bambi "TRAP OR DIE": Oni to Nickelback, a bambi… Metallica? [RECENZJA]
"Bambi, bambi, bambi bambi - wszędzie moja ksywa" - ciężko znaleźć artystę, którego w 2024 roku było więcej w polskim rapie. Liczba gościnek (chociażby u Kuqe2115, Kubi Producenta czy CatchUpa) i projektów pobocznych (PG$ czy Def Jam World Tour) sprawia, że nie było momentu, w którym o bambi zapomnielibyśmy nawet na chwilę. Tym bardziej ciekaw byłem, co zaprezentuje na nowym krążku, będąc obecnie na tak ogromnej fali popularności. O ile w pierwszych pięciu trackach naprawdę dowozi, później robi się tragicznie…

Zacznijmy jednak od pozytywów - otwierające "NUMBER ONE", "101 DALMANTYŃCZYKÓW" i "MADONNA" to najlepsza bambi trap w pigułce. Mamy rozliczenie z przeszłością i hejterami oraz szybkie wersy i mocne bity - ciekawa odskocznia od dotychczasowych klubowych brzmień, jak na "PG$".
Zresztą to samo oferuje tytułowe "TRAP OR DIE". Nie ukrywam, że naprawdę dużo, fajnie rozkminionych wersów ma ten utwór, jak chociażby nawiązanie do legendarnego utworu TACONAFIDE w wersach "Oni to Nickelback, a bambi Metallica". Bit też nie odstaje, choć naprawdę dziwnie usłyszeć tag producencki lohleqa poza twórczością Otsochodzi. Jednak trzeba mu oddać, że u bambi czuje się jak u siebie.
Idąc dalej, dochodzimy do "CLOUDS" z Dina Ayadą, które zasługuje na miano najlepszego utworu na tej płycie. To już drugie przecięcie się tych dwóch artystek na tracku i znów nie zawodzą. Ciężko mi powiedzieć, co stoi za tym sukcesem. Może po prostu ich flow tak dobrze współgra ze sobą? A zaraz dojdziemy do numeru z Okim i okaże się, że to wcale nie jest takie oczywiste.
Jeśli chodzi o gości, oprócz wspomnianej Dina Ayady, najciekawiej zaprezentował się TEDE, który z bambi nagrał sequel kultowego "Drina za Drinem". Pomimo tak wielu minionych lat, Michalina wypadła naprawdę dobrze i to na dodatek na tym samym bicie. Z podobnie oldschoolowym sznytem okraszona jest współpraca Rowu Babicze z bambi w utworze "RUW BAMBICZE". Jednak to jeden z tych utworów bez historii, których pełno na "TRAP OR DIE".
Absolutnie największym rozczarowaniem okazało się, chyba najbardziej wyczekiwane przeze mnie, collabo bambi z Okim. Mogliśmy otrzymać naprawdę dobry trap, dostaliśmy radiówkę rodem z seriali Disney Channel. "TO NIE MA ZNACZENIA" to jeden z gorszych lovesongów w polskim rapie, a przecież konkurencja jest naprawdę duża… Aż tak źle nie było w przypadku drugiego z reprezentantów OIO, choć "TLEN" z Young Igim nie porywa. Tak jak mówiłem, na nowym krążku bambi utworów bez większej historii jest cała masa.
Do "4MYGANG" jest naprawdę dobrze, potem ogromny zjazd. Nie jeden raz (i na tym krążku również) bambi pokazywała swoje rapowe zdolności, jednak "TRAP OR DIE" całościowo nie wypada dobrze. Do tego warto dodać, że jeśli chodzi o styl, ciężko o różnice względem debiutu. Nie oczkuję rewolucji, jaką zrobił na przykład schafter na "RAMOTCE", ale brakuje w tym świeżości, czegoś co potrafiłoby zachwycić. I mówię to z ogromnym bólem.
bambi "TRAP OR DIE", Baila Ella Records
6/10