Red Hot Chili Peppers: Posklejać zespół na nowo

W poniedziałek, 29 sierpnia, ukazał się nowy album Red Hot Chili Peppers. Aż pięć lat trwała wydawnicza przerwa słynnej kalifornijskiej grupy. W tym czasie z zespołu odszedł znakomity gitarzysta John Frusciante. Czy "Papryczki" będą jeszcze błyszczeć?

Od lewej: Chad, Anthony, Josh i Flea. Czy w tym składzie zawojują świat?
Od lewej: Chad, Anthony, Josh i Flea. Czy w tym składzie zawojują świat?Oficjalna strona zespołu

151 koncertów zagrali w 2006 i 2007 roku w ramach światowej trasy po wydaniu albumu "Stadium Arcadium". Byli zmęczeni. Nie tylko występami, ale i sobą.

W trakcie kolejnych miesięcy i tygodni koncertowania forma zespołu spadała. Często nie chciało im się występować dłużej niż półtorej godziny. Tylko basista Flea starał się utrzymywać kontakt z publicznością. Wokalista Anthony Kiedis nie odzywał się do nikogo. Jego głos brzmiał fatalnie.

Gołym okiem widać było, że z Papryczek wyparowała cała energia. Po zakończeniu trasy muzycy zgodnie uznali, że potrzebują przerwy.

Pracowity wypoczynek

Perkusista Chad Smith postanowił odreagować... rzucając się w wir pracy. W pewnym momencie brał udział w czterech projektach naraz! Najciekawszym była bez wątpienia supergrupa Chickenfoot, w której występował z Sammym Haggarem, Michaelem Anthonym (byli członkowie Van Halen), a także z wirtuozem gitary Joe Satrianim.

Flea również nie próżnował muzycznie. Występował w świetnie przyjętym duecie z Thomem Yorke'iem z Radiohead, a także zarejestrował partie basu na solowej płycie Frusciante - "The Empyrean".

Inaczej było z Anthonym Kiedisem. Ten - w obliczu problemów osobistych - zupełnie zarzucił śpiewanie. Wokalista musiał przede wszystkim uporać się z chorobą nerek. Do tego doszło jeszcze bolesne rozstanie z partnerką, modelką Heather Christie, z którą ma syna. By znaleźć wytchnienie od problemów, frontman Papryczek surfował po oceanie.

Raz na jakiś czas Anthony, Flea i Chad spotykali się na meczach koszykarskiej drużyny LA Lakers.

John Frusciante już w 2007 roku wiedział, że jego druga przygoda z zespołem dobiegła końca. Gitarzystę nie pociągały już wielkie tłumy, nie odczuwał radości z bycia częścią wielkiej, rockowej machiny. Mówimy o facecie, który w ciągu roku potrafił wydać sześć solowych albumów, w ogóle nie przejmując się ich sprzedażą.

Punkt zwrotny

"Kocham ten zespół i wszystko, czego razem dokonaliśmy. Rozumiem i cenię to, że nasza praca znaczy tak wiele dla ludzi, ale muszę podążać własną drogą. Sztuka nigdy nie wiązała się dla mnie z poczuciem obowiązku. Zajmuję się nią, ponieważ sprawia mi to radość, ponieważ jest czymś ekscytującym" - mogliśmy przeczytać w oficjalnym oświadczeniu Johna Frusciante.

"Przez ostatnie 12 lat bardzo zmieniłem się jako człowiek i jako artysta. Do tego stopnia, że dalsze funkcjonowanie w zespole byłoby wbrew mojej naturze. Zrobiłem to, co musiałem zrobić" - podkreślał gitarzysta.

"Moment, w którym John powiedział, że zamierza podążyć dalej, był przewidywany od dłuższego czasu. Dzięki temu byliśmy emocjonalnie przygotowani na jego decyzję. Nie można pracować z kimś, kto nie ma na to ochoty. Ale nie myślcie sobie, że John kopał i krzyczał" - zaznacza Anthony Kiedis.

