Wielki hit Guns N' Roses powstał przypadkiem! Slash początkowo nie był przekonany
O tym, że hit "Sweet Child O' Mine" Guns N' Roses powstał zupełnym przypadkiem wiadomo nie od dziś. Gitarzysta zespołu, Slash w niedawnym wywiadzie przyznał, że początkowo kompletnie nawet nie lubił tego utworu i nie chciał grać go na żywo.

Mało kto spodziewał się w 1987 roku, że płyta "Appetite for Destruction" odniesie tak wielki sukces. Wiele czynników złożyło się na to, że wspólne dzieło Axla Rose'a, Slasha, Izzy'ego Stardlina, Duffa McKagana i Stevena Adlera obrosło taką legendą. Zdecydowanie nie brakowało tam przebojów, za którymi kryły się wyjątkowe historie. Nie inaczej było w przypadku "Sweet Child O' Mine".
Jak powstało Sweet Child O' Mine" Guns N' Roses?
Kultowy fragment, w którym Axl Rose śpiewa "Where do we go? Where do we go now?" powstał zupełnie przypadkowo. Wokaliście brakowało tekstu. Podczas sesji w studiu starał się znaleźć odpowiednie słowa, przez co zaczął powtarzać do siebie "where do we go?" (tłumaczenie własne - dokąd zmierzamy / co dalej). Producent Spencer Proffer, słysząc to, zaproponował, by wokalista dokładnie to zaśpiewał.
Utwór wyróżnia jednak nie tylko warstwa liryczna. Legendą obrósł także charakterystyczny riff gitarowy, który otwiera kompozycję. Slash, choć sam go napisał, w niedawnym wywiadzie dla "Guitar World" przyznał, że na początku nie podobał mu się balladowy charakter utworu.
"Muszę przyznać, że miałem z tym problem. To był riff, który wymyśliłem, i nie wiedziałem, co z nim zrobię. Wtedy tak naprawdę nad tym nie myślałem, ale zainspirował całą piosenkę. Zawsze to powtarzam, ale dla mnie byliśmy jak hardrockowy zespół w stylu Motörhead, więc jakiekolwiek ballady były trochę poza naszym repertuarem" - tłumaczył.
"Zagraliśmy raz jako support dla Teda Nugenta, kiedy nadszedł czas, żeby zagrać tę piosenkę, pomyślałem: 'O, kurczę...' I oczywiście za każdym razem, gdy graliśmy musiałem przed wszystkimi sam przypominać sobie riff. W tamtym czasie zwykle byłem trochę pijany i nigdy nie było wiadomo, co się wydarzy" - dodał.
Slash przyznał, że wiele z jego słynnych zagrywek i solówek nie było planowanych m.in. partie w "November Rain" czy "Welcome to the Jungle": "Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek siadł i rozkminiał którąkolwiek z nich. Szczególnie Jungle. Pamiętam, jak się za to zabierałem, do pewnego stopnia brzmi to bardzo uporządkowanie, ale po prostu takie były zmiany akordów. Czasami fajnie jest to sobie przypomnieć. Będąc na scenie, myśli błądzą, a ja później wracam i myślę o takich sprawach".








