Reklama

Mariusz Duda "Claustrophobic Universe": Otwarcie na doznania [RECENZJA]

Mariusz Duda przy drugiej części pandemicznej trylogii wymaga od słuchacza więcej, jednocześnie oferując bardziej satysfakcjonujące doświadczenie niż w przypadku poprzednika.

Mariusz Duda przy drugiej części pandemicznej trylogii wymaga od słuchacza więcej, jednocześnie oferując bardziej satysfakcjonujące doświadczenie niż w przypadku poprzednika.
Okładka płyty "Claustrophobic Universe" Mariusza Dudy /

W momencie pisania tej recenzji media głoszą, że trzecią falę koronawirusa mamy już za sobą. Podczas pierwszej fali Mariusz Duda, będący chyba jednym z największych pracoholików rodzimej sceny muzycznej, nagrał "Lockdown Spaces". Płyta, która chętnie umiejscawiała się blisko ścieżek dźwiękowych do 8-bitowych i 16-bitowych gier video, stanowiła sporą odmianę w stosunku do działań muzyka w ramach projektów Riverside i Lunatic Soul. Mimo intrygującej zawartości, trudno nie było oprzeć się wrażeniu, że była to pozycja stosunkowo bezpieczna. I tu pojawia się "Claustrophobic Universe" brzmi niczym odpowiedź na moje zarzuty.

Reklama

To nie jest tak, że nagle muzyk postanowił w te pełne syntezatorów i sampli produkcje wsadzić black metalowe blasty perkusyjne i nisko ustawione, przesterowane do granic możliwości gitary. To w dalszym ciągu pozycja, na której przepełnione elektroniką kompozycje toczą się względnie wolno i brakuje w nich radykalnych szarż. Tylko to, czego można się po nich spodziewać to już totalnie inna kwestia. Jest różnorodnie. Mamy na przykład pozycje bardziej konserwatywne w kontekście gatunku. Nie da się nie pokochać "I Landed on Mars", które pod kątem klimatu i użytych środków w bardzo jasny sposób koresponduje ze ścieżką dźwiękową do "Blade Runnera" autorstwa Vangelisa. "Escape Pod" można zarzucić archaiczność i zbytnią matowość, ale jednocześnie błyskawicznie kojarzy się z elektroniką spod znaku Tangerine Dream czy Klausa Schulze'a.

Tuż obok nich pojawia się chociażby rozpoczynające album "Knock Lock", który w jasny sposób podążą w stronę nowoczesnego podejścia do elektroniki: saturowane, krótko cięte sample wokalne, glitchowane perkusje, syntezatorowe plumknięcia. Albo minimalistyczne "2084", które pomiędzy dźwiękami preparowanego fortepianu i surowymi bębnami, bliższymi pukaniu w drzwi lub stół niż perkusji, rzuca słuchaczowi plamy dźwiękowe wyjęte z jakiegoś soundtracku do horroru. Podobny wątek podejmowany jest w "Waves From a Flat Earth", choć mniej tam tej klaustrofobicznej atmosfery. Co nie zmienia faktu, że takie rzeczy mogłyby wychodzić w legendarnym Denovali Records.

Bardzo ciekawie wypada "Numbers and Denials", które na tle reszty kawałków z płyty cechuje się jaśniejszym brzmieniem i pogodniejszą melodią. Choć gdy po prawie 4 minutach w kompozycji wyłania się przestrzenny, melancholijny fortepian, okazuje się, że optymizm, który można było wcześniej odczytać, jest złudny. Po próbach zaprzeczenia rzeczywistości w poszukiwaniu słońca pozostają wyłącznie rozczarowanie, samotność i obawy.

Przed tym nadchodzą dwie najbardziej rozbudowane kompozycje, stanowiące o sile "Claustophobic Universe". Pierwszą jest oniryczne "Lemon Flavoured Stars", mające w sobie coś z zakurzonej na strychu pozytywki, przypominającej o minionych czasach, chociaż z czasem dozująca coraz więcej niepokoju. Po niej natomiast następuje utwór tytułowy, który rozpoczyna się od urywanej, melancholijnej partii fortepianu, w dalszej części oddającej coraz więcej miejsca syntezatorom, by w końcu wejść na zaskakujące rejony wzmagające poczucie zagubienia i chęci wzięcia oddechu.

Zresztą, jak pewnie zauważyliście, "Claustrophobic Universe" jest pozycją, która przy nieuważnym kontakcie może wydawać się niemrawa, ale w rzeczywistości skrywa się w sobie multum emocji i obrazów. To pozycja wymagająca skupienia i uwagi słuchacza, niekoniecznie miła, ale satysfakcjonująca. A szczególnie dobrze rezonować będzie w późnych godzinach. Kreślę te słowa o 2 w nocy i może nie oczekuję od was podobnych poświęceń, ale muszę zaznaczyć, że wówczas "Claustrophobic Universe" wchodzi aż miło.

Mariusz Duda "Claustrophobic Universe", GlasVille Records

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mariusz Duda | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy