Zachowanie Britney Spears budzi niepokój. Ostatni wybryk mógł skończyć się tragedią
Britney Spears ponownie znalazła się w centrum medialnej burzy. Po publikacji nagrania z jej nocnej przejażdżki po Kalifornii, podczas której piosenkarka miała łamać przepisy i stwarzać zagrożenie na drodze, fani i rodzina zaczęli bić na alarm. W tle powracają stare obawy o stan psychiczny gwiazdy, a także pytania o to, czy konieczny może być powrót do kurateli, którą zakończono zaledwie kilka lat temu.

Britney Spears, niegdyś nazywana "księżniczką popu", po raz kolejny trafiła na czołówki mediów na całym świecie. Wystarczył jeden film, by znów powróciły pytania o jej stan psychiczny i o to, czy artystka rzeczywiście poradziła sobie z trudną przeszłością. Nagranie, które opublikował portal Page Six, pokazuje, jak wokalistka opuszcza restaurację Red-O w kalifornijskim Thousand Oaks, wsiada do swojego czarnego BMW i rusza z piskiem opon. Kamera zarejestrowała, jak gwiazda zjeżdża na sąsiednie pasy, wjeżdża na ścieżkę rowerową, a nawet prowadzi pod prąd. To wideo wystarczyło, by w mediach zawrzało.
Od kurateli do wolności - i z powrotem?
Britney Spears przez trzynaście lat pozostawała pod kuratelą, która formalnie zakończyła się w listopadzie 2021 roku. Przez ten czas to jej ojciec, Jamie Spears, decydował o każdym aspekcie jej życia - od finansów po kwestie zawodowe i prywatne. Dopiero po medialnej batalii i globalnej akcji #FreeBritney sąd w Los Angeles przyznał wokalistce prawo do samodzielnych decyzji. Wówczas wydawało się, że artystka odzyskała nie tylko wolność, ale i spokój.
Teraz jednak rodzina piosenkarki ma powody do niepokoju. Brytyjski "Daily Mail" donosi, że bliscy są "przerażeni" i zastanawiają się, czy Spears nie traci kontroli nad swoim życiem. "Jest wiele obaw. Wszyscy zawsze chcieli dla niej jak najlepiej, a ona właśnie teraz pokazuje, że podejmuje złe decyzje. To przerażające. Wiele się teraz mówi o tym, co można zrobić, jeśli w ogóle cokolwiek. Jak możemy ochronić ją przed nią samą" - powiedziało anonimowe źródło cytowane przez dziennik.
Niektórzy członkowie rodziny mieli nawet zasugerować powrót do kurateli, mimo że jej zniesienie było symbolem zwycięstwa nad latami prawnych i emocjonalnych ograniczeń. "Ostatnim razem, gdy Jamie próbował chronić córkę, stał się wrogiem publicznym numer jeden. Ludzie mówili, że chciał przejąć jej pieniądze, co nie jest prawdą. Teraz pytanie brzmi, czy ktoś w ogóle powinien znów interweniować i mierzyć się z falą krytyki" - dodało źródło Daily Mail.
Co wydarzyło się tej nocy?
Świadkowie zdarzenia mówią, że Spears zignorowała prośby znajomych, by nie siadała za kierownicą. Choć film przedstawia ją jako osobę zachowującą się nierozważnie, obsługa restauracji ma inne zdanie. Menedżer lokalu, Oliver Wynn, w rozmowie z magazynem Us Weekly zaprzeczył plotkom, jakoby piosenkarka była pod wpływem alkoholu. "Była bardzo spokojna i naprawdę miła. Po prostu zjadła coś, chwilę porozmawiała i wyszła" - powiedział.
Ta rozbieżność w relacjach tylko komplikuje sytuację. Jedni widzą w nocnym rajdzie powrót do dramatycznych wydarzeń z 2007 roku, gdy Spears ogoliła głowę i trafiła do szpitala, inni uważają, że to niefortunny incydent, który nie musi oznaczać poważniejszego kryzysu.
Cień przeszłości i medialna presja
W tle tych wydarzeń znów pojawia się były mąż piosenkarki, Kevin Federline, którego autobiografia - pełna oskarżeń o rzekome nadużycia i uzależnienia Spears - rozbudziła lawinę komentarzy. Reprezentant gwiazdy w rozmowie z Page Six skomentował publikację krótko: "On i inni zarabiają na jej kosztem. Niestety, robią to tuż po tym, jak zakończyły się wypłaty alimentów. Britney zależy tylko na jej dzieciach i ich dobru w obliczu tej sensacji".
Artystka również nie pozostaje bierna. W jednym z wpisów na Instagramie napisała: "Czuję, że dawno temu odebrano mi skrzydła i że doznałam uszkodzenia mózgu w tamtym czasie. Ale poszłam dalej i czuję się błogosławiona, że wciąż żyję". Choć jej słowa miały brzmieć jak zapewnienie o spokoju, fani odebrali je jako kolejny dowód, że Spears wciąż zmaga się z traumą po latach kurateli.









