OFF Festival: Te występy przyćmiły zagranicznych artystów. Koncerty Polaków, które zapisały się w historii
OFF Festival od lat przyciąga różnorodnych artystów, zarówno z zagranicy, jak i z Polski. Wśród występów nie brakuje tych, które na długo zapadają w pamięć uczestników – zwłaszcza gdy mowa o polskich wykonawcach. Od ciężarówki po filharmonię – to właśnie tu rodzą się emocje, artystyczne eksperymenty i niezapomniane momenty rodzimej sceny muzycznej na katowickim festiwalu.

OFF Festival to miejsce, gdzie awangarda spotyka muzykę popularną, a polscy artyści nierzadko kradną show międzynarodowym gwiazdom. W ciągu lat festiwal gościł wielu znakomitych rodzimych wykonawców, których koncerty zapisały się złotymi literami w historii imprezy. Oto subiektywny przegląd najlepszych polskich występów na OFF-ie - od 2013 do 2024 roku - który pokazuje, że krajowa scena ma nie tylko głos, ale i charyzmę.
Zbigniew Wodecki & Mitch & Mitch - jazzowa podróż w czasie
To był koncert, który wzruszył publiczność i zaskoczył krytyków. W 2013 roku na OFF-ie zabrzmiał klasyczny album Zbigniewa Wodeckiego z 1976 roku - jednak nie w oryginalnym wydaniu, lecz w jazzowo-symfonicznej interpretacji formacji Mitch & Mitch. Połączenie sentymentalnych melodii z nowoczesnym brzmieniem stworzyło widowisko, które udowodniło, że klasyka może żyć na nowo. Był to nie tylko hołd dla twórczości Wodeckiego, ale też pokaz siły współpracy pokoleń.
PRO8L3M - hip-hopowy manifest z dachu ciężarówki
W 2015 roku OFF Festival odważył się na niestandardowy krok. Koncert duetu PRO8L3M odbył się… na dachu radiowozu zaparkowanego na terenie festiwalu. Oskar i Steez, wtedy świeżo po premierze "Art Brut", zgromadzili tłum, który długo nie rozchodził się po koncercie. Ich występ był nie tylko demonstracją energii polskiego hip-hopu, ale też manifestem scenicznej kreatywności. Jak podsumował portal Porcys - "najlepsze, co polska scena mogła zaoferować".
WaluśKraksaKryzys - brutalna szczerość nowej fali
Na Scenie Perlage w 2022 roku pojawił się projekt WaluśKraksaKryzys - solowy głos nowej generacji, którego postpunkowa energia i teksty z pogranicza buntu i egzystencjalnego niepokoju idealnie wpisały się w estetykę OFF-a. Artur Waluś-Rawicz, bo tak naprawdę nazywa się artysta, udowodnił, że surowość i szczerość mają dziś szczególną wartość. Jego słowa: "to był super moment" - idealnie oddają emocje, jakie niósł ten koncert.
Trupa Trupa - powrót "Headache" i katartyczna podróż
Trupa Trupa na OFF-ie w 2023 roku zagrała cały materiał ze swojego kultowego albumu "Headache". Choć płyta ukazała się osiem lat wcześniej, to dopiero ten występ zamknął pewien rozdział w historii zespołu. Gdańska grupa zaprezentowała mieszankę postpunku i psychodelii, która według relacji festiwalowych mediów stanowiła "emocjonalną podróż bez optymizmu, ale w światowym stylu". Lider zespołu, Grzegorz Kwiatkowski, nie ukrywał wzruszenia - to był koncert bardziej wewnętrzny niż efektowny, a przez to wyjątkowy.
Hania Rani - filharmonia pośród drzew
Tego samego roku OFF Festival był świadkiem innego rodzaju magii - minimalistycznego, niemal medytacyjnego występu Hani Rani. Jej koncert na Leśnej Scenie przypominał bardziej filharmoniczny recital niż typowe festiwalowe granie. Pianistka poruszyła publiczność czułością i subtelnością, oferując przestrzeń do refleksji. Wśród entuzjastycznych opinii dominowały określenia "hipnotyzujący" i "mistyczny".
Edyta Bartosiewicz - akustyczna spowiedź legendy
Jeden z najbardziej intymnych koncertów w historii OFF-a odbył się w 2024 roku. Edyta Bartosiewicz wystąpiła solo, z gitarą, serwując publiczności emocjonalny powrót do lat 90. Jej występ w namiocie T Tent był jak osobista rozmowa z tysiącami słuchaczy - bez patosu, ale z ogromnym ładunkiem autentyczności. "Zegar", "Ostatni", "Jenny" - te utwory wybrzmiały jak nigdy dotąd. To był koncert, który przypomniał, jak wielką siłę mają proste środki i prawda w muzyce.
Dawid Podsiadło - gwiazda, która nie zapomniała, skąd przyszła
Choć Dawid Podsiadło na co dzień wypełnia stadiony, jego występ na OFF Festivalu w 2024 roku był powrotem do korzeni i ukłonem w stronę alternatywy, z której wyrósł. Artysta zaprezentował specjalnie przygotowany set z mniej znanymi utworami, rezygnując z największych radiowych hitów. Na scenie dominowała melancholia, nieoczywiste aranżacje i subtelna elektronika, a sam Podsiadło od początku zaznaczył: "Dziś gramy dla tych, którzy byli ze mną od początku". Publiczność przyjęła go z entuzjazmem - to był koncert pełen wdzięczności, intymności i muzycznej odwagi. OFF udowodnił po raz kolejny, że nawet najbardziej rozpoznawalni artyści mogą tu pokazać swoją mniej oczywistą twarz.