AC/DC na PGE Narodowym: „Rock’n’Roll nie zna wieku” [RELACJA]
Nie mam pojęcia, do jakiej kroplówki podłączają za kulisami panów z AC/DC. Skąd taka śmiała teza? Członkowie legendarnej grupy mają już swoje lata, ale takiej energii, jaką zaprezentowali 4 lipca na PGE Narodowym może pozazdrościć wielu młodych artystów. Klasę czuć było w każdym momencie występu.

Zanim jednak na PGE Narodowym swój występ rozpoczęła grupa znana z takich płyt jak "Highway to Hell" czy "Back in Black", na scenie pojawiło się The Pretty Reckless. Post-grunge'owy zespół dowodzony przez Taylor Momsen - którą to wielu wciąż pamięta z roli Cindy Lou w "Grinchu", a która to już dawno przestała się czuć komfortowo z wizerunkiem grzecznej i niewinnej dziewczynki - świetnie rozgrzewał gromadzącą się publiczność.
Taylor na potrzeby występu nauczyła się kilku polskich słów, które za każdym razem wprawiały w ekstazę osoby zgromadzone na PGE Narodowym. Trudno się dziwić - o ile "dziękuję" jest na porządku dziennym, tak "zróbcie hałas" już niekoniecznie. Liderka The Pretty Reckless skakała po scenie, śpiewała, tańczyła i czuć było autentyczną radość z jej strony z obecności w takim miejscu. Nawet jeżeli osoby, które przybyły na ten zespół stanowiły kosmiczną wręcz mniejszość tych, które przyjechały, to jestem przekonany, że miłośnicy AC/DC mogli poczuć się dość mocno zaintrygowani tym, co muzycznie mają do zaoferowania.
Angus Young tu był i rządzi
Kiedy na ekranach umiejscowionych po bokach sceny pojawiła się animacja samochodu pędzącego do Warszawy i wjeżdżającego na PGE Narodowy, stadion oszalał. Riffy "If You Want Blood (You've Got It)" stanowiły idealne rozpoczęcie koncertu, ale dopiero przy następującym po nim "Back in Black" czuć było dosadnie charyzmę zespołu dowodzonego przez Briana Johnsona i Angusa Younga.
Brian Johnson jeszcze kilka lat temu nie był w stanie grać koncertów AC/DC i na jakiś czas został zastąpiony przez Axla Rose'a? Zapomnijcie o tym - ten człowiek jest aktualnie w pełni sił, a jego krtań prawdopodobnie jest stworzona ze stali. Nie mam pojęcia, w jaki sposób jest w stanie wyciągać wszystkie dźwięki, orać swoje gardło do granic możliwości i dalej mówić.
Ale mimo wszelkich starań wokalisty AC/DC, muszę przyznać: to charyzmatyczny do bólu Angus Young gra ostatecznie pierwsze skrzypce i nikt - łącznie z Brianem Johnsonem - nie ma zamiaru zaprzeczać, że jest inaczej. Nie znam osoby, która w tym wieku nie chciałaby mieć aż tyle energii, co gitarzysta grupy. Jego wiek zdradzały co najwyżej siwe włosy ciągnące się spod czerwonej czapki.
Legendarny mundurek szkolny, stanowiący charakterystyczny element wizerunkowy Angusa, może sugerować, że ten człowiek nigdy się nie starzeje. Ba, jestem w stanie w to uwierzyć. Charakterystyczny ruch sceniczny, "kaczy chód" i bieganie po scenie były tu wszechobecne. To Angus kierował utworami, to on kończył każdy z nich, podbiegając do perkusisty i podskakując do niego z jednoczesnym wygrywaniem akordu kończącego utwór. To on był dyrygentem tego wszystkiego.
Na PGE Narodowym wybrzmiały wszystkie największe hity AC/DC
Muzycy zrobili przekrój po całej swojej dyskografii, zahaczając o swoje wszystkie największe przeboje, wliczając w to "Thunderstuck", "Highway to Hell", "You Shook Me All Night Long" czy nawet tytułowy
utwór z debiutanckiego "High Voltage". Patrząc na reakcje publiczności, która skakała i śpiewała dzieląc się wzajemnie pozytywną energią kierowaną ze sceny przez muzyków, to by oczywiście w pełni wystarczyło. O nic więcej przecież nie chodziło niż o zobaczenie i posłuchanie na żywo energii.
Dzwony, armaty, solówki, sztuczne ognie - czego chcieć więcej?
AC/DC nie byliby sobą, gdyby nie postanowili nieco urozmaicić wydarzenia. Wielki dzwon wysuwający się ze sceny podczas "Hells Bells" był tylko drobny dodatkiem przy tym, co nastąpiło później. Po wykonaniu serii numerów z "Let There Be Rock" Angus Young postanowił porwać publiczność na kilkanaście minut szalonego solo gitarowego. To wówczas czuć najbardziej było, że panowanie nad publiką to jego żywioł. Moment, w którym wszedł na platformę obecną na wysuniętą część sceny, a ta uniosła się w górę, po czym Angus grał swoje riffy leżąc na podłodze i udając porażonego prądem zdecydowanie wszyscy zapamiętają na długo. Jeszcze bardziej utkną w pamięci te momenty, w których przerywał swoje solówki, by słyszeć ekscytację osób obecnych na stadionie. I serio nie wiedziałem kto bawi się lepiej: publiczność zgromadzona na Narodowym czy gitarzysta AC/DC.
Po trwających co najmniej kilkanaście minut zabawach Angusa nadszedł czas na nieśmiertelne "T.N.T", po czym po boku sceny podświetlono armaty. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że to moment, w którym nastąpi "For Those About to Rock (We Salute You)". Wystrzały armat zsynchronizowane ze śpiewem Briana Johnsona i riffami wychodzącymi spod palców Angusa Younga robiły wrażenie. Nie mniejsze niż sztuczne ognie, które wystrzeliły zza sceny na koniec - niestety - ostatniego utworu tego wieczoru.
AC/DC na PGE Narodowym - klasa sama w sobie
Oczywiście PGE Narodowy jest obiektem mocno kontrowersyjnym pod kątem akustyki. Są pewne rzeczy, których się nie przeskoczy, wynikają zwyczajnie z budowy obiektu, bo same wrażenia słuchowe są mocno skorelowane z tym, w którym miejscu stadionu przebywamy. Mam poczucie jednak, że ekipa techniczna próbowała i tak wyciągnąć maksimum z tego, co otrzymali. I autentycznie cieszę się, że tam byłem, bo kto wie czy jeszcze kiedyś nastąpi okazja, aby zobaczyć na żywo AC/DC.
Zmierzając na koncert byłem przekonany, że z uwagi na wiek muzyków czy ich różnego rodzaju problemy zdrowotne, o których to informacje przewijały się w ciągu ostatnich lat, będę musiał im nieco wybaczyć. Na szczęście nie musiałem.
Po koncercie rozmawiałem moim przyjacielem i jego 11-letniego synem, którzy na koncert przyjechali aż z północy Polski. Młody - absolutnie zachwycony tym, co zaprezentowali AC/DC - powiedział mi, że w relacji wystarczyłoby zdanie "Ten koncert był zarąbisty". Jeżeli to by było za mało dla moich zleceniodawców, to mam po prostu skopiować to zdanie na 2 strony edytora tekstowego, w którym piszę tę relację. To prawda - to by wystarczyło. Dzięki Tytus za radę.