Grzegorz Kupczyk (CETI): Ponownie stanąłem do pionu
- Zacząłem tracić głos. Walczyłem i wbrew sobie trenowałem na siłowni, biegałem bardzo długie dystanse, aby wyzwolić endorfiny i pozbierać się. Szło to jednak bardzo opornie. Jeżeli tam coś się wali, to wali się wszystko - mówi w rozmowie z Interią Grzegorz Kupczyk, wspominając trudne chwile po śmierci swojego ulubionego psa. Lider grupy CETI i najsłynniejszy wokalista legendy polskiego heavy metalu - Turbo wrócił już do formy, wypuszczając sygnowany swoim nazwiskiem album "Memories 2".
Grzegorz Kupczyk w latach 1982-89 i 1996-2007 był wokalistą Turbo, z którą nagrał takie płyty jak m.in. "Dorosłe dzieci", "Smak ciszy", "Kawaleria szatana" i "Ostatni wojownik".
Od 1989 r. stoi na czele własnej grupy CETI, a jej dorobek obejmuje 10 studyjnych albumów. 12 października, w 30. rocznicę powstania zespołu, w Klubie u Bazyla w Poznaniu odbędzie się jubileuszowy koncert pod hasłem "30 lat machiny chaosu".
Kupczyk współpracował z tak różnymi wykonawcami, jak m.in. Non Iron, Last Warrior, Kruk, Wieko, Chainsaw, Esqarial, Panzer X (projekt z udziałem m.in. Petera z grupy Vader), Chainsaw i... Krzysztof Krawczyk ("Turbogrosik" z płyty "Biało-Czerwoni! Przeboje kibica" wydanej na piłkarskie Mistrzostwa Świata w Rosji 2018).
To właśnie z grupą Kruk w maju 2006 r. wypuścił płytę "Memories" - to album z utworami klasyków hard rocka, którzy mieli na niego największy wpływ. Na pierwszej części znalazły się nagrania z dorobku Deep Purple, Led Zeppelin, Black Sabbath, Uriah Heep i polskiego rodzynka - Budki Suflera.
W październikowym wydaniu miesięcznika "Metal Hammer" ukazała się płyta "Memories 2" zawierająca akustyczne wersje utworów The Beatles, The Rolling Stones, Led Zeppelin, Black Sabbath, The Doors, Jimiego Hendrixa, Bon Jovi, Uriah Heep i Nazareth.
W nagraniach wokaliście towarzyszyli Tomasz Targosz (basista CETI) i Wiesław Wolnik (pozostałe instrumenty, aranżacje).
Michał Boroń, Interia: Od "Memoires" minęło już dobrze ponad 13 lat. Co sprawiło, że właśnie teraz wróciłeś do pomysłu nagrania kontynuacji? O "dwójce" mówiłeś w zasadzie od początku...
Grzegorz Kupczyk: - Głównie brak czasu, chciałem zrobić to wcześniej. Pomyślałem, że doskonałą okazją do wypuszczenia takiego materiału będą zarówno moje okrągłe urodziny jak i 30-lecie CETI. Doszedłem także do wniosku, że skoro wszyscy raczej walczą, aby pokazać ile mogą i jak, to ja mogę zrobić to skromniej, bardziej kameralnie a tym samym inaczej. Okazało się, że wcale skromniej nie wyszło, ale na pewno ciekawie. Całkowicie swobodne podejście do aranżacji oraz wykonania dało bardzo fajny efekt.
Dlaczego nie ma u twojego boku grupy Kruk i dlaczego płytę sygnujesz swoim nazwiskiem a nie CETI?
- Bardzo chciałem kontynuować tę zabawę z Piotrkiem Brzychcym [gitarzysta i lider grupy Kruk], ale jakoś nie mogliśmy się - mimo wielu spotkań i rozmów - scalić. Ale jako starzy przyjaciele na pewno jeszcze nie jedno razem wywiniemy.
Przystanek Woodstock: CETI zawładnął Małą Sceną
Pomysł akustycznej płyty jest podobno pokłosiem twoich recitali bez prądu?
- Tak. Ostatnio dużo mam takich recitali. Są one doskonale przyjmowane przez publiczność. Zresztą ja już od dłuższego czasu występuję akustycznie. Zacząłem jak jeszcze nikt specjalnie w Polsce w to się nie bawił. O ile pamiętam, to pierwsze akustyczne koncerciki miałem już w 1994 roku zarówno z zespołem CETI jak i (głównie) z Januszem Musielakiem.
Bywały też recitale z towarzyszeniem fortepianu, na którym gra Piotr Skraburski lub gitarzysty Wojtka Kubiaka. Ostatnio nawet połączyliśmy siły i wystąpiliśmy wszyscy razem. Dołączyła do nas nawet Maria Wietrzykowska "Marihuana" z CETI. Odjazd był niesamowity. Jej wokalizy powodowały totalny odjazd. Ona cały czas ma przepiękny głos.
Jak wspomniałeś, na scenie często podczas tych koncertów towarzyszy ci stary druh Janusz Musielak, płytę jednak nagrałeś z Tomkiem Targoszem z CETI i Wiesławem Wolnikiem.
- Tak. Jasiu miał sporo pracy, ja miałem z kolei sporo czasu. Spędzałem czas na moim "ranczo" - było pięknie, ciepło i tak mnie naszło, żeby to nagrać. Początkowo miały być to tylko dwa kawałki - tak dla rozrywki, okazało się jednak, iż wyszło na tyle fajnie, że warto było nagrać coś więcej. Poprosiłem o pomoc Tomka (chciałem żeby zabrzmiało bardziej rockowo niż kameralnie) i Wieśka, z którym realizowałem już masę projektów w tym także płytę CETI "W imię prawa", oraz "Perfecto Mundo" i tak to się zaczęło. Wiesiek włożył w ten materiał masę pracy i serca. Jego aranżacje, propozycje i realizacja zaskoczyły nawet mnie, mimo iż wiem, na co go stać.
Wybór wykonawców na "dwójkę" jest dość podobny - ponownie mamy Led Zeppelin, Black Sabbath i Uriah Heep. Największym zaskoczeniem jest tu Bon Jovi - to pewnie wpływ Tomka?
- Owszem. Przyznam, że nie miałem w planie nagrania tego kawałka, ale jak usłyszałem aranż, to natychmiast się zgodziłem. Zresztą kto z nas nie ma jakichkolwiek wspomnień z tym mega popularnym, świetnym utworem?
Mówiłeś nam o "Miss Misery" Nazareth, "Kamikaze Syndrom" Slade i "Whole Lotta Love" Zeppelinów. Ostatecznie tych numerów nie ma - wybór był pewnie trudny i lista przez lata ulegała sporej modyfikacji?
- Tak. Od samego początku realizacji tego właśnie materiału zakładałem, iż będzie to materiał akustyczny, musiałem więc zmodyfikować listę piosenek, dobierając je bardziej pod kątem brzmień akustycznych. Stąd te zmiany. Mam nadzieję nagrać również "Memories 3" i tam z pewnością znajdą się utwory, które miały się znaleźć pierwotnie na "Memories 2"...
Przy nagrywaniu coverów niektórzy sięgają po utwory mniej znane i mniej ograne, inni wywracają przeboje do góry nogami, szukając nowych interpretacji. U ciebie to raczej hołd dla idoli sprzed lat, mam rację?
- Tak, dokładnie. Najprościej jest zrobić cover "po swojemu". Ja mam inne spojrzenie na ten temat. Uważam, że ktoś już nad tym popracował i zrobił to doskonale. Jak to się mówi, "lepsze jest wrogiem dobrego" (śmiech). W tym jednak przypadku odstąpiłem od swojej zasady... Chciałem po prostu pośpiewać.
Czy dominujące tu lata 60. i 70. to twoim zdaniem najważniejsze dwie dekady w historii rocka?
- Moim zdaniem tak. W tych latach ukazała się cała masa wspaniałych płyt, zespołów. Tak naprawdę do roku 86 jakoś to wszystko pędziło, także w muzyce pop, teraz mam wrażenie, że jest za dużo szukania, a za mało inwencji i radości. Pojawiła się masa chałtury i "plastiku" w muzyce. Psuje to rynek a prezenterzy prą na szkło, wciskając ludziom, że "to jest dobre", co w ostatecznym podsumowaniu daje fatalne rezultaty.
Poza klasykami hard'n'heavy mamy tu też The Beatles, The Rolling Stones, The Doors i Jimiego Hendrixa. To rozłóżmy tych gigantów na czynniki pierwsze. Wybór "While My Guitar Gentle Weeps" sugeruje, że jesteś #teamGeorge - uciekasz od odwiecznego dylematu John czy Paul w bok?
- W ogóle bardzo lubię Bitli. Chyba faktycznie jestem ich fanem, nie jakimś tam nawiedzonym, po prostu podobają mi się ich piosenki. Nie jestem natomiast fanem którego z muzyków The Beatles personalnie. "While..." - gdy pierwszy raz usłyszałem tę piosenkę - oszalałem. Solo zwaliło mnie z nóg. Miałem wtedy kilkanaście lat. Takie uczucia pozostają na całe życie.
The Rolling Stones i "Wild Horses", czyli też ballada.
- Przyznam, że nie jestem fanem Stonesów. Mam jednak trzy piosenki z ich ogromnego dorobku, które bardzo lubię. Te kawałki to oczywiście "Angie", "Last Time" i właśnie "Wild Horses". Wspólnie z kilkoma przyjaciółmi udzielamy się w bardzo przyjemnym, działającym na luzie projekcie Like Stones, w którym wykonujemy piosenki Stonesów. Wynika to także z faktu, iż przed laty wspólnie z Januszem Musielakiem i Wiesiem Wolnikiem zrobiliśmy muzykę do teatru telewizji "Usta Micka Jaggera". Muzyka nawet dostała jakieś nagrody.
Jimi Hendrix dla wielu to bóg gitary, w sumie ten instrument nie jest ci obcy.
- Pierwotnie myślałem o “Hey Joe", ale Tomek zaproponował inny utwór. I bardzo dobrze, ponieważ “Hey Joe" grali chyba już chyba wszyscy (śmiech).
50 lat Grzegorza Kupczyka
20 listopada 2008 roku przypadają 50 urodziny Grzegorza Kupczyka, jednego z najbardziej charakterystycznych głosów na polskiej scenie ciężkiego rocka i metalu. Sławę zdobył w grupach Turbo i CETI, ale współpracował także z takimi zespołami, jak m.in. Non Iron, Panzer X, Kruk, Chainsaw, Aion, Esqarial czy Dragon.
Płyta kończy się burzowo z "Riders on the Storm" The Doors. W tym numerze równie istotne są organy Raya Manzarka, nadające klimat.
- Tak... to fakt. Wiesiek zrobił co mógł, aby ten klimat utrzymać. Moim zdaniem udało mu się to doskonale. Do Doorsów chyba się dorasta. Kiedyś prawie w ogóle nie słuchałem tej grupy. Zacząłem się uczyć tego bandu dopiero jakieś 15 lat temu. Lubię... magia. Czuję w tej muzie wolność. Jakąś nieopisana wolność...
Najlepszym prezentem na 60. urodziny jest chyba Parys, który chyba pozwala jakoś zmniejszyć smutek po śmierci twojego ukochanego psa - Koli?
- Oj tak... Niby człowiek powinien zdawać sobie sprawę z faktu, że nasi mniejsi przyjaciele żyją krócej ale... Po śmierci Koli, który umarł praktycznie na moich rękach było ze mną bardzo źle. Na skutek stresu i (nie wstydzę się tego) pewnego załamania nerwowego, stanu depresyjnego zacząłem popadać w melancholię, smutek. Straciłem ochotę na cokolwiek.
Zacząłem tracić głos. Walczyłem i wbrew sobie trenowałem na siłowni, biegałem bardzo długie dystanse, aby wyzwolić endorfiny i pozbierać się. Szło to jednak bardzo opornie. Na szczęście miałem wokół siebie przyjaciół i czas na pozbieranie się, bo nie było w tym okresie koncertów. Fani zaczęli wyszukiwać dla mnie psiaka. Nie chciałem pierwotnie, nie czułem się na siłach, nawet było coś takiego "nie wypada"...
Jednak sytuacja stawała się naprawdę niebezpieczna. Niestety wokaliści to przede wszystkim umysł, spokój duszy... Jeżeli tam coś się wali, to wali się wszystko. Rzadko kto jest to w stanie zrozumieć. To nie gitara, gdzie można wymienić struny, czy bębny gdzie wymienisz naciąg itp...
Stwierdzono więc, że w domu powinien pojawić się psiak. Moja ukochaną rasą jest właśnie Collie. To wręcz niesamowite jak ten gzub pozbierał mnie psychicznie i emocjonalnie. Nie zastąpił Kolusia, ale we wspaniały sposób wypełnił pustkę po nim i doskonale uzupełnił mój świat wewnętrzny i zewnętrzny. Jesteśmy bardzo blisko nie zapominając o Koli... Od czasu kiedy jest w domu - ponownie stanąłem do pionu.
