Open'er Festival 2025: zaskoczeniom nie było końca [RELACJA Z DRUGIEGO DNIA]
Za nami drugi dzień Open'er Festivalu 2025. Szalejący wiatr nie odstraszył publiczności, która tłumnie przybyła na teren lotniska w Kosakowie. Na scenach było różnorodnie, tanecznie, emocjonalnie i intensywnie. Na głównej scenie wystąpili m.in. Lola Young, Tyla, Nine Inch Nails czy Future. Kogo jeszcze mogliśmy zobaczyć podczas Open'era?

3 lipca uczestnicy ponownie tłumnie ruszyli pod bramy Open'er Festivalu, aby pobawić się w rytm dobrej muzyki. Tego dnia na czterech rozstawionych na lotnisku Gdynia-Kosakowo scenach zaprezentowali się tak różni stylistycznie artyści, że każdy był w stanie znaleźć coś dla siebie. Nie brakowało rewolucyjnego trapu, rocka industrialnego, nowoczesnego popu, wzruszających ballad czy surowej alternatywy.
Lola Young pierwszy raz w Polsce! Na scenie nie obyło się bez problemów
Drugi dzień tegorocznego Open'era przywitał uczestników potężnym wiatrem, który powodował, że przejście z Main Stage na Tenta zajmowało dwa razy więcej czasu niż normalnie, a kapelusze i czapki latały bezpańsko po terenie wydarzenia. Mimo to Polacy przybyli pod Main Stage, którą o godzinie 18:00 otworzyła Lola Young.
Artystka jest objawieniem ostatniego roku i szturmem zdobywa sceny na całym świecie. Jej utwór "Messy" stał się hitem internetu i prędko trafił także na radiowe listy przebojów. Nie znam osoby, która nie potrafiłaby zanucić chociaż fragmentu charakterystycznego refrenu tej piosenki.
Na koncercie Loli spodziewałam się więc potężnej ilości słuchaczy, lecz stosunkowo wczesna godzina nie sprzyjała wokalistce. Pod sceną zebrało się trochę osób, a dalej - na trawie - usiadło jeszcze więcej zaciekawionych uczestników, lecz nie były to porażające tłumy. "Kocham moje życie" - krzyknęła brytyjska artystka wychodząc na scenę. Powitała Polaków z ogromnym entuzjazmem i zaangażowaniem.
W pewnym momencie Loli zaczęły doskwierać problemy z ubraniem. Artystka wyszła na scenę w stroju kąpielowym z ćwiekami, na który narzuconą miała rozpiętą koszulę. Już po kilku minutach widać było, że nie czuje się swobodnie, a każdy bardziej dynamiczny ruch mógłby sprowokować wpadkę. Wyznała wprost, że ekipa w odsłuchach doradziła jej zapięcie się. Niestety, gdy gwiazda próbowała ratować swoje dobre imię, guziki przy koszuli nie współpracowały. Lola tak siłowała się z ubraniem, że straciła przez to jeden ze swoich widowiskowych, przedłużanych paznokci.
W setliście uwzględnione zostały głównie numery z albumu "This Wasn't Mean For You Anyway", choć nie zabrakło także nowości takich jak "Not Like That Anymore". Było popowo, ale chwilami również mocniejsze brzmienia wkradały się w cały set. Nie zabrakło też wzruszających ballad, przy których Lola miała szansę zwolnić tempo.
Piosenkarka na scenie zachowywała się tak, jakby spędzała czas z najbliższymi przyjaciółmi. Rzucała zabawnymi tekstami i sprawiała wrażenie "swojskiej dziewczyny". Zupełnie nie przejmowała się tym, co dzieje się dookoła niej - w dobrym tego zdania znaczeniu. Świetnie kontrastowało to z jej niezwykle mocnym, czystym głosem, który przy każdej piosence zaskakiwał mnie na nowo. Na koniec koncertu artystka zaserwowała nam bardziej rockowy kawałek, przy którym publika wręcz oszalała. Już chwilę później wybrzmiała melodia "Messy", którą Lola pożegnała się z uczestnikami Open'era.
The Cassino po raz pierwszy na Open'erze! Polscy artyści przejęli Flow Stage
Chwilę później odwiedziłam Flow Stage, aby zobaczyć, co słychać u polskich wykonawców. Na scenie wystąpił zespół The Cassino, który jest moją osobistą perełką na rynku już od kilku lat. Uwielbiam ich twórczość i regularnie uczestniczę w trasach koncertowych, więc zobaczenie ich na Open'erowej scenie było dla mnie kosmiczne.
Choć do tej pory wydawało mi się, że ich muzyka należy wyłącznie do dusznych, zadymionych klubów i nie ma prawa odnaleźć się na większych, plenerowych scenach, zespół udowodnił, że dobre nuty wszędzie się obronią. Na koncercie pojawiło się wielu wiernych fanów, którzy śpiewali słowo w słowo każdą z piosenek, a także trochę przypadkowych osób, które sprawiały wrażenie zainteresowanych tym, co słyszą w głośnikach.
"Niesamowite! Jesteście mocni" - krzyczał ze sceny wokalista, Hubert Wiśniewski, zachwycony publicznością. Kilkukrotnie przyznał także, że nigdy nie pomyślałby o tym, że uda mu się zagrać na Open'erze.
Koncert obfitował w surowe, gitarowe brzmienia, charakterystyczne dla The Cassino. Piosenki takie jak "Jesień", "Pierwszy / Prześwit" czy "Drugi / Dym" zaczarowały publiczność, lecz to do kultowego "Nie w tym mieście" wszyscy skakali najwyżej i wykrzykiwali tekst w niebogłosy.
Rok temu jednak nie dotarła do Polski. Tym razem Tyla zaprezentowała widowiskowe, taneczne show
Na Main Stage pojawiła się w międzyczasie Tyla, dla której była to pierwsza wizyta na Open'er Festivalu, choć rok temu wokalistka również uwzględniona była w line-upie. Wówczas nie udało jej się dotrzeć na koncert przez problemy ze zdrowiem, a zamiast niej na głównej scenie pojawił się Taco Hemingway, który w trakcie swojego setu wplótł sampel z utworu nieobecnej gwiazdy, zdobywając tym samym serca jej fanów.
Tyla - tym razem już obecna - zaprezentowała taneczne show, podczas którego nie brakowało brzmień latino. Publika bawiła się przednio - niemalże każdy kołysał biodrami i wymachiwał rękami w rytm znanych przebojów. Największy szał rozpoczął się, gdy z głośników wybrzmiały pierwsze nuty hitu "Water".
Na scenie artystce towarzyszyła grupa tancerzy, która dodawała całemu show żywiołowości. W pewnym momencie Tyla przemówiła do publiczności, stwierdzając, że Polacy dali jej bardzo dużo energii, ponieważ przed wyjściem na scenę nie czuła się dziś za dobrze. Podkreśliła, że mogłaby robić to w kółko, bo występ w Gdyni sprawił jej bardzo dużo frajdy.
David Kushner powrócił na Open'er Festival po dwóch latach
Chwilę po występie Tyli na Tent Stage pojawił się David Kushner, którego polska publiczność uwielbia (i to z wzajemnością). Młody artysta dwa lata temu miał okazję pierwszy raz wystąpić w naszym kraju i było to właśnie przy okazji Open'er Festivalu. Wówczas skradł serca tysięcy osób i do dziś chętnie tutaj powraca. W wywiadach często wskazuje na to, że nasza publika jest jego ulubioną i zawdzięcza Polakom bardzo wiele.
Choć jego twórczość kojarzy się głównie z melancholijnymi balladami, pełnymi intymności i ogromnych emocji, tym razem na Open'erze pokazał swoją nieco inną stronę. Artysta nie chował się za gitarą i statywem - zamiast tego łapał dużo kontaktu z fanami, wyrażając tym samym swoją wdzięczność. Obdarzał wszystkich szczerym uśmiechem i widać było, że sam czerpie radość z wizyty na festiwalu.
W tłumie dało się wychwycić komentarze uczestników koncertu, którzy chwalili Davida za rozwój. Krzątając się między ludźmi usłyszałam, że duża część z nich zachwycona była jego pozytywną energią i mocnym wokalem. Z kolei, gdy na telebimach ukazywano twarze fanów z pierwszych rzędów, można było dostrzec, że występ wokalisty wywołał w nich ogromne poruszenie. Choć łzom nie było końca, były to szczęśliwe wzruszenia, które z pewnością słuchacze zapamiętają na długo.
Po swoim koncercie David Kushner opublikował nawet w mediach społecznościowych specjalne podziękowania dla polskich fanów, w naszym ojczystym języku. "Polsko, zawsze będę kochać Twój piękny kraj - tu serce bije jak trzeba. Pokazaliście mi więcej miłości niż gdziekolwiek indziej, i serio… CZUĆ TO! Dziękuję, dziękuję, dziękuję - z całego serducha. Zawsze będę tęsknił za chwilami tutaj i już odliczam do powrotu. Polska to nie tylko miejsce… to stan duszy" - możemy przeczytać w sieci.
Wiktor Dyduła wystąpił na Open'er Festivalu! Taniec, wizualizacje i konfetti
Wśród przedstawicieli polskiej sceny tego dnia na Open'erze był także Wiktor Dyduła. Wokalista w ostatnich latach stał się fenomenem, a jego charakterystyczny wąs zna każdy Polak. Choć niedawno na chwilę zmienił swój image i zgolił zarost, do Open'era udało mu się ponownie go zapuścić, aby nikt nie miał wątpliwości - nawet z daleka - kto prezentuje się na scenie.
Swoimi tanecznymi utworami zaprosił uczestników na Flow Stage i przyznam szczerze, że w namiocie prawie zabrakło dla mnie miejsca. Sporo osób bujało się w rytm melodyjnych piosenek, a niektórzy nawet podśpiewywali pod nosem. Artysta postawił na show z pięknymi wizualizacjami i światłami, a wszystko dopełniło lecące z nieba konfetti.
Mocne brzmienia na Main Stage. Nine Inch Nails jako headlinerzy imprezy
Czwartkowym headlinerem Open'era był zespół Nine Inch Nails uchodzący za ikonę rocka industrialnego. Artyści wkroczyli na Main Stage pewni swego i ani na moment nie dali publiczności odpocząć. Mocne dźwięki z surowym, mrocznym charakterem rozbudziły w uczestnikach potrzebę ostrego trząsania głową i skakania. Atmosfera była niezwykle gęsta i hipnotyzująca.
Najbardziej intensywną częścią koncertu były jednak kadry, które pojawiały się na telebimach. Produkcja zadbała o to, aby oglądając koncert Nine Inch Nails publika mogła poczuć się jak na premierze teledysku. Dynamiczne, bliskie ujęcia tego, co muzycy robią na scenie, nagrywane były przez operatora, który poruszał się po scenie z kamerą. Wszystko wyświetlane było w czerni i bieli.
Niedługo później odwiedziłam jeszcze Alter Stage, gdzie o godzinie 23:00 swój występ rozpoczęła Ravyn Lenae. Amerykańska piosenkarka słynie z delikatnego głosu, który idealnie komponuje się z dźwiękami R&B. Na Open'erowej scenie roztoczyła iście magiczny klimat - poruszała się i wyglądała jak wróźka, a jej muzyka jedynie dopełniała obrazek.
Gwiazda przyznała, że to jej pierwsza wizyta w Polsce i wyraziła ogromną wdzięczność za to, że uczestnicy, obecni na jej koncercie, wybrali właśnie ją z całej masy innych występów. W tym samym czasie na głównej scenie wciąż trwało bowiem show headlinerów.
Impreza w namiocie. Tak bawiła się publiczność do piosenek J Balvina
Tego dnia odwiedziłam jeszcze Tent Stage, przy której doznałam szoku. Zmierzając na koncert J Balvina nie przypuszczałam, że na miejscu zastanę nakręcony tłum imprezowiczów, którzy jeszcze przed rozpoczęciem koncertu będą szaleńczo tańczyć, rozgrzewając się przed wyjściem gwiazdy na scenę. Trudno było wbić się jakkolwiek blisko - tłum wręcz wystawał poza namiot - lecz nikomu nie przeszkadzało to w dobrej zabawie.
J Balvin wjechał na scenę z hukiem. Już pierwszy utwór - "Mi Gente" - pokazał, że nie będzie to koncert, na którym da się odpocząć. Publika wręcz zwariowała, gdy wybrzmiała melodia znanej piosenki, ich oczom ukazał się gwiazdor, a w jego towarzystwie także energiczne tancerki. Nie zabrakło efektów pirotechnicznych i kolorowych laserów, które rozświetlały całego Tenta.
Artysta zachęcał ze sceny publiczność do głośnych okrzyków. Pomiędzy piosenkami drażnił się z fanami, udając, że nie słyszy ich pisków, choć już w tamtym momencie można było uszkodzić sobie od nich słuch. J Balvin zaprezentował na scenie swoje największe hity, dzięki którym afterparty nie było już nikomu potrzebne.
Future zamknął główną scenę drugiego dnia Open'era
Main Stage tego dnia zamknął Future - amerykański raper, uznawany za pioniera wykorzystania autotune'a w trapie. Publika czekała na gwiazdora z niecierpliwością, a ten ukazał się ich oczom dopiero po 30-minutowym spóźnieniu. Choć młodym fanom przyszło stać na zimnie w niewiedzy - wytrzymali. Gdy artysta wreszcie pojawił się na scenie, w tłumie wręcz zrobiło się gorąco i wszyscy zapomnieli o drobnej niepunktualności.
Future na Open'erze postanowił wystąpić w przebraniu - upodobnił się do wielkiej gwiazdy rocka, Axla Rose'a. Lider Guns N' Roses nosił często charakterystyczną koszulkę z wizerunkiem Jezusa, czerwoną bandanę na głowie i koszulę w kratę przewiązaną w pasie. Właśnie tak na występ w Polsce ubrał się Future, udowadniając tym samym, że zasługuje na miano scenicznego wyjadacza.
Future zaprezentował show kompletne i choć na co dzień nie słucham tego typu muzyki, dałam się ponieść i dostrzegłam w tym pewien fenomen. Mamroczący głos rapera komponował się wręcz perfekcyjnie z ostrymi melodiami, w których energetyczny bit grał pierwsze skrzypce. W tle wciąż wybuchał ogień, a nad całym terenem pod sceną unosił się gęsty dym.
Już podczas drugiego numeru na środku widowni otworzyło się wielkie koło i fani rapera zaczęli wysoko skakać, obijając się o siebie nawzajem. Pogo zostało jednak szybko zamknięte przez ochroniarzy, ze względu na bezpieczeństwo uczestników. Future ostro skomentował tę sytuację ze sceny, mówiąc o tym, że sam lubi dobrze się bawić i nie powinniśmy tego zakazywać innym.