Nie może znieść swojego największego przeboju. "Bzdurny. Poszedłem na łatwiznę"
Godzinami analizują jego teksty, komentują każdą zmianę fryzury, a nawet dyskutują w sieci z jego dziewczyną - wokalista Arctic Monkeys na własnej skórze przekonał się, co to znaczy być idolem. Pewnie kiedy Alex Turner zakładał zespół, nawet nie wyobrażał sobie, że tak się potoczy jego kariera, chociaż niewiele brakowało, żeby artysta - zamiast muzykiem - został sportowcem.
Bystry, ale niezbyt przejęty szkołą - tak wspominali Alexa Turnera jego nauczyciele. Ten drugi element najbardziej martwił rodziców chłopaka, którzy sami uczyli w szkole. Oboje bali się, że na przykładzie syna będą kiedyś pokazywać podopiecznym, jak kończą ci, którzy nie przykładają się do lekcji. Turner faktycznie robił, co mógł, żeby wymigać się na przykład od rozwiązywania zadań z matematyki, za to na muzyce radził sobie świetnie. Dzisiaj wokalista jest przykładem tego, co się dzieje, kiedy ktoś postawi na swoją pasję i jest po prostu dobry w tym, co robi.
Alex Turner - Niedoszły hiphopowiec
W rodzinnym domu Alex słuchał nie tylko pogadanek o tym, jak ważna jest edukacja, ale też muzyki - i to w bardzo dużych ilościach. Rodzice artysty uwielbiali kolekcjonować płyty. W dzieciństwie wokalista na okrągło słuchał więc takich gigantów jak David Bowie, Led Zeppelin czy The Beatles. Ojciec Turnera, poza tym, że uczył muzyki i fizyki, był wielkim fanem jazzu. David lubił zresztą po godzinach wstępować z różnymi zespołami. Sam grał swego czasu na pianinie, klarnecie i saksofonie. Rodzice próbowali zresztą namówić małego Alexa, żeby też nauczył się grać na pianinie, ale artyście brakowało wtedy zapału i wrócił do lekcji dopiero po latach.
Dzisiaj muzyk mówi, że jednym z jego ulubionych artystów wszech czasów jest Frank Sinatra, jednak nastoletni Turner miał na ten temat zupełnie inne zdanie. Wokalista i jego sąsiad, a dzisiaj perkusista Arctic Monkeys, Matt Helders, uwielbiali hip hop. Znali na pamięć teksty piosenek Dr. Dre i grupy Wu-Tang Clan, a nawet sami tworzyli amatorskie utwory. Fascynacja tym gatunkiem skończyła się, kiedy muzycy zakochali się w rocku. Alex dostał wtedy w prezencie świątecznym gitarę, a niewiele później zrobił z niej wyjątkowo dobry użytek. Muzyk szybko zdecydował, że chce założyć zespół. Turner zaczął namawiać Matta, żeby też nauczył się na czymś grać. Helders nie miał wielkiego wyboru, bo została mu tylko perkusja, ale dzisiaj chyba nie narzeka. Wokalista marzył oczywiście o tym, żeby jego grupie się udało, jednak przy okazji miał plan na studia. Kiedy okazało się, że Arctic Monkeys nieźle idzie tworzenie piosenek, Alex postanowił zrobić sobie rok przerwy, który poświęcił na muzykę i pracę w barze. Gdyby nie wyszło mu z zespołem, artysta wylądowałby na uczelni, ale sami się domyślacie, że nie dotarł już wtedy na żadne wykłady.
Może trudno to sobie wyobrazić, ale niewiele brakowało, żeby Alex zamiast na scenie, wylądował na boisku. Muzyk był w szkole świetnym sportowcem, niektórzy nauczyciele uważali go nawet za najlepszego koszykarza w placówce. Ta miłość do kosza skończyła się jednak nagle, do tego przypadkiem. "Kiedy miał 14 lat, złamał rękę na moich zajęciach z WFu. Trafił do szpitala na jakiś tydzień. Zrobiliśmy zrzutkę i kupiliśmy mu voucher na płytę CD" - wspominał w "The Guardian" Mark Coleman, dawny nauczyciel wokalisty. Pedagog nie miał wtedy pojęcia, że przykłada rękę do zmiany zainteresowań podopiecznego, chociaż po latach Coleman przyznał, że jest dumny z muzycznej kariery Alexa i zawsze może liczyć na wejściówki na koncerty dawnego ucznia.
Nauczyciel dodał, że członkowie Arctic Monkeys nigdy nie popisywali się szczególnie swoimi muzycznymi zdolnościami, nie brali udziału w żadnych konkursach talentów. Co więcej, Alex na początku nawet nie wyobrażał sobie bycia wokalistą. Grupa zaczęła swoją działalność z zupełnie inną osobą za mikrofonem, ale pierwotny wokalista nie bardzo miał motywację do pracy, więc szybko zrezygnował. Ostatecznie Turner zajął się śpiewaniem, bo nie miał już wyboru, chociaż muzyk był tak nieśmiały, że wizja bycia liderem zwyczajnie go przerażała. Dzisiaj artysta potrafi porwać publiczność i na każdym koncercie udowadnia, że jest świetnym showmanem, nawet jeśli prywatnie nadal daleko mu do najbardziej wyluzowanego człowieka w branży. Alex musiał jednak bardzo szybko oswoić się z popularnością, a hasła "Alex Turner wzrost/dziewczyna/wiek" wpisywane masowo w internetowe wyszukiwarki są najlepszym dowodem na to, że muzyk zwyczajnie stał się idolem.
Koncert, który zmienił jego życie
Gdybyście chcieli podziękować jakiemuś zespołowi za zainspirowanie Turnera do założenia Arctic Monkeys, śmiało możecie się odezwać do Queens of the Stone Age, The White Stripes, The Hives i The Strokes. "Te grupy miały w sobie tyle energii i pasji. Właściwie zaczęliśmy od grania piosenek The Strokes i The White Stripes w garażu rodziców Alexa" - powiedział "Los Angeles Times" perkusista Matt Helders. W 2003 roku trzej 16-latkowie: Alex, Matt i Andy, pierwszy basista Arctic Monkeys, pojechali do Londynu. W Alexandra Palace występował wtedy ich nowy ulubiony zespół, czyli The Stokes. Po tym koncercie ekipa była już pewna, że musi zmienić styl ubierania, a przede wszystkim, że też chce robić muzykę i zagrać kiedyś w takim miejscu. Nastolatkowie byli dodatkowo oszołomieni, bo wśród publiczności spotkali Pete'a Doherty'ego z The Libertines.
Dwa lata później role się odwróciły, bo to The Strokes oglądali koncert nowego, młodego zespołu. Tak się złożyło, że ta grupa nazywała się Arctic Monkeys. Turner i spółka mieli materiał na zaledwie ponad 20 minut występu, ale to wystarczyło, żeby zachwycić kolegów po fachu. Dzisiaj muzycy obu zespołów są dobrymi kolegami, którzy spotykają się na festiwalach. Fascynacja Alexa The Strokes nie przeszła wraz z wiekiem. Arctic Monkeys zdarza się grać covery piosenek nowojorczyków, a nawet nawiązywać do nich w swoich utworach. W "Star Treatment" Turner śpiewa: "I just wanted to be one of The Strokes. Now look at the mess you made me make".
Arctic Monkeys zagrali pierwszy koncert w połowie 2003 roku w Sheffield, czyli w swoim rodzinnym mieście. Grupa na początku sprzedawała własnoręcznie wypalane płyty z piosenkami podczas swoich występów. Ludzie polecali i pożyczali sobie nagrania, o zespole robiło się coraz głośniej, aż w końcu wydarzyło się coś, co na dobre zmieniło życie chłopaków: dzięki serwisowi MySpace grupa zdobyła popularność w sieci. Formacja podpisała kontrakt, a debiutancki singel "I Bet You Look Good on the Dancefloor" stał się przebojem. Arctic Monkeys do dziś oczywiście grają piosenkę na koncertach, chociaż nie jest to ulubiony utwór Alexa. Już w 2005 roku muzyk powiedział "The Guardian": "Ten kawałek jest trochę g**niany. Tekst jest bzdurny. Poszedłem na łatwiznę. To mogłaby być wielka piosenka. Nie chciałbym być znany wyłącznie z tego utworu, bo jest trochę tandetny". Wokalista już wtedy zaskakiwał szczerością, a na pewno był jeszcze przed szkoleniem z marketingu. W każdym razie z Turnerem nie zgodziliby się fani, którzy szaleją za każdym razem, kiedy tylko ze sceny popłyną pierwsze dźwięki tej piosenki. Na pocieszenie: muzykowi zdarza się co jakiś czas zmieniać zdanie na temat własnej twórczości, więc nie zdziwcie się, jeśli usłyszycie od Alexa, że jednak bardzo polubił ten utwór.
Oldskulowa gwiazda
Trochę niedzisiejszy człowiek, który z jednej strony jest gwiazdą rocka, a z drugiej wycofanym poetą - wokalista idealnie pasuje do tego opisu. Alex nie jest wielkim miłośnikiem popularności, chociaż nie ukrywa się na ulicach pod wielkimi, ciemnymi okularami i czapką. Artysta nie odmawia zdjęć z przypadkowo spotkanymi fanami, ale ogólnie jego podejście do realiów rynku muzycznego jest nieco oldskulowe. Kiedy koledzy po fachu produkują się w mediach społecznościowych i robią wszystko, żeby zainteresować ludzi swoimi piosenkami, Turner nie prowadzi nawet własnego profilu w sieci. Wokalista ma zapewne prywatne konto, choćby na Facebooku, dla znajomych, ale dobrze je ukrywa. Raczej nie liczcie więc na to, że muzyk uraczy świat na przykład tanecznymi popisami na TikToku.
Turner jest dzisiaj uważany za jednego z najlepszych tekściarzy na rockowej scenie, ale idol sam ma idoli. Jednym z ulubionych twórców muzyka jest John Cooper Clarke, nazywany "punkowym poetą". Clarke zresztą nawet wygląda jak połączenie Boba Dylana i Alice'a Coopera, a resztę zdradzają już jego wiersze. Alex po raz pierwszy usłyszał o artyście, kiedy jego nauczyciel angielskiego odczytał w klasie wiersz "I Wanna Be Yours". "Nadstawiłem wtedy uszu, bo nigdy wcześniej nie słyszałem czegoś takiego" - wspominał po latach wokalista. Muzyk jest od tej pory wielkim fanem poety. Kiedy Arctic Monkeys na dobre rozpoczęli karierę, Turner miał okazję spotkać się i porozmawiać z Johnem, a kilka lat później to właśnie poeta wręczał zespołowi nagrodę podczas gali NME Awards.
Wokalista oddał hołd swojemu idolowi na płycie Arctic Monkeys "AM", na której znalazła się piosenka właśnie na podstawie pamiętnego wiersza ze szkoły. Alex dodał parę zdań od siebie i zachwycił Clarke'a. "Wykonał świetną robotę. Nie mógłbym być bardziej dumny" - powiedział John. Poeta nie ukrywa też, że ma za co dziękować młodszemu koledze, bo dzięki Turnerowi przybyło mu wielu nowych czytelników.
Czytaj też: