Ozzy Osbourne i Budka Suflera? Cugowski ujawnia kulisy niedoszłej współpracy
Mogła to być jedna z najbardziej zaskakujących i spektakularnych kolaboracji w historii polskiego rocka. Budka Suflera była o krok od nagrania z legendą heavy metalu – Ozzym Osbournem. Po latach Krzysztof Cugowski i Tomasz Zeliszewski ujawniają kulisy nieodbytej sesji w Los Angeles. "Nie wykorzystaliśmy okazji" – przyznaje lider zespołu.

Wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze. Początek lat dwutysięcznych, Budka Suflera nagrywa materiał w Los Angeles, a za kulisami pojawia się pomysł: duet z Ozzym Osbournem. Dzięki dziennikarzowi Piotrowi Metzowi i producentowi Dannemu Blairowi zespół nawiązuje kontakt z renomowanym producentem Thomem Panunzio, znanym m.in. ze współpracy z Aerosmith i samym Ozzym. Ten z entuzjazmem zareagował na pomysł wspólnego projektu.
"Panunzio otrzymał już wcześniej nasze płyty, więc z grubsza wiedział, czego się można spodziewać. Był pod wrażeniem 'Takiego tanga' i sukcesu 'Nic nie boli tak jak życie'" - wspomina perkusista Tomasz Zeliszewski w książce "Budka Suflera - Memu miastu na do widzenia".
Plan był prosty, ale robił wrażenie - dwa duety, jeden z repertuaru Budki Suflera, drugi z utworów Osbourne'a. Wybór padał na "Memu miastu na do widzenia" - mocny, rockowy numer idealnie pasujący do charakterystycznego głosu Ozzy'ego. Drugi utwór miał pochodzić z klasyki Black Sabbath lub solowej kariery "Księcia Ciemności".
"Nawet jakby Ozzy zaśpiewał z nami 'Biedroneczki są w kropeczki', to i tak byłaby to kosmiczna sprawa" - żartował Zeliszewski.
Szansa przepadła - dlaczego nie doszło do nagrań?
Pomysł wydawał się realny - Ozzy miał wówczas chwilową przerwę w działalności i, jak mówił Metz, "troszkę się nudził". Jednak mimo ustaleń i entuzjazmu obu stron, do sesji nigdy nie doszło. Dwa tygodnie przed planowaną datą nagrań zespół podjął zaskakującą decyzję - wycofał się z projektu.
"Zespół zdecydował, że zrywa ustne porozumienie z Panunziem i do Los Angeles nie pojedzie. Powiadomiono o tym Amerykanów. Projekt sesji umarł. Bezpowrotnie" - podkreśla Zeliszewski.
Oficjalnym powodem miało być zakończenie współpracy z dotychczasową firmą wydawniczą. Jednak Krzysztof Cugowski widzi sprawę inaczej. Jego zdaniem wszystko zmienił… telewizyjny reality show.
Cugowski: "Nie wykorzystaliśmy momentu"
W rozmowie z Plejadą Cugowski nie ukrywa rozczarowania. Według niego głównym powodem fiaska była eksplozja popularności programu "The Osbournes", który uczynił z Ozzy'ego medialną sensację na skalę globalną.
"Faktycznie był taki moment, że jadąc do Los Angeles nagrywać kilka piosenek na nową płytę, mieliśmy taki pomysł i gdyby nie to, że rodzina Osbourne'ów wzięła udział w popularnym show, to pewnie by się to odbyło. Niestety, te rozmowy były na krótko przed, a jak już skończyli ten reality show i ich notowania poszły poważnie w górę, to już nie było o czym mówić. Koniec tematu" - opowiada były wokalista Budki Suflera.
Muzyk przyznaje, że zespół nie wykorzystał szansy, kiedy Ozzy był "wizerunkowo na lekkim dołku". "Potem się odbił, poszybował wysoko i nie było o czym gadać" - dodaje gorzko.
Gdyby historia potoczyła się inaczej…
Dla członków Budki Suflera wspomnienie niezrealizowanej współpracy z Osbournem wraca jak cień, którego nie sposób się pozbyć. W tamtym czasie projekt mógł otworzyć zespołowi drzwi do amerykańskiego rynku - drzwi, które pozostały zamknięte.
"Ja bym może chciał jeszcze zaśpiewać z tym czy innym wokalistą, ale głównie ci ludzie są już po drugiej stronie. Nie ma co rozdzierać szat" - kwituje dziś Cugowski.
I choć od tamtych wydarzeń minęło ponad dwadzieścia lat, pytanie "co by było, gdyby?" wciąż rezonuje w historii polskiego rocka.









