Polacy mają obsesję na punkcie Marcusa i Martinusa: "Fani byli wszędzie” [WYWIAD]
W ramach marcowej trasy koncertowej, duet ze Skandynawii - Marcus & Martinus, ponownie odwiedził Polskę. To była dobra okazja, by porozmawiać z nimi o ubiegłorocznym albumie, występie na Eurowizji oraz wspomnieniach z poprzedniego warszawskiego koncertu.

Wiktor Fejkiel (Interia Muzyka):"Unforgettable" to wasz pierwszy album od sześciu lat - dlaczego zdecydowaliście się wrócić właśnie w ubiegłym roku?
Marcus: Nie nazwałbym tego powrotem, bo przez ten czas wciąż wydawaliśmy muzykę. Może rzeczywiście nie były to krążki długogrające, ale za sprawą pojedynczych utworów, cały czas pozostawaliśmy aktywni.
Martinus: Minęło sporo czasu od naszego ostatniego albumu i uznaliśmy, że to odpowiedni moment, by ponownie wydać pełny album. To było dla nas naprawdę ważne, ale i ekscytujące, bo nic nie daje takiej satysfakcji jak stworzenie kompletnego albumu. Nie chcemy zdradzać zbyt wiele, ale być może na kolejny nie trzeba będzie tyle czekać (śmiech).
Jak przez ten czas zmieniło się wasze podejście do muzyki i procesu wydawniczego?
Martinus: Muzyka zmienia się w niezwykle szybkim tempie, zwłaszcza jeśli chodzi o sposób jej promowania i wydawania. Kiedyś dużo zależało od wywiadów i tradycyjnych mediów, teraz ogromną rolę odgrywa TikTok i inne media społecznościowe. To właśnie na takich platformach muzyka się rozprzestrzenia, więc naturalnie staramy się tworzyć kawałki, które będą miały szansę zaistnieć na nich. To duża zmiana, od której nie uciekniemy. Patrząc jednak na pozytywy, daje nam to możliwość kreatywnego podejścia do promocji, w co zawsze byliśmy nieźli (śmiech).
Album "Unforgettable" jest skierowany głównie do skandynawskiej publiczności, czy celujecie w szerszy, europejski rynek?
Marcus: Krążek "Unforgettable" był dość bezpośrednio powiązany z singlem, o tym samym tytule, z którym reprezentowaliśmy Szwecję na Eurowizji 2024. Siłą rzeczy, myśleliśmy o Europie, ale i całym świecie, ponieważ konkurs gromadzi bardzo zróżnicowaną publiczność.
Martinus: Nie ograniczaliśmy się tylko do Skandynawii, to by było jak strzał w kolano. Chcieliśmy trafić do jak najszerszej publiczności.
Napotkaliście jakieś trudności podczas pracy nad albumem?
Martinus: Nie, chyba nie.
Marcus: Tworzenie tego krążka, to był naprawdę bardzo przyjemny proces. Samo robienie muzyki to nasza pasja - żyjemy tym na co dzień. Traktujemy to jako przygodę, która ma nam dawać jak najwięcej pozytywnych emocji.
Na początku 2025 roku ukazał się wasz najnowszy singiel "Wonder" - czy to zapowiedź kolejnego albumu?
Martinus: Raczej nie traktujemy tego jako zapowiedź nowego stylu czy nowego krążka. Cały czas chcemy wydawać nową muzykę i odwdzięczać się naszym fanom za ich wsparcie. Natomiast kto wie, ale może już za rok pojawi się nowy album - w każdym razie cały czas nad nim pracujemy.
Myślicie o tym, by zrezygnować ze śpiewania po angielsku na przyszłych utworach?
Marcus: W dość naturalny sposób, dużo o tym myślimy. Jednak coraz więcej fanów mamy międzynarodowych, a już szczególnie po Eurowizji, więc póki co, angielski jest najlepszym dla nas wyborem.
Martinus: Natomiast nigdy nie mów nigdy - może jeszcze się coś pojawi w naszym ojczystym języku.
Na ubiegłorocznej Eurowizji zajęliście 9. miejsce - odbieracie to jako sukces, czy jednak jest to dla was rozczarowujący wynik?
Martinus: Nie ważne za co się zabieramy, to zawsze chcemy osiągnąć jak najlepszy wynik, a już szczególnie jeśli mówimy tutaj o reprezentowaniu tak bliskiego nam kraju. Wiedzieliśmy jednak, że Szwecja już wygrała rok wcześniej, co automatycznie podnosi nam poprzeczkę - jeszcze żaden kraj nigdy nie wygrał dwa razy z rzędu.
Marcus: Mimo wszystko 9. miejsce wśród niemal 40 krajów, to naprawdę dobry wynik i jesteśmy z niego na maksa dumni.
Jak ogólnie wspominacie udział na Eurowizji? Nie brakowało kontrowersji wokół tej edycji…
Marcus: Od małego oglądaliśmy Eurowizję, można wręcz powiedzieć, że wychowaliśmy się na niej. Oczywiste więc było, że bycie jej częścią było dla nas ogromnym spełnieniem marzeń.
Martinus: Było naprawdę intensywnie, ale to wspomnienie zostanie z nami na całe życie.
Myślicie o powrocie na eurowizyjną scenę w przyszłości?
Martinus: Powtórzę się, ale nigdy nie mów nigdy! Jeśli pojawi się odpowiednia okazja, na pewno to rozważymy.
Pomimo norweskiego obywatelstwa, skąd pomysł, by zgłosić się do szwedzkich preselekcji?
Marcus: Po pandemii, jak zaczęliśmy intensywnie pracować w Szwecji - tutaj nagrywamy swoją muzykę i mieszkamy. Więc reprezentowanie tego kraju było dla nas dość naturalnym wyborem.
Jak wspominacie wasz ostatni koncert w Warszawie?
Martinus: Totalne szaleństwo! Fani byli wszędzie - przed halą, przy hotelu, na śniadaniu. Ale nie ukrywam, że było to niesamowite.
Marcus: Publiczność na samym koncercie też była cudowna - głośna i pełna energii. Kochamy to!
Co najbardziej podoba wam się w Polsce?
Martinus: Gdy słyszymy Polska, od razu przychodzi nam na myśl dwóch naszych kolegów z drużyny piłkarskiej, których serdecznie pozdrawiamy. Odznaczają się niezwykłą mentalnością, która nam imponuje, więc postawiłbym na to.
Marcus: Tak, to prawda - zawsze dają z siebie wszystko.
Znacie jakichś polskich artystów?
Marcus: Kojarzymy tylko Tribbsa - to naprawdę świetny DJ i producent. Poza nim nikogo.
Jakie cele stawiacie sobie na 2025 rok?
Martinus: Jeszcze więcej nowej muzyki i jeszcze więcej koncertów…
Marcus: ...i chwila odpoczynku w domu!