Mosimann o współpracy z Tribbsem: "Wykorzystanie Chopina było naturalnym wyborem" [WYWIAD]
Francuski producent i DJ, Mosimann, od dłuższego czasu podbija media społecznościowe swoją viralową serią "Dream Track". W projekcie wzięły już udział między innymi takie gwiazdy jak Rita Ora czy Bob Sinclar, a teraz dołączył do nich Tribbs. Efektem ich pracy jest utwór "Halo", który błyskawicznie skradł serca polskich słuchaczy. Porozmawialiśmy z Mosimannem o kulisach powstania tego singla, łączeniu Chopina z klubowym bitem oraz o tym, jak social media zmieniły branżę muzyczną.

Wiktor Fejkiel, Interia Muzyka: Seria "Dream Track" stała się naprawdę międzynarodowym internetowym fenomenem. Co cię zainspirowało do zainicjowania tego pomysłu?
Mosimann: Jakiś czas temu wytwórnia zasugerowała mi, że powinienem być bardziej aktywny w social mediach, ale szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia jak to wtedy zrobić, by pozostać w zgodzie z samym sobą. Odkryłem wtedy filmiki fotografów ulicznych, którzy zatrzymują nieznajomych, rozmawiają z nimi, poznają ich historię i na koniec pokazują ich portret, jaki wykonali. Od razu pokochałem tę energię - finalnie portret okazywał się po prostu być czymś znacznie więcej niż tylko "fotografia". Zadałem sobie pytanie, jak mogłoby to funkcjonować w branży muzycznej - wyobraziłem sobie tworzenie dialogu z ludźmi (zarówno anonimowymi, jak i gwiazdami) i konwertowanie ich historii oraz emocji na piosenki. Tak powstał "Dream Track".
Twoja kariera jest niezwykle barwna - od wygrania "Star Academy", przez kilka części albumu "Outside the Box", po sześciokrotne notowanie w Top 100 DJ Mag. Gdzie na tej drodze umiejscawiasz serię "Dream Track"?
Jako podsumowanie tego wszystkiego, co wydarzyło się dotychczas. Gromadzi ona w sobie spotkania i relacje z innymi utalentowanymi muzykami, do tego możliwości twórczego rozwoju i spełnienia. To taka rzecz, w której wszystkie części tej mojej muzycznej podróży naturalnie współistnieją
Spodziewałeś się, że tak proste pytanie "jak brzmiałby twój wymarzony utwór?" spotka się z tak wielkim i pozytywnym odzewem?
W ogóle nie! Nigdy nawet nie pomyślałem o tym, że to mogłoby dotrzeć do tak wielu ludzi. Dziś seria ma blisko 200 milionów łącznych wyświetleń, a ja wciąż uważam to za surrealistyczne. Wiesz, pytanie samo w sobie jest dość proste, ale otwiera drzwi do wyobraźni i emocji, więc myślę, że dlatego tak wiele osób poczuło z tym więź.
Do tej pory ten projekt oscylował wyłącznie wokół mediów społecznościowych. Teraz postanowiłeś stopniowo przenosić go na platformy streamingowe…
Ludzie ciągle mnie pytali, kiedy te numery pojawią się na streamingach, a ja zawsze musiałem się tłumaczyć, że z powodu praw autorskich i użytych sampli jest to niemożliwe. "Halo" to pierwszy numer, przy którym postanowiłem działać od zera - od samego początku z myślą, by trafił na streamingi. Czułem, że nadszedł właściwy moment, by pokazać ten koncept już w pełni kompletny.
Wspomniane już "Halo" powstało we współpracy z Tribbsem - jaka jest jego geneza?
Kiedy mój numer "Underneath the Blue" przez kilka tygodni utrzymywał się na szczytach radiowych list przebojów w Polsce, pojechałem tam w taką "mini trasę promocyjną". Spotykając się z radiowcami i ludźmi z branży, ciągle pytałem, kto byłby idealnym polskim artystą do "Dream Track" - każda osoba wskazywała na Tribbsa. Więc skontaktowałem się z nim, odpowiedział natychmiast i spotkaliśmy się. Nie mieliśmy żadnego problemu w znalezieniu wspólnego języka i "Halo" wyszło bardzo organicznie.
Jego wizja na kawałek "Halo" była od początku dość jasna, czy utwór przeszedł sporą ewolucję, zanim trafił na streamingi?
Właściwie nie było żadnej zmiany. Wszystko wydarzyło się za jednym podejściem i pierwotna esencja tego numeru została podtrzymana. Jeśli chodzi o produkcję, główną techniką było nieprzekombinowanie niczego na początku. Pozwoliliśmy sobie spróbować wszystkiego, popełniać błędy, łamać zasady, swobodnie samplować i eksplorować rejony, które były dla nas nieco egzotyczne. Ta wolność ukształtowała finalne brzmienie "Halo".
"Halo" to doskonały przykład jak połączyć chopinowskie brzmienia fortepianowe z progresywną energią. Czyj to był pomysł, by sięgnąć po ten motyw klasyczny i tak genialnie go zinterpretować?
To był nasz wspólny pomysł. Dla nas obu wykorzystanie Chopina wydawało się naturalnym posunięciem, ponieważ on był polsko-francuski kompozytorem, tak jak i nasza współpraca pomiędzy polskim a francuskim producentem. Do tego melodie Chopina niosą w sobie tyle emocji, że stają się bardzo uniwersalne w przekazie, a wprowadzenie ich w nowoczesny kontekst elektroniki wydawało się idealnym połączeniem. I to zadziałało.
Wielokrotnie w notkach promocyjnych wspominacie, że "Halo" redefiniuje sposób tworzenia i udostępnienia piosenek w erze mediów społecznościowych. Dość mocno w ostatnich latach social-media zmieniły branżę muzyczną…
Media społecznościowe przede wszystkim usunęły dystans między artystami a ich odbiorcami. Kiedyś po prostu wydawałeś utwór, teraz dzielisz się całym procesem jego tworzenia. Kreatywność często rośnie pod wpływem ograniczeń, a krótkie formaty, natychmiastowe reakcje i ciągła potrzeba zaskakiwania popychają mnie do wymyślania nowych pomysłów. Chciałbym by artyści potrafili wykorzystywać social-media szczerze - nie dla cyferek, ale by pokazać kim są naprawdę.
Jest jakiś element tworzenia muzyki, który po tylu latach nadal jest dla ciebie "magiczny"?
Zawsze przy tworzeniu numeru jest taki jeden moment, w którym utwór nagle się "otwiera". Jesteś w studiu, dodajesz jeden mały element (akord, teksturę czy wokal) i nagle wszystko staje się oczywiste. To uczucie, jak gdyby muzyka sama ci się objawiała. Ten moment zawsze pozostaje magiczny.
Jakie muzyczne cele stawiasz sobie teraz, na nadchodzący rok?
Marzenia zawsze są dla mnie kluczowe, bo to one pchają mnie do przodu. Jeśli mogę marzyć o czymś więcej, niż mam już teraz, to byłoby to wyprzedanie Accor Areny w Paryżu - to by było coś absolutnie niesamowitego!








