Hit lat 90. powstał przypadkiem. Kultowy status zawdzięcza... systemowi Windows 95
7 września 1994 r., w dniu 58. rocznicy urodzin Buddy'ego Holly'ego, jednego z pionierów rock'n'rolla, pojawił się singel zatytułowany po prostu "Buddy Holly". Za nagraniem stała amerykańska grupa Weezer, która sama nie była przekonana do tego utworu. W efekcie postawał jeden z największych przebojów tej formacji, a teledysk to jeden z symboli lat 90.

Działający od 1992 r. Weezer to zespół dowodzony przez wokalistę i gitarzystę Riversa Cuomo. Amerykańska formacja na całym świecie sprzedała ponad 35 mln płyt. Największym komercyjnym sukcesem był debiut "Weezer", nazywany także "Blue Album", od koloru tła okładkowego zdjęcia.
To właśnie z tej płyty pochodzi singel "Buddy Holly", jeden z największych singlowych hitów grupy i zarazem jeden z muzycznych symboli lat 90. W nagraniu pojawiają się nawiązania do pioniera rock'n'rolla Buddy'ego Holly'ego i popularnej przede wszystkim w latach 70. i 80. aktorki Mary Tyler Moore.
Wielki przebój lat 90. powstał przypadkiem. Producent miał nosa
Pierwotnie zespół planował sam wyprodukować swój debiut, ale po podpisaniu kontraktu z Geffen okazało się, że wytwórnia naciska na osobę z zewnątrz. Grupa zdecydowała się postawić na Rica Ocaska, lidera popularnej szczególnie w USA w latach 80. grupy The Cars (tej od wielkiego hitu "Drive"). To właśnie Ocasek mocno naciskał na muzyków, by na płycie "Weezer" umieścić piosenkę "Buddy Holly". Sam Rivers Cuomo nie był przekonany do wspomnianego utworu - uważał, że nie pasuje ona do minimalistycznego brzmienia Weezer. Producent stosował różne triki, np. zostawiał w studiu rozrzucone karteczki z tekstem "my chcemy Buddy'ego Holly'ego".
Po latach Rivers Cuomo podkreślał, że jego początkowa niechęć do wypuszczenia singla "Buddy Holly" wynikała z niepewności, gdyż wydawało mu się, że utwór jest nieco "kiczowaty". "Ric powiedział, że bylibyśmy głupcami, gdybyśmy nie dali go na płycie" - wspomniał basista Matt Sharp.
Autorem teledysku był stawiający pierwsze kroki przed kamerą Spike Jonze, który miał już na koncie klipy dla m.in. Sonic Youth, The Breeders i Beastie Boys. Późniejszy laureat Oscara (m.in. "Być jak John Malkovich", "Adaptacja", "Ona") miał dla zespołu trzy propozycje. Ostatecznie przyjęto wersję, w której muzycy Weezer przenoszą się do lat 70., stając się bohaterami sitcomu "Happy Days". Ujęcia z nimi przeplatają się z oryginalnymi kadrami z serialu. Gościnny występ w klipie zaliczył Al Molinaro, czyli serialowy Al Delvecchio, właściciel lokalu, w którym gra Weezer.
Teledysk cieszył się wielkim zainteresowaniem na antenie MTV, zdobył aż cztery statuetki podczas gali nagród MTV Video Music Awards w 1995 r. (plus kolejną nominację dla najlepszego klipu). Dodatkowym sukcesem były toczące się za plecami Weezer rozmowy Geffen z Microsoftem. Wytwórnia doprowadziła do tego, że klip został dołączony do operacyjnego systemu Windows 95.
"Wtedy byłem wściekły, że jak mogą to zrobić bez naszego pozwolenia? A zmieniło się to w jedną z najlepszych rzeczy, jaka mogła kiedykolwiek nam przytrafić" - mówił perkusista Patrick Wilson.










