisiaj ludzie bawią się w "gwiazdy rocka". To jest dla mnie niesamowicie dziecinne. Niektórzy są ze sobą niepogodzeni, ale gdy znajduję się w niekomfortowej sytuacji, to po prostu wychodzę.
Bardzo mnie rozśmieszyło, oczywiście pozytywnie, gdy na jednym z koncertów zaśpiewałaś w alternatywno-rockowej aranżacji starą czołówkę z "M jak miłość". Jak na to wpadłaś?
- Tak, zrobiliśmy to! To była instagramowa akcja, trochę to sprowokowaliśmy. Pomyślałam, że to zrobię, bo za każdym razem, gdy w internecie wspominam, że moje doświadczenie w serialu było trudne i niezbyt przyjemne, to ludzie komentują: "Byłabyś nikim bez tego serialu!". To dla mnie zabawne, że ludzie myślą, iż moim głównym i najważniejszym celem jest sława - w ogóle dla artystów. Myślę, że granie koncertów bez elementów popularności jest wartością, którą wielu wykonawców chciałoby posiąść. Taki Dawid Podsiadło na pewno chciałby sobie na luzie spacerować po Warszawie i chodzić do delikatesów na zakupy, ale po prostu nie może, bo byłby ciągle rozchwytywany. Wykonanie tej czołówki to odpowiedź dla ograniczonej wyobraźni.
I dobrze, że taki pstryczek w nos zrobiłaś! Podoba mi się to.
- Chciałam przekuć to na coś fajnego. Nie będę udawać, że nigdy tego nie robiłam, i że ta przygoda nie jest częścią tego, skąd się wzięłam. "Tak nie lubiła serialu, a teraz śpiewa czołówkę na koncercie" - piszą w sieci ludzie. I właśnie o to chodzi! Okazuje się, że nie wszyscy mają do tego taki dystans jak ja.
Jakie plany na nowy rok?
- W nowym roku skupiam się na dokończeniu materiału na płytę i jestem bardzo szczęśliwa. Szykują się duże projekty na przyszły rok, więc myślę, że będzie się działo. Modlę się o sztywny kalendarz i klarowny plan, który będziemy realizować.










