Alien x Majtis o "Must Be The Music": "To doświadczenie, które zostaje na zawsze" [WYWIAD]
Decyzją widzów Polsatu duet Alien x Majtis zwyciężył finał najnowszej edycji "Must Be The Music". Uczestnicy wygrali nagrodę pieniężną wysokości 250 tys. zł, a także prawo do udziału w Polsat Hit Festiwalu. Czym była dla nich przygoda w programie i gdzie widzą się za dziesięć lat?

Magdalena Goździńska-Birecka: Kiedy po raz pierwszy poczuliście, że muzyka to coś więcej niż pasja - że staje się językiem, którym możecie naprawdę porozumiewać się ze światem?
Majtis: Dla mnie ten moment przyszedł, gdy stworzyliśmy nasz pierwszy wspólny utwór w ramach projektu VIP. Nagle okazało się, że ta muzyka żyje poza naszym najbliższym kręgiem, że zaczyna rezonować szerzej, przekraczać granice znajomych twarzy. To było jak sygnał - że coś trafia w nas, trafia w ludzi i zaczyna działać jak wspólny kod.
Alien: Ja to poczułem najbardziej na koncertach - nawet tych mniejszych, bardziej kameralnych. Kiedy po występie ktoś podchodził i mówił, że nasza muzyka dała mu siłę w bardzo trudnym momencie życia, że była światłem w ciemności… Wtedy zrozumiałem, że robimy coś ważnego. Była też taka sytuacja, w której rozstali się ze sobą bliscy sobie ludzie, ale dzięki naszej piosence - słuchanej przez nich w dwóch różnych miejscach - ponownie odnaleźli wspólny język. To było mocne.
Czym różnicie się jako osoby i jak te różnice wpływają na waszą muzykę?
Alien: Na pewno dzieli nas wiek - choć czasem trudno to zauważyć, zwłaszcza kiedy to ja, starszy, jestem tym bardziej szalonym i impulsywnym. Lubię działać spontanicznie, trochę wbrew schematom. Mateusz - Majtis - jest zdecydowanie bardziej uporządkowany, uważny, wyważony. I właśnie dzięki temu się uzupełniamy. To, co u mnie jest ogniem, u niego bywa wodą - i odwrotnie.
W waszych utworach czuć emocje, ale też dbałość o formę. Co jest dla was ważniejsze - opowiedzenie historii czy znalezienie odpowiedniego brzmienia?
Majtis: Dla nas jedno bez drugiego nie istnieje. Ale jeśli miałbym wskazać, co stoi na pierwszym miejscu - to byłby przekaz. To, że mamy coś do powiedzenia, że nasze teksty są o czymś prawdziwym. Ludzie to wyczuli, również w programie, i za to nas docenili. Ale wiemy też, że słowo potrzebuje formy. Staramy się więc zawijać treść w brzmienie, które poruszy i zostanie z człowiekiem na dłużej.
Czy między wami zdarzają się momenty ciszy, nieporozumień, zawieszenia? I jeśli tak, to czy one was twórczo prowadzą czy oddalają?
Alien: Chyba wszystko jeszcze przed nami, ale już teraz staramy się bardzo świadomie ze sobą rozmawiać. Jeśli pojawia się jakaś trudność, nawet niewielka, to nie zamiatamy jej pod dywan. Mówimy o niej. Zależy nam na tym, żeby nasze partnerstwo było oparte na zaufaniu i otwartości. Nie chcemy kisić w sobie niedopowiedzeń, bo to prędzej czy później niszczy każdą relację, także artystyczną.
Gdzie widzicie siebie za dziesięć lat? I czego nie chcielibyście po drodze zgubić?
Majtis: Widzę nas razem - na dużych scenach, otoczonych ludźmi, którzy słuchają nas nie tylko uszami, ale i sercem. Mam nadzieję, że za nami będą już wtedy całe albumy, a przed nami jeszcze więcej. Ale nie chcielibyśmy zgubić tej pokory, z którą zaczynaliśmy. Ani tej potrzeby mówienia o czymś ważnym. To, co mamy do powiedzenia, musi wciąż być prawdziwe - niezależnie od zasięgów i wielkości sceny.
Co najpiękniejszego powiedzieliście sobie nawzajem i co w sobie najbardziej cenicie?
Majtis: Było takich chwil naprawdę wiele, zwłaszcza wtedy, kiedy jeden z nas miał słabszy moment. Drugi brał wtedy więcej na swoje barki i ciągnął nas dalej. Ale chyba najmocniejsze były słowa, które padły w programie po ogłoszeniu wyników. Słuchałem, co mówił o mnie Alien i poczułem, że jestem we właściwym miejscu z właściwym człowiekiem.
Alien: Ciężko to ubrać w jedno zdanie, bo ważniejsze od tych "najpiękniejszych słów" jest dla mnie to, że mamy do siebie dostęp. Że mogę przyjść i powiedzieć, że coś mnie gryzie, albo po prostu pogadać, kiedy jest źle. I że wiem, że zostanę wysłuchany. To jest najważniejsze.
Czym był dla Was udział w "Must Be The Music"? Czy program Was zmienił, a może raczej umocnił to, kim już byliście?
Alien: To było bez wątpienia największe doświadczenie w naszym życiu - pod względem stresu, presji, ale i przygody, która się już nie powtórzy. Zobaczyliśmy, jak wygląda świat telewizji od środka i jak bardzo może on zaskakiwać. Początkowo mieliśmy swoje wyobrażenia, ale realne spotkania z ludźmi z produkcji i całą ekipą pokazały nam, że można to robić z sercem. No i mieliśmy okazję zmierzyć się z własnym lękiem, a później go przejść.
Majtis: Dla mnie "Must Be The Music" to kolejny, ale bardzo ważny etap na naszej muzycznej drodze. Świat internetu znamy dobrze, ale ten świat telewizyjny był nowy, pełen znaków zapytania. A okazał się przestrzenią, w której mogliśmy być sobą, poznać fantastycznych ludzi, pracować w skupieniu, ale i w poczuciu wspólnoty. To doświadczenie, które zostaje na zawsze - nie tylko w karierze, ale w pamięci i sercu.