Zobacz Red Hot Chili Peppers jeszcze z Johnem Frusciante (niesamowita solówka pod koniec):


Odejście Frusciante nastąpiło w trakcie przerwy w działalności Papryczek. Gitarzysta wprost stwierdził, że nie wróci już z kolegami do studia na nagranie kolejnego albumu. Był to cios przede wszystkim dla Flea, przyjaciela i największego orędownika talentu Frusciante.

"John to fenomenalny muzyk, który miał olbrzymi wpływ na naszą muzykę jako kompozytor, jako gitarzysta, wokalista. Był niezwykle intensywną częścią naszego zespołu. John odpowiadał za ogromną część tego, co robiliśmy. Wydawało mi się, że bez niego nigdy nam się nie uda. Że głupotą byłoby próbować zrobić coś bez niego" - opowiada basista.

Frusciante to jeden z najciekawszych gitarzystów świata i zarazem wyjątkowo utalentowany kompozytor. Ma dar do tworzenia chwytliwych riffów, a także zdolność do improwizacji - podczas koncertów wymyślał emocjonalne solówki na poczekaniu.

Mimo że przez Red Hot Chili Peppers przewinęło się dziewięciu gitarzystów (licząc następcę Frusciante), to on brał udział w nagrywaniu najważniejszych albumów: "Mother's Milk", "Blood Sugar Sex Magik" czy "Californication".

Pytanie, czy zespół podniesie się po jego odejściu, było jak najbardziej zasadne.

Zobaczcie, jak świetnie rozumieli się Flea i John:


Ten nowy

Po co szukać nowego gitarzysty skoro już go od dawna mamy? - stwierdzili muzycy.

31-letni Josh Klinghoffer, prywatnie przyjaciel Frusciante, koncertował z Papryczkami jako muzyk sesyjny przez wiele lat. Klinghoffer to nie tylko gitarzysta. Potrafi grać m.in. na - proszę zapiąć pasy - fortepianie, trąbce, skrzypcach, perkusji, basie, saksofonie czy cymbałach.

"Zaufaliśmy Joshowi jako muzykowi, naszemu przyjacielowi, kompozytorowi. To bardzo oddany sprawie artysta" - chwali młodszego kolegę Anthony Kiedis.

Wokalista przekonuje, że muzycznie zaiskrzyło między nimi już podczas pierwszej próby na poważnie.

Czytaj naszą recenzję!

Bardzo kontrastuje introwertyczny Josh z kolegami, którzy dorobili się statusu gigantów. Kiedy Anthony i Flea ściągają koszulki, on pałęta się gdzieś w bluzie i czapeczce z daszkiem na drugim planie. Podczas rozmów z dziennikarzami patrzy w dół, gubi się, nerwowo splata dłonie. Dopiero po dołączeniu do Red Hot Chili Peppers udzielił swojego pierwszego w życiu wywiadu.

Anthony, Flea i Chad robią wszystko, by poczuł się ważną częścią zespołu. Choć ciężar komponowania przeszedł na basistę, Josh również miał swój znaczący udział w procesie tworzenie albumu "I'm With You". Nowa płyta Papryczek właśnie ujrzała światło dzienne.

"To nowy zespół. Ta sama nazwa, ale zupełnie nowa grupa" - powiedział Chad Smith tuż przed premierą wydawnictwa.

Zobacz teledysk do pierwszego singla w nowym składzie:


Choć płyta jest całkiem przyzwoita, wątpliwości nie brakuje. Czy zamknięty w sobie Josh poradzi sobie w tak potężnej machinie? Czy wytrzyma presję? Czy brak Johna spowoduje, że zespół nie nagra już żadnego wielkiego albumu?

Pamiętajmy, że "I'm With You" to dopiero pierwszy krok po zmianie składu.

Anthony Kiedis i Flea, którzy w 1983 roku zakładali zespół, już dawno nie byli w tak trudnej sytuacji - z jednej strony ryzyko wypalenia i autoplagiatu, z drugiej brak kluczowego dotychczas ogniwa. Jeśli uda im się posklejać formację na nowo i jeszcze zaimponować świeżymi pomysłami, staną w kolejce po przymiotnik "wybitny". A może już dawno tam stoją?

Michał Michalak

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas