Magda Narożna: od "Must Be The Music" do "Tańca z Gwiazdami" [WYWIAD]

Magdalena Narożna jest niekwestionowaną gwiazdą muzyki disco, której wejście na polską scenę dance pamiętają wszyscy. Od najmłodszych lat Magda Narożna była zaprzyjaźniona z mikrofonem i sceną, a gdy w wieku 16 lat dołączyła do zespołu, tworząc Magda Band, jej muzyczne życie nabrało szalonego tempa. Jest przykładem człowieka, który - wraz z marzeniami, uporem, wytrwałością oraz konsekwentną i ciężką pracą, a przede wszystkim miłością do ludzi i życia - zdobywa szczyty.

Magda Narożna jest liderką grupy Piękni i Młodzi
Magda Narożna jest liderką grupy Piękni i MłodziAKPA

Magda Goździńska-Birecka: Czym jest muzyka w twoim życiu? Jaką rolę pełni? I czy wyobrażasz sobie życie bez muzyki?

Magda Narożna: - No powiem Ci, że chyba sobie nie wyobrażam. Muzyka towarzyszyła mi od najmłodszych lat. Gdy widziałam, że jest impreza, mikrofon leży, jest scena, podium, to ja zawsze chciałam tam być. Gdzie się pojawiałam, nie było opcji, żebym nie wyszła i nie zaśpiewała. Podczas jednego z wesel, gdy podeszłam do zespołu, zapytałam, czy mogę z nimi zaśpiewać. Wtedy grał Paweł Jasionowski z grupy Masters.

Byliśmy bardzo młodzi, on miał pewnie 14 lat, ja około 16 lat - coś takiego. I tak się zaczęła moja przygoda. Zaśpiewałam z nimi kilka utworów, po czym po miesiącu odezwali się do mnie i zaproponowali mi współpracę. I tak powstał mój pierwszy zespół Magda Band.

Czy Magda Band myślała wtedy o tym, jak potoczą się dalsze losy kariery? Czy wybiegałaś w przyszłość?

- Marzenia były zawsze! Wiesz, ja pochodziłam z bardzo małej wioski. Człowiekowi ciężko było sobie wyobrazić, że gdzieś można wypłynąć poza jej granice. Więc te marzenia były zawsze u mnie, ale najbardziej się odpalały i najmocniej kwitły, gdy oglądałam talent show. Wtedy to był "Idol". Zawsze, gdy oglądałam takie programy muzyczne, bardzo marzyłam o tym, żeby tam stanąć, na tej scenie, że to ja tam jestem, że wygrywam ten program, że robię karierę i może te marzenia były tak mocne, że ostatecznie przyciągały dobrą energię. Coś w tym chyba jest, że nigdy nie można wątpić. Zawsze trzeba wierzyć w to, że marzenia się spełnią - to jest zresztą moje motto: nigdy nie traćmy wiary.

W moim przypadku tak było. Więc w tym momencie mogę się tylko cieszyć i pragnąć tego, żeby jak najdłużej być na scenie. Żeby zdrowie mi pozwalało, żebym mogła się realizować.

Czujesz, że to jest taka dobra dewiza, kiedy nie myślimy o wieku, tylko myślimy o tym, czego jeszcze pragniemy, co możemy zrealizować?

- Myślę, że to nas artystów ogólnie trzyma w takiej dobrej formie życiowej. Ja sobie nie wyobrażam, że w pewnym momencie, nie wiem, będę miała etap w swoim życiu, że powiem: "Nie chce mi się wychodzić na scenę". To jest dla mnie niewyobrażalne.

Ja mam w sobie coś takiego, że gdy już się ubiorę w ten strój i wejdę na te schodki, na tę scenę i zrobię ten pierwszy krok, to zapominam o tych wszystkich trudnych momentach. Dla mnie scena publiczność są jak tabletka na każdą chorobę, na każdy ból.

