Dwa Sławy "Dobrze by było": Pop rap da się zrobić dobrze, ale tutaj tego nie doświadczycie [RECENZJA]
Osobiście muszę przyznać, że status mojej relacji z polską sceną hip-hopową najlepiej opisują słowa "to skomplikowane". Nie brakuje nam oczywiście fenomenalnych raperów i perełek, szczególnie w undergroundzie, ale wiele grup czy solistów, którymi zachwyca się cała polska kompletnie mnie nie urzeka lub zwyczajnie nie wzbudza większych emocji. Tak również było ze Sławami.

Bardzo chciałem przekonać się do twórczości chłopaków, bo na przestrzeni lat wypracowali sobie bardzo silną pozycję na polskiej scenie. O ile "Z Archiwum X2" dało mi do zrozumienia, skąd wziął się fenomen Dwóch Sławów, tak na "Dobrze by było"… no właśnie, za dobrze nie jest. Sama recenzja wychodzi tak późno ze względu na moje wielokrotne podejścia do tej płyty.
Ciężki przypadek "Dobrze by było"
Album otwiera "Tromsø", które naznaczone jest mocno amerykańskim brzmieniem z monumentalnym refrenem zrobionym przez @atutowego. Jak na producenta takiej klasy, musze przyznać, że jest to dość leniwa produkcja, która niezbyt zachęciła mnie do dalszej przygody z krążkiem. Dopiero słysząc drugi utwór błagałem o powrót do jego poprzednika. Ile dałbym, żeby zarówno na rodzimej scenie, jak i zagranicznej skończono z odgrzewaniem radiowych przebojów i robienia z nich rapowych remixów. Brzmi to strasznie tandetnie i nie jestem w stanie uwierzyć, że chłopaki usłyszeli ten kawałek i stwierdzili, że jest to coś, co chcą wydać.
Powiew świeżości i parę dobrych punchów słychać dopiero w kawałku "Gigachat", chociaż w dużej mierze jest to zasługa Rowu Babicze. Teksty Bardala i bit od Returnersów bardzo mocno poniosły kawałek. Nie chcę tymi słowami dyskredytować Astka i Rado Radosnego, bo chłopaki w poprzednich wydawnictwach pokazali, że potrafią nawinąć z pazurem, ale tutaj zdecydowanie tego brakuje.
"Mayday" zabiera słuchacza w jeszcze kolejny podgatunek rapu inspirowany d&b i połączony z prostym radiowym refrenem, chociaż tu na szczęście nie ma już sampla znanego przeboju, więc jest progres. W tym momencie zwróciłem uwagę na ogromny problem tego krążka, czyli zupełny brak kierunku. Przebrnąłem dopiero przez pięć kawałków i każdy z nich był w innym gatunku, oferował coś innego i dla różnych grup odbiorców. Zupełnie jakby Sławy nie wiedziały do kogo chcą skierować swój materiał.
Później na chwilę muzyka odbija w stronę klimatycznych trapów, czy jak w przypadku "Nikt", coś przypominającego rytmiką boom bap z melodyjnym refrenem, by następnie znowu przejść w radiówki i nawiązanie do kawałka Modelek w tytułowym utworze.
Za mną 2/3 albumu i odczuwam już wyjątkowe zmęczenie. Zostało tylko pięć kawałków, nie może być aż tak źle, prawda?
No i rzeczywiście "Awaria" z gościnnym udziałem Palucha skręca w ciekawym kierunku, który brzmieniem nieco przypominał mi produkcje Skrillexa z "Quest For Fire" chociaż jest to daleko idące porównanie. Mimo wszystko, bardzo pozytywne zaskoczenie w tak nierównej przeprawie.
"Myślałem, że będzie gorzej" również tekstowo i produkcyjnie wpuściły trochę świeżego powietrza, co złudnie dało mi nadzieję na dobrą końcówkę albumu. Zdecydowanie największym problemem "Dobrze by było" są bardzo słabe refreny, które ani muzycznie, ani tekstowo nie oferują nic ciekawego, a nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że były robione na siłę. Pop rap da się zrobić dobrze, ale tutaj tego nie doświadczycie. No i na dobicie "Czarne ciuchy, białe koty" z najgorszą linijką na całej płycie: "Nie pasujemy do siebie, dlatego nie chcesz mnie, Więc czemu chciałabyś znowu obciągnąć Fred Again". Ręce opadają...
Gdyby materiał ten wydali noname’owi twórcy, przeszedłby on zupełnie bez echa i nie chodzi tu o brak umiejętności, bo Sławy nieraz pokazały, że nawijać potrafią i mają bardzo dobry warsztat. Problemem jest tu zupełny brak kierunku, okropne refreny i stylistyczny krok w tył względem poprzednich wydawnictw.
Dwa Sławy - "Dobrze by było"
3/10