CETI: To jest radość życia [WYWIAD]
Adam Drygalski
- Nie mam problemu z tym, że nasza muzyka jest w gruncie rzeczy przewidywalna - opowiada Interii Grzegorz Kupczyk, stojący na czele metalowej grupy CETI. Formacja właśnie wypuściła swój imienny album, a 11 marca koncertem w Krakowie rozpoczęła tak oczekiwaną przez fanów promocję na żywo.
Album "CETI" wydany został w limitowanej edycji z bonusową płytą koncertową. Na dodatkowym krążku znalazł się zapis występu CETI z grudnia 2021 roku z warszawskiego Remontu oraz dwa nagrania koncertowe z poznańskiego klubu U Bazyla. W utworze "Jaki był ten dzień" gościnnie zagrali Wojciech Hoffmann i Bogusz Rutkiewicz, odpowiednio gitarzysta i basista grupy Turbo.
To właśnie w tym zespole największą popularność zdobył wokalista Grzegorz Kupczyk, lider CETI, nagrywając takie kultowe płyty jak m.in. "Dorosłe dzieci" czy "Kawaleria Szatana".
To pierwszy album CETI nagrany bez udziału grającej na klawiszach Marii "Marihuany" Wietrzykowskiej - współzałożycielka grupy ma poważne problemy zdrowotne. Obecnie u boku lidera występują kompozytor materiału i główny aranżer Tomasz Targosz (bas), Bartosz Sadura (gitara), Jakub Kaczmarek (gitara) i Piotr Szpalik (perkusja).
Do promocji 12. studyjnej płyty "Ceti" wybrano utwory "Zaraza" i "Pajac".
Adam Drygalski, Interia: Czy w 2022 roku jest jeszcze błysk w oku i dreszcz emocji, gdy wydaje się nowy album? Kiedyś fani odliczali miesiące i tygodnie do nowej płyty? Teraz przykucie uwagi odbiorców choćby na chwilę już jest sukcesem.
Grzegorz Kupczyk (CETI): - To jest radość życia. Po prostu. Jak masz w sobie tę radochę, wykorzystujesz swoje możliwości, to jak się nie cieszyć? Iskra zawsze będzie!
Ale kilkudniowej imprezy już pewnie nie ma?
GK: - Gdybyśmy mieli po dwadzieścia kilka lat, to pewnie impreza by była i to nie jedna. Pamiętam trasy po dwa, trzy miesiące, po każdym koncercie dzień w dzień balanga. Dziś - mówiąc pół żartem, pół serio pewnie skończyłbym z zawałem.
Tomasz Targosz (CETI): - Z drugiej strony nie ma co do tego tak podchodzić, że kiedyś to było, a teraz to nie jest. Sorry, czasy się zmieniły. Żyjemy w cyfrowym świecie. Informacja do ciebie trafia i od razu gdzieś ucieka, więc każdy zespół musi mierzyć się z tym, że świat nie zatrzyma się w miejscu, bo ktoś wydał płytę.
To może nie ma co nagrywać płyt, skoro ludzka uwaga jest teraz tak wybiórcza i można przyciągnąć ją tylko na chwilę?
TT: - Dla mnie to jest tak, jak z wynajmowaniem pokoju z kumplami i kupnem własnego domu. Single są tymczasowe, płyty budują twoją tożsamość. Ja tam wolę mieszkać we własnym domu.
GK: - A najlepiej jak już ten longplay wyjdzie na winylu! Nie wiem czy tylko ja tak mam, że kwestia gadżetu jest dla mnie bardzo istotna. To nie to samo co muzyka, którą kupujesz bezpośrednio na swojego smartfona. Nawet płyta kompaktowa nie ma takiej siły oddziaływania na wyobraźnię. Tu po prostu tej muzyki dotykasz. Okładka, krążek, czy jak my to mówimy placek... Ten świat naprawdę wiele by stracił, gdyby ludzie przestali nagrywać płyty. Więc nie do końca się z tym zgadzam. Oczywiście są streamy, youtube - człowiek sobie posłucha, obejrzy, ale... mamy w sobie ten instynkt posiadania. Często łapię się na tym, że jak czegoś posłucham to po prostu chcę to mieć w swoich rękach.
Płyta powstała w czasach pandemii, które zresztą mamy do tej pory, więc będąc bardziej precyzyjnym - w czasach twardych lockdownów. Zmienił też się skład CETI, dla niektórych ta płyta to wręcz debiut!
TT: - Płyta powstawała w czasach gdy... było po prostu dużo czasu i rzeczywiście to jest kompletnie inny album nie tylko ze względu na to, kiedy był nagrywany. Po raz pierwszy nie są obecne instrumenty klawiszowe. Po raz pierwszy zagrał z nami Piotrek Szpalik.
Zdecydowaliśmy, że zamiast grać koncerty dla czasami bardzo mocno ograniczonej frekwencyjnie widowni, spróbujemy stworzyć przez te dwa kryzysowe lata coś nowego.