To sięgnijmy teraz do twojego występu w "Must Be The Music". Czy wtedy decyzja o udziale w programie była spontaniczna, łatwa, a może trudna?

- Byliśmy bardzo młodzi. Byliśmy żądni czegoś nowego, czegoś innego, żeby coś się działo, to był początek naszej kariery. Co prawda, gdy wychodziliśmy już na scenę podczas castingów "Must Be The Music", nasza niewiara rzeczywiście wtedy się rozhulała.

I to już był taki etap, gdzie rzeczywiście już zaczęliśmy grać bardzo dużo koncertów. Wtedy głównie klubowych, ale tych klubów było bardzo, bardzo dużo. Więc my w jakiś sposób już... byliśmy rozpoznawalni. I powiem ci, że to dla nas była tylko taka cudowna przygoda. Mieliśmy w głowach jedną myśl: "Dobra, idziemy, pokażemy się. Jak się dostaniemy, to się dostaniemy". Ale gdy ostatecznie zobaczyliśmy te trzy "taki", to był po prostu dla nas na szok. To, co się wydarzyło po tym, gdy był wyemitowany ten odcinek castingowy, było nieprawdopodobne. Nasz Facebook, bo wtedy Facebook był głównym nośnikiem, po prostu oszalał. Dziennie nasz profil odwiedzało po parę tysięcy osób, które nas zaczęły obserwować. Te wiadomości, które dostawaliśmy... Po prostu wszyscy zaczęli się do nas odzywać, kibicować. No to było coś niesamowitego. To nam pokazało, jak bardzo muzyka disco jest przez ludzi kochana i jak jest potrzebna.

A zatem udział w "Must Be The Music" stał się przełomowym momentem dla ciebie i twoich muzyków? Jak zmieniło się wasze życie od tej chwili?

- Bardzo, bardzo. Przede wszystkim zobaczyły nas osoby, które nie miały zielonego pojęcia o tym, że my istniejemy. No na pewno zaczęło się życie bardziej "hardcorowe". Bo mówię, my już graliśmy. Ten czas, gdy braliśmy udział w "Must Be The Music", był dla naszego zespołu bardzo ciężki i mocno dynamiczny. Próby, przed próbami mamy dwa koncerty w nocy, potem znowu próby od rana. Po próbach jechaliśmy znowu grać dwa lub trzy koncerty w nocy. Wracaliśmy do hotelu o godzinie czwartej. I tak na okrągło. No więc wszystko musiało być dopracowane. Nie zapomnę tego, jak przed finałem przyjechaliśmy właśnie tak bardzo późno do hotelu, gdzieś około godziny piątej, a o dziewiątej musieliśmy być tam i gdy mi robiono mi makijaż, to po prostu przysypiałam. Rzeczywiście był to ciężki okres, ale z drugiej strony bardzo rozwijający.

Jakie masz cechy, które pozwalają tobie iść przez życie z taką dynamiką, spełniać swoje marzenia, a jednocześnie prowadzić normalny dom pełen miłości?

- Ja myślę, że przede wszystkim energia, którą mam, motywacja do tego, żeby cały czas coś robić, rozwijać się, i konsekwencja. Nigdy nie można się poddawać. Wyzwanie to nie jest dla mnie problem taki, że muszę iść i wykonać coś, tylko to jest dla mnie po prostu czerpanie przyjemności i nowe doświadczenie. Ja myślę, że przede wszystkim jestem bardzo szczera, otwarta i kocham ludzi. I myślę, że to ludzie po prostu czują ode mnie, takie dobre wibracje. Ja się ogromnie cieszę, gdy właśnie osoby, których w ogóle nie znam, widzę pierwszy raz na oczy, podchodzą do mnie i mówią mi, jak to, że oglądają moje historie w social mediach zmieniło ich życie, to jak ich motywuję.

