Matteo Bocelli szczerze o dorastaniu w cieniu ojca. "Cierpiałem"

Mateusz Kamiński

Oprac.: Mateusz Kamiński

Nazwiska Andrea Bocelli nie trzeba nikomu przedstawiać. Coraz większą popularnością cieszy się także syn tenora, Matteo. Szczególnie w Polsce młody wokalistka jest bardzo lubiany, a kilka tygodni temu zagrał nawet darmowy koncert na Rynku w Krakowie. W wywiadzie dla "Wprost" zdradził, że trasy koncertowe i presja przemysłu muzycznego odbijały się na nim od najmłodszych lat.

Matteo Bocelli wyznaje, że nie zawsze było mu łatwo być synem Andrei Bocellego
Matteo Bocelli wyznaje, że nie zawsze było mu łatwo być synem Andrei BocellegoDave J Hogan/Dave J Hogan/Getty ImagesGetty Images

Nie ma wątpliwości, że Matteo Bocelli wdał się w swojego tatę. Andrea Bocelli to jeden z najbardziej cenionych tenorów, człowiek, który muzykę operową przybliża masowemu odbiorcy.

25-letni syn piosenkarza wydał niedawno swój debiutancki album "Matteo". W międzyczasie wystąpił m.in. na krakowskim rynku, gdzie zaprezentował swoje nowe utwory. Już za kilka dni, bo 11 października wokalista wystąpi w Krakowie. Trzy dni później odwiedzi Warszawę, a swoje polskie mini-tournée zakończy występem 15 października we Wrocławiu.

Bocelli w rozmowie z "Wprost" wyznał, że choć wiele osób może oceniać relacje z ojcem jako usłane różami, to niekoniecznie zawsze tak było. Podczas nagrywania debiutanckiej płyty mógł jednak liczyć na wsparcie ojca.

"Mój tata mimo że dawał mi wsparcie, czasami dość sceptycznie podchodził do moich planów i martwił się tym, że będę mierzyć się z wieloma problemami, jakie w biznesie muzycznym pojawiają się dość niespodziewanie. Zachował się świetnie, bo nie odciągał mnie i nie starał się zniechęcić. Chyba nawet nie udałoby mu się to, mimo że stanowi dla mnie życiowy wzór" - wyznał wokalista.

Matteo Bocelli chce wyjść z cienia ojca. "Iść w przeciwną stronę"

Muzyk marzy o tym, by nie oceniano go przez pryzmat słynnego taty - na swoją pozycję chce zapracować sam. "Chciałbym jednak, żeby ludzie nie patrzyli na mnie wyłącznie jako syna Andrei Bocellego, a Matteo Bociellego, muzyka, który postanowił iść w przeciwną stronę niż jego tata" - dodaje.

Wielu osobom mogło się wydawać, że dorastanie w otoczeniu wybitnego artysty jest zawsze przyjemne. Jak ujawnił Matteo, bywały momenty, że z własnym smutkiem musiał radzić sobie sam. "Ludzie byli przekonani, że moje życie w domu wypełnionym muzyką, artystyczną atmosferą, z pewnością jest prawdziwą sielanką, że wyłącznie radość króluje w moim domu, a złe odczucia nie mają prawa istnieć, bo co mogło powodować smutek czy inne rozterki" - stwierdził Matteo.

W czasie gdy Matteo przyszedł na świat, jego tata zaczął odnosić największe sukcesy - to w 1996 roku, czyli dosłownie moment przed narodzinami syna Bocelli wydał swój największy przebój w wersji anglojęzycznej - "Time To Say Goodbye". Świat zachwycał się jego głosem, muzyk sporo koncertował. To spowodowało, że był często nieobecny.

"Życie i koncerty na całym świecie, które dawał mój tata, były dla niego niezwykle stresujące, a ten stres przekładał się na nas wszystkich. Miałem sześć lat, może siedem i dochodziło do sytuacji, że nie widziałem mojego taty przez wiele miesięcy. Cierpiałem wtedy, że nie ma go przy wielu ważnych, ale i nieważnych momentach z mojej codzienności" - przyznaje Bocelli junior.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas