Riverside "ID.Entity": Nowe przyprawy w znanym przepisie [RECENZJA]
Po 5 latach od ostatniego albumu Riverside postanowili zaskoczyć słuchacza singlami dość mocno modyfikującymi ich formułę. Ale to rzeczy dość słabo reprezentatywne dla "ID.Entity", które kontynuuje drogę już dawno obraną przez muzyków. Czy to źle? Ależ skąd!
Biorąc pod uwagę nadaktywność muzyczną Mariusza Dudy w czasach pandemicznych czy solowy, niesamowicie niedoceniony album Michała Łapaja z 2021, zupełnie nie zwróciłem uwagi na to, jak dawno mieliśmy do czynienia z krążkiem Riverside. Tak, od "Wasteland" minęło aż 5 lat. I nigdy przerwa między kolejnymi krążkami grupy nie była tak duża. Ale czy muzycy nie wypalili się z pomysłów z uwagi na inne projekty, w których uczestniczyli?
Wręcz przeciwnie, choć pierwsze reakcje mogą być mylne. Po singlowych "Self-Aware" i "Friend or Foe?" wydawało się, że Riverside wsadzili kij w mrowisko. Ba, żeby tylko kij. To wielka kilkumetrowa belka dla tych, którzy byli przyzwyczajeni do może i miejscami eksperymentalnych brzmień, ale trzymających się ściśle określonego klucza, po którym dało się poznać, że to mamy do czynienia z grupą dowodzoną przez Mariusza Dudę.
Jasne, że bardziej klimatyczne przełamania przypominały, z kim mieliśmy do czynienia. Ale czy "Friend or Foe?" nie brzmi w sporej mierze jak utwór wyciągnięty z czeluści kolekcji Tomasza Beksińskiego? Brzmiący na lata dziewięćdziesiąte synth pop dociągnięty jest przez delikatny śpiew Mariusza Dudy, który nawet prowadzi swój wokal jakby zainspirował się Davidem Sylvianem czy Simonem Le Bonem. I tylko te wychodzące gdzieniegdzie gitary przypominają, że mamy do czynienia z zespołem o progmetalowych korzeniach.
Z "Self-Aware" sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, bo o ile fundament nie odchodzi od riverside'owego brzmienia, tak już struktura - szczególnie w wersji singlowej - pokazuje zespół od strony bardziej piosenkowej oraz przystępnej.
Dlaczego więc mówię, że to tylko złudzenia? Reszta utworów nie bywa aż tak radykalna w odchodzeniu od formuł, jakim zachwycało Riverside w przeszłości. Owszem, niejednokrotnie nas zaskakują, bo te syntezatorowe funkujące dęciaki w "Big Tech Brother" to rzecz doprawdy wybitna. Ale po chwili szaleństw numer ucieka w progresywność, z jaką w pełni można utożsamiać grupę. To nieustanna zabawa kontrastami: ciężkie gitary i twardo uderzające bębny mierzone są z delikatnymi fortepianowymi wokalami i zwiewnym, pewnym wokalem.
W "The Place Where I Belong" akustyczny początek przełamywany jest elektronicznym arpeggio, ale to zaledwie smaczek w bardzo tradycjonalistycznym numerze, który z pewnością zadowoli fanów rocka progresywnego. Nawet jeżeli "I'm Done With You" muska nas depeszowymi synthami, w żaden sposób nie starają się one dominować piosenki.
Odejdźmy już od kompozycji i skupmy się na warstwie lirycznej. Tytuł płyty doskonale mówi, o czym traktuje nowa pozycja Riverside. Mariusz Duda zadaje pytania, kim właściwie jesteśmy względem siebie, społeczeństwa, oczekiwań władz oraz naszych własnych miejsc, a także jakie miejsce w tym wszystkim zajmuje technologia. Czy we współczesnym społeczeństwie jakaś określona tożsamość, "ja" w zasadzie istnieje? Czy potrafimy być prawdziwi, a jeżeli tak, to czemu nie jesteśmy? Pytań jest sporo, ale lider Riverside nie stara się na nie odpowiadać - stanowią pretekst do rozważań filozoficznych, które muszą już rozbrzmieć w głowie słuchacza.
"ID.Entity" to niewątpliwie świetny powrót Riverside. Nie tak zaskakujący i inny od reszty twórczości, jak zapowiadały to single, ale na tyle intrygujący, że stanowi idealny punkt wyjścia do dalszej twórczości muzyków. Bo już sam fakt, że po tylu latach wciąż potrafią się bawić, dodawać nowe przyprawy, a nawet sprawiać, aby nadały całości innego smaku, to już sporo.
Riverside "ID.Entity", Mystic Production
8/10