Ten przebój jest esencją Guns N' Roses. "Żyliśmy bardzo chaotycznie"
Guns N' Roses pod koniec lat 80. zyskali ogromną sławę. Mało kto w zespole się tego spodziewał, jednak "Appetite For Destruction" stało się najlepiej sprzedającym się debiutem w historii USA. Znalazło się tam wiele przebojów, ale to jeden z nich definiuje w idealny sposób cały materiał. Oto historia "Welcome To The Jungle".

Premiera debiutanckiego albumu Guns N' Roses "Appetite For Destruction" w 1987 roku przeszła najśmielsze oczekiwania. Krążek sprzedał się w nakładzie ponad 30 milionów egzemplarzy, bijąc wszelkie dotychczasowe rekordy. Gitarzysta zespołu, Slash wspominając tamten okres, mówił: "Gdyby ktoś mi powiedział, że to będzie taki wielkie wydawnictwo, to zaśmiałbym mu się w twarz".
"Nigdy nie dostosowywaliśmy się do oczekiwań, standardów innych ludzi, wymagań komercyjnych ani czegokolwiek innego" - twierdził.
Jak powstało "Welcome To The Jungle"?
Na "Appetite For Destruction" znajdziemy szereg wielkich przebojów takich jak "Paradise City", "Sweet Child O' Mine" czy "Anything Goes". Dziką przygodę otwiera jednak utwór "Welcome To The Junge", który już samym tytułem bardzo dokładnie nakreśla, z czym słuchacz będzie miał do czynienia.
Był to jeden z pierwszych kawałków, jakie grupa napisała w składzie: Axl Rose (wokale), Slash (gitara), Izzy Stradlin (gitara), Duff McKagan (bas) i Steven Adler (perkusja). Muzycy byli ze sobą zżyci do tego stopnia, że matka Slasha pozwoliła Axlowi mieszkać w piwnicy jej mieszkania. To właśnie tam zrodziło się "Welcome To The Jungle".
"Miałem ten riff i pamiętam, że zagrałem go Axlowi na gitarze akustycznej. Powiedziałem: 'Sprawdź to'. To była pierwsza rzecz, nad którą wszyscy współpracowaliśmy. To połączenie wkładu każdego z nas" - wspominał Slash dla "Classic Rock".
Główna partia numeru jest pełna energii i wściekłego groove'u. W środkowej części napięcie trochę opada, breakdown został zapożyczony z utworu "The Fake", który McKagan napisał w 1978 roku, będąc w zespole The Vains.
"Nie chcę używać słowa 'bluesowy', ale miało to naprawdę fajne, soulowe odczucie. Nie analizowaliśmy tego - pisanie piosenki to coś, co działo się spontanicznie. W całym tym okresie 'odkrywania siebie' od osiemdziesiątego piątego do osiemdziesiątego szóstego, kiedy żyliśmy bardzo chaotycznie, spotykaliśmy się i jamowaliśmy, działo się coś, co miało niewielu ludzi. Ta piosenka miała w sobie to naturalne uczucie, które było bardzo fajne" - opowiadał gitarzysta.
Tytuł i tekst zainspirowane były wizytą Axla u przyjaciółki Tori, która mieszkała w pobliżu Seattle. Wyjeżdżając z Los Angeles, Axl mógł spojrzeć z dystansem na okres, w którym jako 20-latek pochłonięty jasnymi światłami Hollywood, uciekł z Indiany. Słowa utworu podejmowały temat walki o przetrwanie w tak dzikim miejscu.
"To był bardzo wymowny tekst. Surowa szczerość. Jeśli mieszkałeś w Los Angeles i przeżywałeś trudne chwile, mogłeś się z tym utożsamić. Znając Axla, dokładnie rozumiałem, skąd się to wzięło" - tłumaczył Slash.
Dla gitarzysty, piosenka stała się dowodem na wyjątkową chemię w zespole: "'Welcome To The Jungle' ma to wysokie tempo, dużego kopa, agresywną formę, ale w znajdziemy tam wiele emocjonalnych subtelności, które zespół naprawdę uchwycił. Jeśli Axl szedł w tym kierunku, zespół podążał za nim. Bardzo lubię to w grupie i muzyce oraz w tym, jak wszystko się złożyło. Było to coś magicznego".
Zdaniem Slasha, "Welcome To The Jungle" to ponad wszystko esencja tego, czym Guns N' Roses byli: "jednym z najprawdziwszych, bezpośrednich zespołów rock'n'rollowych, jakie kiedykolwiek powstały".