Katarsis: "Eurowizja potrzebuje większej różnorodności" [WYWIAD]
Po niespodziewanym awansie do finału i 16. miejscu na tegorocznej Eurowizji, litewski zespół Katarsis, dość szybko zgromadził niemałą publiczność w całej Europie. Owocem tego była trasa koncertowa, która objęła trzy wyprzedane koncerty w Polsce. O kulisach zgłoszenia do Eurowizji, nowym krążku i potencjalnym powrocie do Polski porozmawialiśmy z zespołem przy okazji ich krakowskiego koncertu.

Wiktor Fejkiel, Interia Muzyka: Jesteście w trakcie trwania trasy koncertowej, w ramach której zagraliście aż trzy wyprzedane show w Polsce! Jakie są wasze wrażenia z wizyty w naszym kraju?
Katarsis: - Polska jest świetna, bardzo ją polubiliśmy. Naprawdę, każdy z tych trzech koncertów to była dla nas świetna zabawa. Smutno nam, że to już koniec, bo ludzie byli bardzo, ale to bardzo mili - do tego niezwykle przyjaźni. Mamy jednak nadzieję, że prędko tu wrócimy.
Spodziewaliście się takiej popularności w Europie po udziale w tegorocznej Eurowizji?
- Nie, kompletnie nie. W ogóle zacznijmy od tego, że nie spodziewaliśmy się, że pojedziemy na samą Eurowizję - weźmiemy w niej udział (śmiech). Udział w preselekcjach był dla nas czymś zupełnie nowym i do dziś jesteśmy wdzięczni naszym litewskim słuchaczom, że dzięki ich głosom, mogliśmy reprezentować nasz kraj w Bazylei. A później to już wszystko potoczyło się wręcz lawinowo…
16. miejsce w finale i trasa koncertowa po całej Europie…
- Nadal nie możemy w to uwierzyć. Sam awans do finału był dla nas już ogromnym sukcesem, a zajęcie 16. miejsca brzmi całkiem dobrze (śmiech). My też to rozpatrujemy przez pryzmat tego, jaką muzykę reprezentujemy - jeśli weźmiesz to pod uwagę, to naprawdę to, co osiągnęliśmy jest szalone.
Mieliście wątpliwości, czy zgłaszać się do preselekcji? W końcu wasza muzyka znacznie odbiega od typowego "eurowizyjnego popu".
- Z racji, że chcieliśmy jako zespół spróbować czegoś nowego, to pomysł pojechania na preselekcję, pojawił się dość naturalnie. Celowo wybraliśmy najbardziej "ostrą" piosenkę, by pokazać się z jak najprawdziwszej strony. Nigdy wcześniej też nie byliśmy w telewizji, więc było to dla nas zupełnie nowe doświadczenie - traktowaliśmy to czysto jako eksperyment, bez żadnych oczekiwań. Wiedzieliśmy, że różnimy się od muzyki, która zazwyczaj tam trafia, ale wydaje mi się, że zostaliśmy przyjęci całkiem dobrze, a Eurowizja potrzebuje większej różnorodności muzycznej.
Eurowizja wiele razy pokazała, że nie trzeba wygrać, by osiągnąć rozpoznawalność na całą Europę. Przykład Joker Out'ów jest tutaj bardzo dobry, choć tak jak mówicie, oni jednak tworzą kompletnie inną muzykę…
- Granie koncertów i ta międzynarodowa rozpoznawalność to największa nagroda, jaką mogliśmy sobie wymarzyć - nie tylko w Litwie, ale i za granicą. To jest coś cudownego.
Macie już skonkretyzowane plany na debiutancki krążek? W końcu aktywnie wydajecie muzykę od 2020 roku, a nadal nie macie longplay'a w swoim dorobku…
- Album jest już w zasadzie skończony - to możemy zdradzić (śmiech). Planujemy go wydać na początku przyszłego roku, nie wiemy jeszcze dokładnie kiedy, ale nie chcieliśmy rozwlekać tego zbytnio w czasie.
Nadal podtrzymujecie na nim pisanie wyłącznie w języku litewskim?
- Tak, wszystkie piosenki na nim są po litewsku. Kiedy zaczynaliśmy go tworzyć, nie spodziewaliśmy się, że będą go słuchać ludzie, którzy nie znają tego języka. Natomiast myślę, że ma to teraz swój urok, że nie zrzekliśmy się swojego ojczystego języka i poniekąd promujemy litewski na całą Europę, a nie śpiewamy po angielsku. Może w przyszłości będzie przestrzeń na eksperymenty i spróbowanie czegoś nowego i nawiązać głębszy kontakt z zagraniczną publicznością… Aczkolwiek co jeśli to właśnie język litewski jest nieoderwanym fundamentem naszej muzyki…?
Czyli podsumowując - plan na przyszły rok: wydać krążek.
- Nawet nie tyle przyszły rok, ile jego pierwsze miesiące (śmiech). Natomiast później nie zwalniamy tempa i planujemy znowu być nieco aktywni na Litwie, jak i w całej Europie i nie wykluczamy prędkiego powrotu do Polski.