Za moment koncert z okazji 30-lecia CETI, jakie niespodzianki szykujecie? Nie myślałeś może o czymś podobnym do jubileuszu Acid Drinkers, czy urodzinowych koncertów Wojtka Hoffmanna, Litzy czy Henryka Tomczaka?
- Tak... Kurczę jak ten czas poleciał! Trzeba zaznaczyć, że to także 30 lat działalności artystycznej Marii "Marihuany" Wietrzykowskiej!! Nasza "Złota Nutka" jak ją określają fani debiutowała oficjalnie w CETI zakładając ze mną wspólnie ten zespół. Pierwszy raz można było ją usłyszeć jeszcze jako całkowicie nieznaną na płycie Turbo "Ostatni wojownik" oraz jej anglojęzycznym odpowiedniku "Last Warrior" gdzie śpiewa w tytułowym utworze.
CETI miał być tylko pobocznym projektem a stał się zespołem życia, kapelą która już jest w czołówce i ma się bardzo dobrze. Nie, nie chcę powtarzać tego typu niespodzianek. To staje się takie oczywiste. Poza tym po co?
Mam świetnych muzyków i nie muszę podpierać się innymi. Jedynym muzykiem, który na pewno pojawi się na scenie, to pierwszy perkusista CETI Jacek "Jabol" Jabłoński. Nagrał z nami pierwszy album "Czarna róża". Jego głos jest znany także z wielu reklam radiowych oraz z zapowiedzi klipu do utworu "Wild And Free".
Oczywiście zaproszę także byłych muzyków ale wyłącznie na koncert jako widzów. Inna sprawa czy przyjdą. Bardziej stawiam na zaproszenie osób, które w tamtym czasie były mi bardzo pomocne i wiele zrobiły dla CETI i dla mnie całkowicie bezinteresownie. Nie wszyscy odpowiedzieli na moje zaproszenie, ale jeszcze jest sporo czasu. Mam tu na myśli min takie osoby jak Ryszard Gloger, Krzysztof Wodniczak, Andrzej Puczyński, Grzegorz Piwkowski, Ryszard Kniat, Andrzej Kosmala czy nawet Kuba Wojewódzki... Ten ostatni wtedy także zaczynał. Szkoda, że nie ma z nami Czesława Niemena czy redaktora z Radia Poznań - nieżyjącego Wojtka Kubiaka...
Mamy w planie wykonanie kilku znanych z list przebojów naszych kawałków takich jak np. "Na progu serca" czy "Miłość, nienawiść, śmierć" oraz kilku innych. "Na progu..." do dzisiaj jest w czołówce przebojów w kilku rozgłośniach, z kolei "Miłość..." z piątego albumu trafiła na 6. miejsce Telewizyjnej Listy Przebojów. To chyba nazywało się wtedy Przeboje Muzycznej Jedynki czy jakoś tak.
Na pewno sporą ciekawostką będzie kawałek, który nigdy nie był wykonany ani nagrany w polskiej wersji językowej a do którego właśnie pierwotnie powstał polski tekst. Będzie to pierwsze wykonanie... nie zdradzę jednak o jakim kawałku mówimy. Jest dość znany i lubiany. Niestety nasz macierzysty perkusista Marcin "Mucek" Krystek jest nadal bardzo poważnie chory i jeżeli pojawi się na tym koncercie to wyłącznie jako VIP.
Z CETI wkrótce wchodzicie do studia, by nagrać płytę "Oczy martwych miast". Coś zdradzisz na ten temat - poza tym, że będzie to pierwszy twojego zespołu od prawie 20 lat materiał po polsku?
- No tak, fakt, będzie po polsku. Kiedyś obiecałem fanom, że jeżeli zobaczę, iż płyty CETI są kupowane a nie ściągane to płyta w wersji polskiej powstanie. Właśnie przyszedł ten moment. Słowa więc dotrzymam. Robimy płytę przede wszystkim dla Polaków, dla naszych przyjaciół i fanów.
Wydawcą jak zwykle przez ostatnie lata jest Metal Mind Productions. Jest parę niespodzianek ale o tym może przy innej okazji. Wiele zmian, które naszym zdaniem są całkowicie uzasadnione, choćby z tytułu tej okrągłej rocznicy.