Kiedy odszedł z zespołu, poczuli ulgę

Muzycy zespołu Red Hot Chili Peppers z niepokojem, ale i ulgą przyjęli decyzję gitarzysty Johna Frusciante, który postanowił opuścić grupę.

Anthony Kiedis i Flea z nowym gitarzystą Joshem Klinghofferem (w środku) fot. Noel Vasquez
Anthony Kiedis i Flea z nowym gitarzystą Joshem Klinghofferem (w środku) fot. Noel VasquezGetty Images/Flash Press Media

Przypomnijmy, że John Frusciante opuścił kalifornijską grupę w 2009 roku, by skoncentrować się na karierze solowej. Jego miejsce zajął Josh Klinghoffer, który z zespołem nagrał album "I'm With You". Premierę płyty wyznaczono na 30 sierpnia.

Wokalista Anthony Kiedis podzielił się z gazetą "The Sun" własnymi odczuciami na temat odejścia utalentowanego i charyzmatycznego muzyka.

"Moment, w którym John powiedział, że zamierza podążyć dalej, był przewidywany od dłuższego czasu. Dzięki temu byliśmy emocjonalnie przygotowani na jego decyzję" - przyznał frontman "Papryczek".

"Nie można pracować z kimś, kto nie ma na to ochoty. Ale nie myślcie sobie, że John kopał i krzyczał" - Kiedis zaznacza, że w grupie nie dochodziło do kłótni.

"Kiedy odszedł, poczułem ulgę, ale pozytywną ulgę" - podkreślił wokalista.

Basista Flea przyznał natomiast, że początkowo wpadł w kryzys z powodu decyzji Johna Frusciante, który był utalentowanym kompozytorem i w dużej mierze przyczynił się do sukcesów Red Hot Chili Peppers.

"John odpowiadał za ogromną część tego, co robiliśmy. Wydawało mi się, że bez niego nigdy nam się nie uda. Że głupotą byłoby próbować zrobić coś bez niego" - przyznaje muzyk na łamach "The Sun".

"Kiedy wreszcie odszedł, zderzyłem się z nową rzeczywistością i zrozumiałem nie tylko, że musimy iść do przodu, ale że możemy to zrobić" - wspomina Flea.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas