donGURALesko "Latające ryby": Dźwiękczynienie [RECENZJA]

Gural nie zaskakuje, dopracował pomysł, który ma na siebie od kilku płyt. Tańczy na gruzach muru między kulturą wysoką i niską. Tańczy dobrze, ale szczerze mówiąc nie wiem czy trochę nie przecenia - siebie, samego medium i publiczności.

Okładka płyty "Latające ryby" donGURALesko
Okładka płyty "Latające ryby" donGURALesko 

Zacznę bez ceregieli, od guralowego pisania, bo to, że DGE dobrze zarapuje jest pewniejsze niż w banku. Rzucone na koniec płyty pytanie "Skąd ten sk***iel bierze ten flow" ma charakter retoryczny. Elastyczność gadki wynika z "amerykańskości" rapera, tego, że nie musiał zrzucać balastu polskiego mc, oduczać się nawijki kanciastej, jakby ciągle zażenowanej sobą, słowiańskiego pędu do skandowania. Ale też z dwóch dekad stażu, z osłuchania, zagranych koncertów, z setek godzin w studio, z chęci doskonalenia się i bycia najlepszym. Tak jakby Gural nie musiał już scenie niczego udowadniać, ale musiał sobie. I tak to powinno być.

No więc na początek dobra wiadomość, bo weteran będący w branży od lat 90., nigdy chyba nie pisał lepiej. Dlaczego? Bo nigdy nie było w tym więcej ruchu, koloru, dźwięku, zapachu. Wystarczy posłuchać wersów z "Wielkiego Błękitu": "Słychać darcie krępujących więzów / Słychać warkot benzów, wirują derwisze / Potem słyszę ciszę, pod sufitem wiszę".

A potem dołożyć sobie dajmy na to "Podróż do źródeł czasu", gdzie bardzo zgrabnie splata się kultura z naturą i sumuje egzotyka wielu kontynentów: "Wszechświat jest tylko drogą. To Heller Michał / Szuka Graala Parsifal, mapy w kory hieroglifach tkwią / Siódmy dzień tygodnia. Za dziesięć siódma / Upał siódmego grudnia. K***a. Wokoło Siudmak / Orinoko Paul płynie Fitzcarraldo / Z Rychleb, przez Bialskie, Złote, w Sowie przez Bardo / I dalej w głąb tej rzeki, by trącić Ziemi Struny / Po grób bez trumny, nad nim kwitnie ziele Yakruny". Hasłowo nie oznacza sucho, a pociągnięcie za którąkolwiek z nitek doprowadzi do kłębka.

Na "Latających rybach" udało się wiele. Nawet taki "Archipelag szczęśliwych wysp" - jakby koszmarnie nie brzmiało sformułowanie "erudycyjna piosenka radiowa w pół drogi między Kamilem Bednarkiem a Edwardem Stachurą", to sama piosenka brzmi lepiej. Sprawdza się ponadgatunkowa, filmowa, ilustracyjna "Ostatnia ryba".

W "Turoniu" postać biednego, oderwanego od kolędników stworzenia wpisuje się w polski krajobraz tak dobrze, gdyż wędruje nie tylko rzeczony turoń, melodia słowa pięknie idzie w parze z melodią bitu. Zresztą Gural ma rękę do bitów i szczęśliwie nie daje się ponieść sentymentom. "Jonasz" (posłuchaj!) podoba mi się głównie dzięki kreatywnemu podejściu producenta do lekkiego, melodyjnego trapowego bitu, a "Powidoki" robią to z samo z dancehallem, dzięki czemu mogą iść krokiem "elfim", choć po krasnoludzku przytupując.

Jest zatem dobrze, jednak materializuje się spore "ale". Miło jest widzieć w Guralu przeciwwagę dla czasów "ch***we, nie czytałem", w których nikt nie musi mieć wiedzy czy warsztatu, ale każdy musi mieć opinię. Tam gdzie obowiązuje skrót myślowy, redukcja do grepsu, a ironia usprawiedliwia dosłownie wszystko, tam raper nadpływa cały na perłowo swoją tratwą z drzew balsa na fali odniesień do literatury, filmu, sztuki. Oczywiście, że lepszy, bardziej pożyteczny i atrakcyjny estetycznie jest taki "namedropping" niż Gucci, Fendi i Prada, ale po pierwsze brak raperowi powściągliwości, a po drugie brzmi to już bardzo znajomo. Nie wiem, czy sztuczna inteligencja jest już dostatecznie wyrafinowana, ale stworzenie generatora tekstów donGURALesko wydaje się kwestią czasu i chęci.

