Phil Collins jeszcze żyje. Relacja z koncertu w Warszawie
"Miałem operację pleców i moja stopa jest sp...dolona" - powiedział po polsku na początku swojego występu w Warszawie Phil Collins. Choroba odcisnęła na nim spore piętno, ale i tak środowy koncert (26 czerwca) na PGE Narodowym zapamiętamy na dłużej.
Można było mieć spore obawy przed tym występem. Od dłuższego czasu widać było, że Phil Collins w przeciwieństwie do niektórych lepiej zakonserwowanych weteranów rocka już nie może sobie pozwolić na sceniczne szaleństwa.
Na początku 2016 roku muzyk rozpoczął serię reedycji solowych płyt, poszerzonych o pochodzące z prywatnego archiwum kompozycje w wersjach demo i live. Do sprzedaży trafiła także składanka "The Singles" a także autobiografia "Not Dead Yet".
To właśnie od tytułu tej książki wzięła nazwę solowa trasa koncertowa "Still Not Dead Yet Live", bo Collins w ten sposób zdecydował się wrócić z muzycznej emerytury, by ponownie zaprezentować na żywo serię własnych przebojów, które w dużej mierze kształtowały popową scenę lat 80., do dziś pozostając jednym z symboli tamtej epoki.
Gdy Collins wspierając się na lasce wszedł na scenę, przywitała go owacja na stojąco. To wtedy dosadnie - jak zacytowaliśmy na początku - wytłumaczył się ze swojego stanu zdrowia. Skutki operacji sprawiają, że praktycznie cały koncert zmagający się z bólem wokalista spędził na swoim krześle, dyrygując licznym zespołem. Gdy głos Collinsa (słychać, że problemy zdrowotne odbiły się też na jego formie wokalnej) momentami słabł, pomagali mu muzycy i publiczność.
Szczególnie mocne wsparcie otrzymał od żywiołowego, czteroosobowego, mieszano damsko-męskiego chórku i tak samo licznej sekcji dętej. Nie można pominąć reszty ekipy, która także nie wypadła sroce spod ogona. Gitarzysta Daryl Stuermer to stary druh jeszcze z czasów Genesis). Drugi gitarzysta Ronnie Caryl towarzyszy Collinsowi jeszcze dłużej, bo od 50 lat.
Długobrody basista Leland Sklar jako sesyjny muzyk wziął udział w nagraniu ponad 2000 (!) płyt z czołówką sceny popowej, rockowej i country. Nieco schowany za swoimi klawiszami pojawił się Brad Cole, a za perkusjonalia odpowiadał Richie "Gajate" Garcia, nadający niektórym utworom roztańczonego klimatu latino.
Największą owację - oprócz głównego bohatera wieczoru - wzbudził jednak siedzący za perkusją Nicholas Collins, 18-letni syn Phila, który idzie w ślady słynnego taty, który w Genesis pierwotnie obsługiwał właśnie bębny, by mikrofon przejąć na stałe po odejściu Petera Gabriela w 1975 r.
Collins junior miał swój moment, by pokazać niemałe już umiejętności, gdy (razem z Richie'em Garcią) otrzymał swoje dłuższe pięć minut na popisy solowe. Obaj perkusiści pojawili się też u boku Collinsa seniora wraz z instrumentami o nazwie cajón, a Phil mógł choć przez chwilę też oddać się bębnieniu - rozstanie z pałeczkami to efekt problemów z nerwami po operacji kręgów szyjnych.
"300 lat temu byłem w zespole o nazwie Genesis. Wciąż jesteśmy dobrymi przyjaciółmi" - tak Collins zapowiedział dwa utwory z repertuaru tej formacji: "Throwing It All Away" (posłuchaj!) i "Follow You Follow Me" (na telebimach mogliśmy zobaczyć wideo przypominające historię Genesis: fragmenty teledysków, nagrań z koncertów i ze studia, czy materiały zza kulis). Pod koniec usłyszeliśmy jeszcze przebój "Invisible Touch" (sprawdź!), w którym słychać było, że upał panujący w Warszawie dał się mocno Philowi we znaki.
"Gorąco, co? Dobry zespół, prawda?" - dopytywał Collins, bo pod zamkniętym dachem PGE Narodowego panowała nieprawdopodobna duchota, a temperatura nawet po zachodzie słońca dobrze przekraczała 30 stopni.
Nazwę obiektu powinno się raczej zmienić na Studnia Narodowa (przynajmniej na koncerty) - dudniący efekt pogłosu i niosące się echo powodują, że nie sposób poprawnie odpowiedzieć na pytanie "Czy państwo mnie wyraźnie słyszą?". Szkoda.
Wspomniany Nicholas Collins został sam z tatą podczas ballady "You Know What I Mean" (posłuchaj!). Nieco zapomniany utwór z solowego debiutu "Face Value" (1981) Phil zarzucił na lata, przypominając go dopiero od powrotu na scenę. To właśnie junior - grający tu na fortepianie - miał stać za pomysłem przywrócenia tego nagrania do setlisty.
Wszyscy czekali też na ikoniczną partię perkusji w przeboju "In the Air Tonight", który do dziś pozostaje jednym z symboli lat 80. (swoje zrobiło też wykorzystanie go w serialu "Policjanci z Miami"). Magia wciąż działa.
Końcówka koncertu to znów powrót do rozśpiewanych i kipiących energią piosenek, w których wiodące role przejęli chórek i dęciaki: "You Can't Hurry Love" (w oryginale utwór The Supremes), "Dance Into the Light", "Easy Lover" (pierwotnie Collins wykonywał ją w duecie z Philipem Baileyem) i "Sussudio ".
Bis mógł być tylko jeden - "Take Me Home". Phil, zabierz mnie do domu.
PS W roli gościa specjalnego wystąpił Nile Rodgers - wielokrotnie nagradzany Grammy kompozytor, producent, aranżer i gitarzysta. Na scenie towarzyszyła mu jego mieszająca soul, disco, funk, r'n'b i pop grupa Chic.
Rodgers to jeden z muzyków, którego nazwiska mogą nie wszyscy kojarzyć, ale wszyscy znają jego piosenki. Tworzył i nagrywał z m.in. Dianą Ross, Davidem Bowie, Madonną, Lady Gagą, Duran Duran, czy ostatnio choćby Daft Punk, a płyty z jego udziałem sprzedały się w ilości ponad 300 milionów sztuk.
W Warszawie mieliśmy okazję usłyszeć m.in. takie przeboje, jak choćby "I'm Coming Out" Diany Ross, "We Are Family" Sister Sledge, "Get Lucky" Daft Punk czy zaśpiewane przez perkusistę Ralpha Rolle'a "Let's Dance" Davida Bowie.
Sam Rodgers przypomniał historię z 2010 r., gdy wykryto u niego agresywną postać raka prostaty. Muzyk postanowił wówczas pisać jeszcze więcej piosenek, tworzyć jeszcze więcej muzycznych kolaboracji i grać jeszcze więcej koncertów. Trzy lata później lekarze stwierdzili, że jest całkowicie wyleczony z choroby nowotworowej. To się nazywa siła muzyki!
Setlista koncertu Phila Collinsa w Warszawie:
"Against All Odds (Take a Look at Me Now)"
"Another Day in Paradise"
"Hang in Long Enough"
"Don't Lose My Number"
"Throwing It All Away"
"Follow You Follow Me"
"I Missed Again"
"Who Said I Would"
"Separate Lives"
trio perkusyjne
"Something Happened on the Way to Heaven"
"You Know What I Mean"
"In the Air Tonight"
"You Can't Hurry Love"
"Dance Into the Light"
"Invisible Touch"
"Easy Lover"
"Sussudio"
bis:
"Take Me Home".
Michał Boroń, Warszawa