Salamon & Fitzsimons: "Muzyka jest dla nas naszym azylem i schronieniem" [WYWIAD]
Na streamingach pojawiła się debiutancka EPka niezwykle ciekawego duetu: Salamon & Fitzsimons. Michał Salamon to doświadczony polski kompozytor i pianista, Kevin Fitzsimons to z kolei nowozelandzki wokalista i autor tekstów - co w rezultacie daje nam to, co najlepsze w muzyce indie jazzowej. Z okazji premiery ich EPki zapytaliśmy ich o genezę ich współpracy, koncertowanie, jak i plany na długogrający krążek.

Wiktor Fejkiel, Interia Muzyka: Ciężko nie zacząć z wami wywiadu inaczej, niż pytając, jak doszło do powstania tak ciekawego polsko-nowozelandzkiego duetu, na scenie alternatywnej?
Michał Salamon: Życie nas tak pokierowało… i wspólni znajomi (śmiech). Kevin zaczął poszukiwać producenta tutaj w Polsce, a konkretnie w Warszawie. Akurat zapytał naszą wspólną znajomą o polecenie mu kogoś i tak trafił do mnie. Po pierwszej wizycie w studio, gdy przyszedł i zaśpiewał fragment piosenki, stwierdziliśmy, że musimy razem kontynuować tę podróż.
Od razu stwierdziliście, że chcecie waszą współpracę ubierać w ramy "duetu"?
MS: Raczej od początku mieliśmy to już dość jasno sprecyzowane - każdy z nas wnosi coś swojego w ten projekt, nie zabieramy sobie wzajemnie żadnej przestrzeni. Było to dla nas naprawdę ważne, by każdy mógł czuć się sobą.
Kevin Fitzsimons: Od samego początku szukałem w brzmieniach producentów czegoś wyjątkowego - chciałem też pracować z pianistą, bo właśnie to połączenie jest czymś bardzo czystym. U nas stało się to fundamentem naszego brzmienia. A duży zespół jest jak rodzina - czasem bywa bardzo skomplikowany, na co nie miałem siły (śmiech).
Czyli kwestia obracania się wokół muzyki indie z elementami jazzu, też wyszła dość naturalnie z tego, czym wy sami emanujecie…
MS: Tak - obydwoje na niej dorastaliśmy i z niej się wywodzimy, więc wyszło to dość naturalnie. Choć przy pracy nad EPką "Home" chwilę nam zajęło, by znaleźć wspólny sposób na wyrażanie tej muzycznej tożsamości, ale poczuliśmy, że jak połączymy te nasze dwa muzyczne światy, to powstanie unikat, który wynika z tej naszej polsko-nowozelandzkiej krwi (śmiech).
Z tekstami na wspomnianą EPkę "Home" również poszło wam tak gładko? Od początku zależało wam, by całość była tak nasączona emocjami?
KF: Dla mnie teksty są jak poezja. Można dość łatwo napisać "Hey, hey - put your hands up in the air!", ale to nie jest to, czego sam oczekuję od muzyki. Od lat inspirują mnie persony jak Nick Cave czy Bob Dylan, u których tekst jest bardzo ważny. Więc chcę pisać poezję i myślę, że stąd bierze się ta emocjonalność.
MS: Myślę, że każda z tych piosenek ma swoją piękną i niezależną historię i one wszystkie spinają się w całość, co nazwaliśmy "Home". Myślę, że dla nas "dom", to takie miejsce, z którego każdy z nas czerpie swój fundament…
To też jest u was o tyle przewrotne, że wy ten "dom" traktujecie bardziej metafizycznie…
KF: Tak, może mieć kilka znaczeń. Jest miejscem, ale zarówno tym na zewnątrz, jak i wewnątrz nas. Ja na przykład, choć mieszkam w innym kraju, musiałem znaleźć ten dom w sobie, a z nim poczucie bezpieczeństwa.
Czujecie spełnienie, że wydanie debiutanckiego materiału już za wami, czy odliczacie mimo wszystko do longplay'a?
MS: Dominuje u nas ogromna radość. Na wieczór przed premierą spotkaliśmy się, by przegadać właśnie kwestie długogrającego krążka i pocelebrować premierę. Z jednej strony czujemy ulgę, a z drugiej ogromną ekscytację. Coś nad czym pracowałeś w bardzo ogromnej intymności, nagle wychodzi na świat i ludzie mają do tego dostęp. Najpiękniejsze jest jednak to, że już dostajemy feedback od naszych słuchaczy, że te nasze zapisane historie w tych utworach, stają się soundtrackiem wydarzeń z ich życia.
Kwintesencja tego, czym właściwie muzyka powinna być…
MS: Wychodzimy z dokładnie takiego założenia. Ona przede wszystkim jest dla nas sposobem odbierania rzeczywistości i filtrowania tych emocji za pomocą dźwięków i tekstów. Jest dla nas naszym azylem i schronieniem. Później - taka jest kolej rzeczy, że dzielimy się tym z odbiorcą. To coś co kochamy, bez zbędnej kalkulacji czy komercjalizacji na siłę.
Mieliście już okazję zagrać ten materiał na żywo?
MS: Tak, graliśmy go przedpremierowo. W kwietniu odbył się kameralny koncert w intymnym drink-barze Weles w Warszawie. Później na moim urodzinowym koncercie w fabryce Norblina, gdzie prezentowałem trochę swoich instrumentalnych kompozycji, ale Kevin też do nas dołączył z trzema naszymi wspólnymi piosenkami, które wówczas zagraliśmy. Publiczność zareagowała bardzo pozytywnie. Takie momenty utwierdzają cię w tym, że idziesz dobrą drogą.
Co na was czeka w nadchodzącym roku?
KF: Skupiamy się w pełni na longplay'u. Mamy już kilka pomysłów, więc mam nadzieję, że uda się całkiem sprawnie przejść przez ten twórczy proces. Na początku roku zagramy też dwa koncerty przed SYML: 3 lutego w krakowskim Kwadracie i dzień później w warszawskiej Progresji, także zapraszamy wszystkich serdecznie.



![Parkway Drive: Sami byliśmy zaskoczeni, że nagraliśmy pozytywny utwór [WYWIAD]](https://i.iplsc.com/000M1BG2R7Q1XPPH-C401.webp)