Nie dość, że na "Latających rybach" dostajemy długaśny liryczny wykład, to co jakiś czas słychać odpuszczenie zwyczajowo ważnej w hip hopie techniki składania słów - "wieloryba / chyba / ryba" prosto z dziecinnej wyliczanki w refrenie "Jonasza", klejone do siebie przymiotniki na wejściu "Echa", wszystkie te "lasu/czasu" (jak babcię kocham, będę krzyczeć jeśli jeszcze raz to usłyszę) i "mowie/powie". Przejrzała treść z niedojrzałą formą to dość nużąca kombinacja.

Płyta cierpi również na syndrom wietrzenia szuflad. "Migają lampy II" to publicystyczny ton "Domu Otwartych Drzwi", "Muzyka miast", "Echo" i "Nie ma takiej ceny" (przynajmniej w pierwszej połowie) mogłyby swobodnie znaleźć się na (tegorocznym, znakomitym!) guralowym mixtape'ie "Szmaragd, miłość i krokodyl", zresztą przy większości kawałków ma się wrażenie wielkiej wypadkowej "Totemu Leśnych Ludzi" i "Magnum Ignotum". Płyta zbyt rzadko jest w stanie zaskoczyć - nie robi tego za specjalnie zestaw producentów (WhiteHouse, The Returners, Ceha/CCT, Tailor Cut, KillyrGod oraz James Wantana), gości (brak), tematów.

Niespodzianką jest chyba tylko "Dziadu", gdzie raper na pokładzie brzmiącym jak wariacja w temacie Neptunes łączy tak lubianą przez słuchaczy mixtape'ową dezynwolturę z bogactwem bezpretensjonalnych dla odmiany odniesień (Dr Hackenbush, Eis, język komentarzy na portalach), by wykpić zarzuty o lewactwo. "Gural jest płaskoziemiec, bo tłumaczy im tak świat Krzysztof Ziemiec / Piją do dna, wciąż czując pragnienie / zamiast grać dla nich, lepiej już zejść pod ziemię / Najpierw prośba, potem dziękczynienie / Dziad na scenie, robię dźwiękczynienie" - nawija z literackim smaczkiem, ale też dystansem, humorem, bez klaty wypiętej do orderów.

To ważne, bo jak facet jest tu takim poetą, nauczycielem, myślicielem, to aż kusi, żeby w myśl towarzyszącego internetowym dyskusjom motto "Nie zesraj się" rzucić szacownemu poznańskiemu Rumiemu pod nogi petardę i popatrzeć jak skacze z brodą, kosturem i tomem pod pachą.

Warto jednak zakończyć uczciwie, opinią, że "Latające ryby" są w porządku. I pamiętać, że z wielu postawionych zarzutów łatwo ukręcić bat na mnóstwo pleców na scenie. Rap wydaje się niezdolny do permanentnego zaskakiwania, zwykle nosił znamiona rzemiosła i aż chciałoby się znaleźć w historii ten moment, kiedy zaczęto wymagać od niego więcej niż to, żeby fajnie płynął, dobrze się słuchał, a tekst mu w tym po prostu nie przeszkadzał. donGURALesko jest trochę sam sobie winny, bo wspiął się na poziom gdzie "dobry rap na dobrych bitach plus coś w tekście" nie wystarczy. OK, jest poważnym kandydatem do miana polskiego rapera wszech czasów, wymagajmy wiele. Obecna płyta ponoć kończy trylogię rozpoczętą "Magnum Ignotum", zobaczymy jak będzie z nowym otwarciem. A może po prostu lepiej przestać pompować balonik?

donGURALesko "Latające ryby", Szpadyzor Records

7/10