Open'er Festival 2025: tłumy czekały na Linkin Park. "Nie mogli powstrzymać łez" [RELACJA]
Za nami ostatni dzień Open'er Festivalu 2025. W sobotę, 5 lipca, teren imprezy wydawał się wręcz przeludniony, przez co przemieszczanie się między Tentem a główną sceną było niezwykle utrudnione. Mimo to różnorodny line-up wręcz zmuszał do zwiedzania wszystkich zakamarków festiwalu. W Gdyni zaprezentowali się m.in. Camila Cabello, Conan Gray, Doechii, Wolf Alice czy Girl in Red. Wśród przedstawicieli polskiej sceny znaleźli się Kathia, Trupa Trupa czy Kosma Król.

W sobotę 5 lipca miały miejsce ostatnie koncerty tegorocznego Open'er Festivalu. Pogoda była kapryśna, lecz uczestnikom nie przeszkodziło to w doskonałej zabawie. Co więcej, ludzi przybyło tylu, że coraz trudniej było się poruszać. Tabun spragnionych dobrej zabawy uczestników przemierzał kilometry na polu festiwalowym, nie patrząc pod własne nogi, a tym bardziej przed siebie. Weekend na Open'erze rządzi się własnymi prawami i dopiero wtedy można prawdziwie poczuć, co to znaczy festiwalowe życie.
Doechii otworzyła Main Stage w ostatni dzień Open'er Festivalu! Zdobywczyni Grammy po raz pierwszy wystąpiła w Polsce
Tego dnia Main Stage otworzyła Doechii - raperka i piosenkarka, która ma za sobą występy na największych festiwalach świata, m.in. Coachelli. W tym roku zdobyła prestiżową nagrodę Grammy za najlepszy album hip-hopowy (dokonując tego jako trzecia kobieta w historii) i postanowiła pokazać polskiej publiczności, co to znaczy być jedną z najlepszych debiutujących raperek na świecie.
Artystka pojawiła się na scenie w zielonej scenerii, stylizowanej trochę na dżunglę, a trochę na bagno. Towarzyszyła jej, ustawiona za konsolą na drugim planie sceny, DJ-ka, która nieustannie podkręcała tłum i zachęcała do wspólnej zabawy. Już na wstępie przedstawiła Doechii jako "artystkę nagrodzoną Grammy", co wywołało gromki aplauz wśród widzów.
Gwiazda już po pierwszej piosence spytała publiczność, czy dobrze się bawi. Bardzo dbała o to, aby każdy z fanów wyszedł z jej show zadowolony. Ciągle kucała i śpiewała wprost do słuchaczy z pierwszych rzędów, mając jednocześnie bardzo dobry kontakt z całym tłumem. W pewnym momencie zareagowała nawet na baner, który trzymał w górze jeden z jej miłośników. Napisaną miał na nim prośbę do Doechii - aby zeszła ze sceny i podpisała mu się na klacie. Artystka bez zawahania zaalarmowała do ochrony o pomoc. Ekipa prędko wyciągnęła chłopaka z tłumu, a raperka następnie złożyła podpis na jego ciele.
Doechii miała w sobie niezwykle dużo energii - biegała po scenie, po wybiegu, skakała i widać było, że daje z siebie wszystko. W setliście nie zabrakło jej największych hitów, takich jak "Denial Is A River" czy "Nissan Altima". Pod koniec show wybrzmiał również przebój, który w ostatnich miesiącach stał się bezsprzecznym viralem na TikToku - "Anxiety".
Polscy artyści przejęli czwarty dzień Open'era!
Po koncercie amerykańskiej raperki odwiedziłam Flow Stage w poszukiwaniu dźwięków naszej rodzimej sceny muzycznej. Zaczęło wówczas lekko kropić, więc wiele osób wpadło na podobny pomysł i schroniło się przed deszczem pod namiotem. Dzięki temu Kosma Król mógł nacieszyć się pokaźnym tłumem słuchaczy. Młody raper zauroczył mnie swoją autentycznością i szczerą radością z odbywającego się koncertu.
Koncert miał niezwykle oldschoolowy klimat. Ortalionowa kurtka artysty i słuchawki na kablu dopełniały jego retro wizerunek. Na scenie towarzyszył mu zarówno hypeman, jak i DJ.
Kosma Król miał nieustanny kontakt z publicznością. Pomiędzy piosenkami opowiadał przeróżne historie - m.in. wspomniał o tym, że jest na całkowitym detoksie od dwóch miesięcy, na co publika zareagowała bardzo entuzjastycznie. W pewnym momencie stwierdził, że Open'er to "miejsce dobre do pozdrawiania", po czym wymienił kilka osób, do których przesłał ciepłe słowa. Ze sceny zauważył także, że w tłumie znajduje się wiele znajomych twarzy, którym podziękował za największe wsparcie.
Tego dnia wybrałam się jeszcze na koncert zespołu Trupa Trupa, który z pełnym przekonaniem można nazwać polskim produktem eksportowym. Grupa regularnie gra koncerty za granicą, a twórczość muzyków chwalił swego czasu sam Iggy Pop. Tym razem artyści zaprezentowali się przed swoją lokalną publicznością i widać było, że skradli serca nie tylko tych, którzy przyszli na koncert świadomie, lecz także tych, którzy dotarli pod Alter Stage przypadkiem.
W pierwszej chwili, gdy muzycy wyszli na scenę, wydawało się, jakby dosłownie godzinę temu skończyli swoją codzienną pracę na etacie i nie zdążyli nawet się przebrać. Wrażenie to prędko odeszło w niepamięć. Wizerunek muzyków, stylizowanych na informatyków, którzy od 7:00 do 15:00 siedzą za biurkiem, a wieczorami próbują się rozerwać, zmienił się o 180 stopni. Gdy tylko z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki, wokalista zaczął coś wykrzykiwać, machać ręką i skakać jak oszalały. Już wtedy pomyślałam sobie, że będzie to dobry koncert.
"Nazywamy się Trupa Trupa, jesteśmy z Gdańska. Zagramy dla was całą nową płytę. Wszystko, co smutne i wesołe zarazem" - ogłosił przed publicznością lider grupy, Grzegorz Kwiatkowski. Muzycy zaprezentowali na scenie wyjątkowe, rockowo-alternatywne melodie, a ich charyzma i sceniczna prezencja sprawiły, że był to koncert, po którym z chęcią bardziej zgłębię ich twórczość.
Roztańczona Camila Cabello wystąpiła na Main Stage
Niedługo później na Main Stage pojawiła się Camila Cabello, od lat będąca jedną z ikon światowego popu. Gwiazda lubuje się w rytmach latynoskich, przez co show okazało się niezwykle taneczne. Pierwsze, co pojawiło się na scenie, to wielka biała kostka, a gdy wybrzmiało intro, na jej szczycie znalazła się amerykańska gwiazda, śpiewająca pierwsze wersy "Shameless" wprost do cekinowego mikrofonu. Swoim kostiumem i estetyką całego show przywołała mi na myśl ostatnią trasę koncertową Sabriny Carpenter "Short N' Sweet Tour". Czy Cabello ukradła pomysł blondwłosej wokalistce? Nie chcę stawiać oskarżeń, ale skojarzenia wręcz same się narzucały.
Tuż po pierwszym utworze okazało się, że sceniczny strój Camili nie przetrwał spektakularnego początku koncertu. Jedno z ramiączek bieliźnianej sukienki gwiazdy urwało się, gdy artystka z pełnym zaangażowaniem tańczyła do wersów własnej piosenki. Zwróciła się do publiczności, aby wybaczyli jej drobną wpadkę i nie zwracali uwagi na to, jeśli skutkowała będzie ona obnażeniem. Po odśpiewaniu kilku piosenek Cabello zniknęła ze sceny na moment i powróciła z odratowanym kostiumem, mogąc czuć się w pełni bezpieczną podczas tańca.
