Stara Rzeka "Wynoś się z mojego domu": Słuchaczu, czy Ci "niezal"? [RECENZJA]
Po 10 latach nieobecności powrócił legendarny projekt, który dekadę temu na tyle gremialnie zdobył serca fanów muzyki niezależnej, że nie dziwiło, iż stojący za nim Jakub Ziołek otrzymał Paszport Polityki. I gdy wszyscy spodziewali się ścisłej kontynuacji dawnej Starej Rzeki, muzyk w jej miejsce proponuje… piosenki.

Jakub Ziołek w powszechnej świadomości jest postacią niemal anonimową. W środowisku "niezalowym" (czyli fanów muzyki niezależnej - to tak dla nieświadomych) to natomiast absolutna legenda, odpowiedzialna za stanie na czele takich projektów jak Innercity Esemble, Kapital czy licznych inkarnacji projektu Alameda. Ale tego sukcesu nie byłoby, gdyby nie "Cień chmury nad ukrytym polem" - album projektu Stara Rzeka, który szturmem wbił się na rankingi najlepszych płyt 2013.
Ziołek proponował tam psychodeliczno-folkową mieszankę, podbudowaną na dodatek black metalowymi wtrętami. Owszem, piosenkowość wdzierała się gdzieniegdzie - chociażby w moim ukochanym "01" z debiutu, które pierwotnie dostępne było wyłącznie w wersji kasetowej - ale sednem były przede wszystkim tworzone przez muzyka mistyczne, wciągające pejzaże. Być może z tego powodu zupełnie nie spodziewałem się tego, co wydarzyło się na powrocie Jakuba Ziołka do projektu Stara Rzeka po dziesięciu latach od "Zamknęły się oczy ziemi", kończącego duologiczny dorobek projektowy. A wydarzyły się piosenki.
Wiem, że dla niektórych może być to nie lada zdziwienie - przecież sednem muzyki są piosenki. A jednak Jakub raczej wystrzegał się tradycyjnych form i struktur przy Starej Rzece. O ile "Roje" - umieszczone gdzieś między ostatnimi eksperymentami elektronicznymi Tima Heckera, a folkiem czy wręcz dungeon synthem (!) - jeszcze tego nie zapowiadają, tak wejście śpiewu w "Bezdomnych ogniach" jest nie lada zaskoczeniem.
Owszem, partie wokalne pojawiały się już w Starzej Rzece, ale wydaje się, że muzyk nabrał ogromnej pewności w kwestii ich prowadzenia. Pewnie, że dalej są mocniej schowane w mixie niż słuchacze są zazwyczaj przyzwyczajeni. Trzeba je wyłonić z gęstej mgły instrumentów. Nie mogę jednocześnie pozbyć się skojarzeń z albumem "Supernova" rodzimej grupy Exodus - poczucia, że muzyk w pewien sposób ewokuje tamto brzmienie. Z jednej strony jest bowiem piosenkowo, z drugiej skrywa się w tym psychodeliczna atmosfera i unowocześniane syntezatorową obudową. Przypominam zresztą, że w Exodusie debiutował Władysław Komendarek - legenda polskiej sceny muzyki elektronicznej.
Dążąc do sedna mojej wypowiedzi - ogromnym szokiem było dla mnie, gdy w "Bezdomnych ogniach", "Uśmiechu bez twarzy" czy "Marii Amygdali" znalazłem po prostu… zwrotki i refreny. Szczególnie ostatnia z tych piosenek nawiązuje swoją formą do progrockowego anturażu. A "Wszędzie śnieg", gdyby tylko samo brzmienie było jaśniejsze, a wokal głośniejszy, nadawałoby się przecież do radia jako zwykła piosenka popowa.
Te psychodeliczne wtręty, będące wszechobecne na poprzednich płytach, tutaj wkradają się przez elektroniczne wstawki. To również są momenty, w którym zmysł kompozytorsko-producencki gospodarza absolutnie błyszczy. Sposób, w jaki "Maria Amygdala" przechodzi z ballady, o którą można by było posądzić Lunatic Soul, do połamanego ambientowego IDM-u w duchu Warp Records imponuje. Glitchujące syntezatory napędzające bridge "Wszędzie śnieg"? Ależ proszę bardzo! Z kolei "Kamłanie" można by było wręcz posądzić o utwór duetu Shpongle.
Sam Jakub śpiewa przez całą płytę wysoko, ale nie ukrywam, że treść - choć nieco przykryta z powodu intencjonalnie przykrywającego go mixu - jest jednym z wielu imponujących nośników emocji na tej płycie. To mistrz krótkich fraz, które rysują wyraźne obrazy w głowie. "Czekam na głos, którym nie jesteś ty / Spokojnie spłoń i wynoś się z mojego domu" czy "Pachnie modrzewiem sierpniowa noc" śpiewane w "Uśmiechu bez twarzy". "Swoje nowe sny głębiej przed tobą schowam / po drugiej stronie mgły" rzuca z kolei we "Wszędzie śnieg". Podoba mi się również to, że motyw tytułowego domu regularnie tu powraca, czyniąc całość bardzo spójną nie tylko w warstwie muzycznej, ale również tekstowej.
To wszystko składa się na fakt, że mamy do czynienia z najbardziej przystępną płytą Starej Rzeki. Żal mi tylko tych, którzy postanowili zrobić podsumowanie muzyczne roku wraz z pierwszym grudnia. Kuba Ziołek musiał porządnie namieszać w ich sumieniach.
Stara Rzeka, "Wynoś się z mojego domu", Instant Classic
9/10








