ATAN "METAMORPHIC": Czy to już prog nu-metal? [RECENZJA]
28 marca 2025 roku światło dzienne ujrzał drugi album studyjny polsko-boliwijskiej grupy ATAN. Na swojej debiutanckiej płycie "UGLY MONSTER" założony w 2020 roku zespół pokazał, ciekawe połączenie djentu z progresywnymi zagrywkami, co zostało bardzo ciepło przyjęte. Jak poradzili sobie z tzw. "klątwą drugiej płyty"?

Autorem kompozycji na podwójnym krążku "METAMORPHIC" jest gitarzysta Andrzej Czaplewski. Za wokale odpowiada pochodząca z Boliwii Claudia Moscoso, za perkusją słyszymy Jarosława Sadowskiego, a na basie Marcina Palidera. Album otwiera bardzo mocny utwór "Scapegoat". Djentujące gitary bardzo efektywnie budują napięcie i oferują większego pazura niż na poprzedniej płycie. Wszystko dopełnione jest bardzo chwytliwą partią melodyjną ze strony Claudii. Jednym zdaniem, tak mi grajcie!
ATAN powrócili z drugim albumem "METAMORPHIC"
Przechodząc do "Echoes of Meaning" odniosłem wrażenie, jakbym gdzieś już ten numer słyszał. Jest tu trochę rytmiki i delikatności Opethu z "Damnation" przełamanej cięższymi partiami w ATANowym stylu. Moją uwagę zwrócił jednak breakdown w środku utworu, wyjątkowo przypominający coś, co mógłby zrobić Korn. Szybko zostałem jednak z tej fantazji wyrwany gitarową solówką.
Ogromne brawa dla Maxa Mortona za miks i master tego krążka. Wszystkie utwory są przygotowane wręcz fenomenalnie, a soczyste, pełne brzmienie partii gitarowych Andrzeja Czaplewskiego (zwłaszcza tych przesterowanych) zasługuje tu na szczególne wyróżnienie. Płyta od A do Z jest bardzo przejrzysta i zdaje test zarówno na słabych głośnikach, jak i porządnych słuchawkach.
Obawiałem się jedynie, że podwójny prog metalowy album, po którym spodziewać się można raczej dłuższych kompozycji, zacznie w pewnym momencie robić się męczący. To w końcu łącznie 18 utworów o długości od 4 do prawie 12 minut (z jednym wyjątkiem w postaci "Dopamine", ale o tym zaraz). Ku mojemu zdziwieniu płyta przelatuje bardzo sprawnie i nie nuży za sprawą sporej dynamiki. Każdy znajdzie tam coś dla siebie, od spokojniejszych melodyjnych momentów w stylu wczesnej Lacuna Coil, aż po bardzo potężne djentowe breakdowny jak np. w "Alchemist" przypominające partie Meshuggah.
Drugi krążek, szczególnie za połową skręca nieco w brzmienie zakrawające o coś co można by nazwać nu-metalem, a Claudia Mosco wplata więcej około rapowych partii, jak np. w "Antidote" i wcześniej wspomnianym już "Dopamine", które całkowicie odleciało w kontekście reszty albumu (ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Czy to już prog nu-metal? Na początku czułem się trochę zagubiony, ale z czasem coraz bardziej zaczęło to do mnie przemawiać. Nic tylko dodać trochę skreczy i będzie idealnie!
Podsumowując, krążek zabiera słuchacza w wiele różnych miejsc, brzmień i emocji, ale całościowo brzmi to bardzo spójnie, momentami nawet przebojowo i przede wszystkim, jak na scenę prog metalową, z którą w ostatnim czasie mam dość pod górkę, świeżo. Moim jedynym, ogromnym mankamentem są teledyski wygenerowane przez AI i z tego miejsca apeluję, aby zespoły chwalące się swoim kunsztem, technicznymi umiejętnościami i artyzmem nie korzystały z tak słabej, tandetnie wyglądającej i byle jakiej drogi na skróty. Brakuje mi też materiału dostępnego w serwisach streamingowych (obecnie płytę można odsłuchać na Bandcampie oraz nośnikach fizycznych).
Żeby skończyć pozytywnym akcentem, muzycznie płyta broni się bardzo dobrze i jest świetnie zmiksowana i choć nie ma tam nic wyjątkowo odkrywczego, słychać, że grupa zabiera się za dobrze znane patenty po swojemu. ATAN bardzo dobrze poradzili sobie ze słynną "klątwą drugiej płyty" i wydali krążek, w moim odczuciu lepszy od debiutu. Od następnego wydawnictwa oczekiwałbym więcej romansów z nu-metalem, bo wyczuwam w tym całkiem spory potencjał, no i oczywiście poprawy warstwy wizualnej!
ATAN - "METAMORPHIC"
7/10