Na setliście znalazło się wiele radiowych kawałków, m.in. "Señorita", "Never Be The Same" czy "My Oh My". Camili na scenie od samego początku towarzyszyła grupa tancerzy, którym gwiazda dzielnie dotrzymywała kroku. Pomimo energicznych choreografii nie złapała zadyszki ani na moment. Widowiskowe, popowe show dopełniały fajerwerki i efekty pirotechniczne
Artystka miała świetny kontakt z publicznością - w swoich przemowach często wplatała polskie zwroty, takie jak "Kocham was" czy "Dziękuję", a podczas jednej z piosenek zeszła ze sceny pod same barierki, aby z bliska powitać swoich słuchaczy.
Zespół Wolf Alice powrócił do Polski po kilku latach specjalnie na Open'era
Na mojej festiwalowej liście ostatniego dnia Open'era znalazł się także koncert Wolf Alice. Miałam okazję zaznajomić się z ich twórczością, gdy kilka lat temu supportowali Harry'ego Stylesa na jego europejskiej trasie koncertowej. Już wtedy zachwyciła mnie energia muzyków i charyzma głównej wokalistki. Tym razem formacja ponownie udowodniła, że potrafi grać koncerty, z których wychodzi się pod ogromnym wrażeniem.
Chwilami niezwykle mocny, wręcz krzykliwy, a kiedy indziej delikatny, wlokący się wokal Ellie Rowsell zaskoczył już w pierwszych minutach show. Jej głos świetnie komponował się gitarowymi riffami, które co rusz serwowali nam pozostali muzycy Wolf Alice. "Cześć, Polsko! Tak dobrze jest wrócić" - zawołała ze sceny liderka, po czym wraz z kolegami zagrała jeden z najmocniejszych koncertów na festiwalu. Nie zabrakło odjechanej stylizacji, krzyczenia przez megafon i wymachiwania gitarą.
Conan Gray przebrał się za marynarza! Co pokazał na scenie głównej?
O godzinie 22:00 Main Stage przejął Conan Gray, który wystąpił na Open'erowej scenie w roli marynarza. Wybudowano dla niego specjalną scenografię - morskie fale i bajkowy statek. Artysta wkroczył na scenę i już od pierwszych chwil zachowywał się tak, jakby grał w romantycznym musicalu. Scena nie była dla niego miejscem na środku festiwalowego pola, lecz deskami teatru.
Młody piosenkarz nie krył swojego szczęścia, gdy zobaczył spory tłum, który zdecydował się przybyć na jego koncert. "Dziękuję za zaproszenie" - wykrzyknął ochoczo. Choć pod sceną już gromadzili się ludzie, którzy kupili bilety na sobotni dzień Open'era wyłącznie dla jednej gwiazdy - Linkin Park, które miało wystąpić niedługo po Conanie - nie przeszkodziło to fanom 26-latka w dobrej zabawie. Dla każdego znalazło się trochę miejsca, dzięki czemu obyło się bez przepychanek.
Ostatni dzień Open'era obfitował w emocjonalne i energetyczne występy
Tego wieczoru miałam jeszcze raz okazję odwiedzić Flow Stage, gdzie wystąpiła Kathia - polska artystka, szturmem podbijająca obecnie rodzimy rynek muzyczny. Jej piosenki nie należą do imprezowych hitów, których z pewnością szukała większość uczestników Open'era, a mimo to pod sceną zgromadził się spory tłum. Artystka sama przyznała, że są to raczej "utwory do płakania, a nie do tańczenia", lecz swoim zaangażowaniem sprawiła, że nikomu to nie przeszkadzało. Zaprezentowała się z delikatnej, nieco tajemniczej strony, a jej mocny głos idealnie kontrastował z całym przedstawieniem.
Na setliście nie zabrakło poruszających piosenek, takich jak "Kamfora" czy "Ciało", a w pewnym momencie publiczność miała okazję nawet pokołysać się i pokręcić biodrami do nieco bardziej tanecznego "Wszystko jedno". Kathia zaskoczyła nie tylko potężnym wokalem, lecz także umiejętnością gry na flecie.
W trakcie koncertu wyznała, że stresowała się przed swoim wyjściem na scenę, lecz gdy ujrzała uśmiechnięte twarze na widowni, prędko zrobiło jej się lżej. Wyjawiła również, że zagranie na Open'erze było jej wielkim marzeniem, które właśnie się spełnia. "Kochamy cię, Kathia!" - zawołał w tym momencie jeden z fanów, dodając wokalistce otuchy.
W międzyczasie na Tent Stage swój występ rozpoczęła Girl In Red, powracająca do Polski po raz czwarty. Artystka już dwa lata temu uwzględniona była w line-upie Open'era, lecz wówczas jej koncert musiał zostać odwołany. Tym razem Norweżce udało się dotrzeć do Gdyni, a widowiskiem, które zaprezentowała na scenie, udowodniła, że warto było czekać.
Młoda artystka zaprezentowała show przekrojowe - uwzględniła w setliście zarówno swoje starsze hity, takie jak "Girls" czy "We Fell In Love In October", jak i nowsze piosenki, m.in. "Hemingway". Na scenie nie brakowało iście rockandrollowej energii, choć wydawać by się mogło, że twórczość Girl In Red zupełnie nie wpisuje się w ten gatunek muzyczny. Specjalne, koncertowe aranżacje sprawiły, że piosenkarka nieustannie machała głową, biegała po scenie, oblewała ludzi wodą, a już podczas drugiej piosenki wykonała ryzykowny stage dive'ing. Na sam koniec koncertu zachęciła publiczność do skakania w pogo, do którego z resztą sama dołączyła.
Linkin Park headlinerem czwartego dnia Open'er Festivalu 2025! Co działo się na scenie?
Zmachana po niezwykle energicznym koncercie Girl In Red wreszcie dotarłam pod główną scenę, tam gdzie od wczesnych godzin koczowali fani Linkin Park, aby zobaczyć legendarny zespół. Punkrockowa energia przepełniała całe pole festiwalowe, a tłum ludzi ciągnął się niemalże pod sam charakterystyczny totem.
Linkin Park ostatni raz odwiedzili Polskę w 2017 r., podczas Impact Festivalu w Krakowie. Był to piąty koncert grupy w naszym kraju i - jak się później okazało - także finałowa trasa zespołu z nieodżałowanym Chesterem Benningtonem. Po tragicznej śmierci piosenkarza wielu fanów grupy wątpiło, że jeszcze kiedykolwiek uda im się ujrzeć swoich ulubieńców na żywo. Niedawno jednak grupa wznowiła swoją działalność, przyjmując do składu zupełnie nową wokalistkę - Emily Armstrong. Był to więc debiut liderki w naszym kraju.
Polska publiczność przyjęła zespół w nowym składzie niezwykle ciepło. "Emily, Emily, Emily" - skandowali po jednej z piosenek uczestnicy Open'era. Dla wielu długoletnich fanów koncert ten był ogromnym, emocjonalnym przeżyciem - gdy na telebimach ukazywano osoby z pierwszych rzędów, widać było, że nie mogą powstrzymać łez.
Muzycy wykonali wielkie przeboje, takie jak "In The End" czy "Numb", a także piosenki z krążka wydanego w 2024 r. - "From Zero" - takie jak "The Emptiness Machine", "Heavy Is the Crown", "Up From the Bottom" czy "Two Faced".
Emily udało się zaskoczyć wielu niedowiarków, choć moim zdaniem, gdyby nie towarzyszący jej na wokalu Mike Shinoda, koncert mógłby być nieco płaski. Artystka ma świetny głos i niesamowicie długo potrafi wrzeszczeć czy growlować na jednym wydechu, lecz nie do końca odnajduje się w roli frontmanki. Na scenie brakowało jej nieco spontaniczności, energii i charyzmy, choć wokalnie z pewnością podołała powierzonemu jej zadaniu.