Jest na płycie utwór "Posłańcy", który zaskakuje tym, w którą stronę pójdzie. Kiedy spodziewałem się czegoś spokojnego, dostałem niespodziewanie kilka mocnych strzałów. To była najbardziej czasochłonna kompozycja, czy też to tylko moje wyobrażenie, że takie historie muszą rodzić się w bólach?
GK: - Tekst jest parafrazą jednego z moich wierszy. "Kosiarz" - bo to o nim mowa został trochę rozbudowany. Więc pod tym względem zajęło to trochę, ale czy muzycznie się nad tym jakoś bardzo napracowaliśmy? Nie przypominam sobie, żebyśmy się jakoś specjalnie napocili nad tym utworem.
TT: - Taki odbiór jest zupełnie normalny, bo podobnie jak utwór "Portret" - to złożona kompozycja. I są to rzeczywiście utwory najtrudniejsze, przy których najdłużej siedzieliśmy. Czuć tam w aranżach trochę Iron Maiden, tego z czasów z Blazem Bayleyem. I jakby się nad tym trochę bardziej zastanowić to rzeczywiście, taka nutka progresji jest tam obecna.
Z kolei "Adrenalina" jest na przeciwnym biegunie. Muszę przyznać, że to jest chyba kawałek, który najszybciej wszedł mi do głowy. Śpiewasz w nim, że "jeszcze jest adrenalina, choć już koniec gry". Mam nadzieję, że nie muszę tego cytatu odbierać zbyt dosłownie jeśli chodzi o CETI.
GK: - Spokojnie można tu zostawić pole do swobodnej interpretacji, bo nie wybieramy się jeszcze na tamten świat. Pisanie tekstu to jest trochę takie podawanie siebie na tacy. Czasami to jest chwila. Przychodzi pomysł i za chwilę wszystko masz już spisane. Pytanie zresztą, co dla każdego z nas będzie oznaczał koniec gry?
Płyta ogólnie jest twarda i harda. To pewnie ten brak klawiszy o których wspomnieliście.
TT: - Nie chcieliśmy robić muzyki stonowanej, jeśli chodzi o tempo. Nie chcieliśmy na tej płycie melancholii. Chcieliśmy żeby to dodawało energii, niosło, dawało powera. Myślę sobie, że taki ładunek emocji chętnie odebrałbym od moich ulubionych wykonawców, a że ostatnio mi tego trochę brakowało, to pomyślałem, że sam spróbuję coś takiego z CETI stworzyć.
Takim powerem natomiast jeśli chodzi o warstwę tekstową jest natomiast numer "Zaraza".
GK: - Tylko że ten tekst bywa mylnie interpretowany. Nie chodzi o żadną pandemię. Chodzi o gniew, nietolerancję, wszystko to co jest złego w polityce. Takie głupoty, które nie powinny nas w ogóle dotykać, a ciągle są w naszym życiu obecne, podkładają nam nogi i psują nastrój.
Co było najtrudniejsze przez te dwa ostatnie lata prac nad płytą?
GK: - Na pewno wszelkie zawirowania w składzie to zawsze trudna sprawa. Jerry stwierdził, że to w sumie nie jego broszka i że będzie podążał innymi ścieżkami. To fenomenalny bębniarz i świetny kumpel, więc zanim od nas odszedł, to polecił nam Piotra i muszę przyznać, że to była doskonała rekomendacja. Wgryzł się pięknie w zespół. Z kolei urlopowanie się Marysi (Maria Wietrzykowska przeszła operację dłoni i przechodzi rekonwalescencję) też spowodowało zawirowanie. Bo jak niby CETI ma funkcjonować bez niej, skoro zakładała ten zespół? I tutaj duża zasługa Tomka, że w sytuacji tak skomplikowanej udało się wejść do studia i rozpocząć próby nad nowym materiałem.
Gdy sięgałem po wasz nowy album, zastanawiałem się czy będzie kombinowanie i szukanie na siłę jakichś nowych pomysłów, czy też dostanę to, z czego znam was od wielu lat. I w sumie dobrze, że wybraliście bramkę numer dwa, natomiast dlaczego takie retro-granie cały czas ma się dobrze, to nie wiem. Ale pewnie wy mi odpowiecie.
GK: - Ta muzyka wraca i wciąż zatacza swoje koła. Być może, przy okazji zjada też w własny ogon, ale nie ma to większego znaczenia. Ja nie mam problemu z tym, że nasza muzyka jest w gruncie rzeczy przewidywalna. Tysiące muzyków powtarzało swoje patenty na grę poczynając od Mozarta i nie ma to nic wspólnego z żadną wtórnością. Po prostu wymyślanie koła na nowo jest z gruntu bez sensu. Myślę, że musimy wziąć za pewnik, że wszystko co ma do zaoferowania muzyka rockowa, czy metalowa zostało już odkryte, czy nam się to podoba, czy nie. Sztuką jest układanie tych samych klocków od nowa.
Oto szczegóły najbliższych koncertów grupy CETI:
11.03 - Kraków, Zaścianek
12.03 - Chorzów, Leśniczówka
25.03 - Bydgoszcz, Wiatrakowa Klub
26.03 - Gdańsk, Drizzly Grizzly.