Olly Alexander (Years & Years) "Polari": Porażka stała się fundamentem spełnienia [RECENZJA]
Jesienią 2023 roku przypomniałem sobie o latach świetności grupy Years & Years. Numer "Eyes Shut" stał się dla mnie wtedy momentem granicznym, intymnym, bardzo nomen omen otwierającym oczy. Pamiętam, jak w listopadzie łaziłem po sopockiej plaży bite siedem godzin i myślałem o wszystkim, co mnie mierziło. Potem uświadomiłem sobie, że najbardziej dokucza mi pęcherz, więc zmieniłem plejkę i kierunek. Drogę zmienił również Olly, a świadectwem tego jest jego najnowszy krążek "Polari".

Już sam początek, tytułowy numer otwierający, ma w sobie powiew czegoś innego, surowszego, odcinającego Olly'ego od jego poprzedniej pracy. Gdy ten zaczął studiować znaczenie i pochodzenie słowa "Polari", okazało się, że znalazł w nim wiele nawiązań do własnych przeżyć. Określenie było rodzajem slangowej gwary używanej przez gejowską subkulturę w Wielkiej Brytanii. Służyło głównie ukryciu homoseksualnej aktywności przed potencjalnie wrogimi osobami z zewnątrz, na przykład angielską policją po cywilnemu. Koncept krążka aż sam prosił się o osadzenie go wokół tej formy języka, a po udziale Olly'ego w miniserialu "It's a Sin" ("Bo to grzech"), wydawało się to tylko kwestią czasu.
To już nie Years & Years. "Polari" to czwarty album Olly'ego Alexandra, zaś debiutancki, mając na myśli wydanie go pod własnym nazwiskiem. I dobrze, niech idzie dalej, choć "Ties" z "Communion", "All For You" z "Palo Santo" i "Crave" z "Night Call" to najpiękniejsza laurka wszystkich lat współpracy grupy. Czy wyszło lepiej? Raczej nie, bo trudno przebić własne lata świetności, ale z pewnością inaczej. Odkrywanie siebie i nieodcinanie kuponów zawsze zasługuje na uznanie, jakkolwiek nie byłoby okraszone tęsknotą za znanym.
W "Polari" porażka stała się fundamentem spełnienia. Utwór "Dizzy" był przecież kompozycją, która reprezentowała Wielką Brytanię w 68. Konkursie Piosenki Eurowizji w Malmö. Zdobycie równego zera punktów od widzów nie zmieniło drogi Olly'ego, którą ten już wtedy wydawał się mieć klarownie zaplanowaną. W istocie "Dizzy" to silny zawodnik. Może i nie podbił serc eurowizyjnej publiczności, ale na "Polari" jest nieodłącznym elementem. Adamski, Pet Shop Boys, Zedd i Erasure z pewnością nie powstydziliby się takiej produkcji. Elektronika flirtuje z dance-popem, a na dodatek serwuje trochę psychodelii, szczególnie przed ostatnim, wielkim refrenem.
Tutaj słodzenie trochę się kończy. Po "Night Call", czyli krążku z 2022 roku, który cudownie wybrzmiał w Polsce podczas Open'era w 2022 roku, miałem spore wymagania. Jasne, nikt nie lubi powtórki z rozrywki, ale ja akurat na taką powtórkę miałem ochotę, bo rozrywka była cudowna. "O czym opowiada 'Night Call'? Krótko mówiąc, album jako całość to poradnik umawiania się na udany hook-up. Jak przyznał sam Olly, 'Night Call' to taktyczny i nieco bardziej tajemniczy synonim spotkań na jedną noc. Przez wskazówki, obawy i nadzieje przewijają się w nim treści oparte na namiętnym seksie, poczuciu bezpieczeństwa i odwrotnie - zatraceniu się w tym, co nieznane. Chwilami ta szeroka gama przypomina mi dyskografię Kate Bush, a szczególnie jej 'Cloudbusting'. Zdaje się, że Olly lubi oddawać hołd swoim muzycznym idolom. I trzeba przyznać, że jak na razie nieźle mu to wychodzi" - napisałem o "Night Call" tuż po jego wydaniu. A "Polari", oprócz uszczkniętego znaczenia słowa i swoją drogą pięknej, spójnej strony wizualnej, mnie nie porwał.
Po przesłuchaniu całego krążka zawsze wracam do utworu, który najbardziej zapadł mi w pamięć. To najlepsza forma sprawdzianu. Po wysłuchaniu "Polari" nie chciało mi się sięgnąć po szczególny kawałek. Od razu pomyślałem - "niedobrze", "miałko". Przesłuchałem go jeszcze kilka razy i niewiele się zmieniło. Ostatecznie powróciłem do "Make Me A Man" i "When We Kiss". Zatęskniłem też za hipnotyzującym bridgem w "Heal You", ale to by było na tyle. "Dizzy" nadal zostało najmocniejszym momentem płyty, a przecież, przy trzynastu utworach na albumie, to nie powinno tak wyglądać.
"Polari" to surowa, waleczna i pyskata (tylko w przenośniach) opowieść o odnalezieniu własnej drogi i podążaniu nią. Cały projekt brzmi, jakby był muzyką słyszaną zza ściany łazienki w najbardziej wyuzdanym klubie. I fajnie, ale, nieprzerwanie słuchając albumu, wolałbym już posikać się na tej sopockiej plaży, do czego prawie doprowadziło mnie kultowe "Eyes Shut".
Olly Alexander "Polari" - 5/10