I myślę, że to jest cała magia tego. Moi fani są dla mnie wyjątkowi. Szanuję osoby, które wspierają, słuchają, zawsze są, wiesz, oni mnie też bardzo bronią, gdy coś mi się dzieje, jakaś krzywda w Internecie, kiedy powstają nieprawdziwe artykuły, które mijają się z rzeczywistością. Ja w ogóle nie reaguję na komentarze, które są obraźliwe w moim kierunku. Osoby, które mnie obserwują, bardzo mnie bronią, są ze mną i za to jestem im wdzięczna. Dzięki temu też mam siłę, bo z tym, czym ja się zmierzyłam w życiu, myślę, że niejedna osoba po prostu poddałaby się już dawno. Ja naprawdę mam wokół siebie ludzi, którzy mnie kochają, szanują, wspierają, po prostu daję radę i mam tą energię do życia i tą energią dzielę się właśnie z osobami, które mnie obserwują, które przychodzą na koncerty i to jest cała magia.

Jaką lekcję, radę dałabyś ludziom, którzy boją się zawalczyć o siebie, zaryzykować, wyjść do świata i zaśpiewać?

- Stań przed lustrem. I zaśpiewaj dla siebie. Potraktuj siebie jako widza. Zaśpiewaj i zrób to w taki sposób, jak ty byś chciała widzieć osobę, która jest na scenie. Otwórzcie się sami dla siebie. I potem będzie to po prostu naturalne dla ciebie, bo będziesz traktować tych ludzi tak, jak ty siebie potraktowałaś przed lustrem.

Trzeba wierzyć w siebie, po prostu trzeba uwierzyć, trzeba kochać siebie. Nie można poddawać się pomimo tego, że staje się czasami w ogniu krytyki. Ja też byłam w ogniu krytyki, wielokrotnie. Wielokrotnie mi zarzucano, że nie wiem, nie potrafię śpiewać, jestem taka i owaka. Więc ile jest ludzi, tyle jest opinii. Jeżeli my siebie pokochamy i będziemy robić to dla siebie, to ludzie też to zauważą, naprawdę.

Moja córka ma piękny głos, a nie jest jeszcze gotowa na to, żeby już rozwijać się w jakiś sposób wokalnie, żeby to było zawodowe. Ma na to czas. To jest jej decyzja. Ja jej do tego nie zmuszam, a jeżeli będzie tego chciała, oczywiście będę wspierała ją na 100%.

Jakie wspólne cechy ma higienistka stomatologiczna z wokalistką występującą na scenie?

- Higienistka też może śpiewać (śmiech)! Ja myślę, że przede wszystkim kontakt z ludźmi, wiesz? To jest taka podstawa. Ja zawsze najlepiej się czułam tam, gdzie jest dużo ludzi. Naprawdę teraz się spotykam z pacjentami, z którymi spotykałam się piętnaście lat temu w gabinecie. I wiesz, pamiętają mnie i trzymają za mnie kciuki - to jest piękne. Ale ja zawsze lgnęłam do ludzi. Nie, nie wyobrażam sobie życia bez ludzi, ja bez ludzi umieram. Naprawdę.

A poza sceną jak wygląda twoje życie?

- Muzyczna strona to jest moje takie drugie życie. To jest życie, w którym ja jestem Magdaleną Narożną z Pięknych i Młodych, ale gdy wracam do domu, jestem po prostu zwykłą Madzią, która ma dzieci, ma dom, ma psa i inne zwierzaki i po prostu obowiązki domowe, którym się poświęcam.

Dokończ proszę zdanie: Miejsce na ziemi Magdy Narożnej to?

- Mój dom, mój azyl, który stworzyłam z moim partnerem, z naszymi dziećmi i myślę, że to jest takie miejsce, do którego zawsze najchętniej wracam. Po bardzo długich czasami trasach, po pięknych podróżach, które kocham, bo kocham podróżować, wychodzę na podwórko, idę do zwierząt, wychodzę na spacer do lasu… To jest moje miejsce na ziemi, gdzie jestem po prostu szczęśliwa i mogę zapominać o tym wszystkim, co się dzieje właśnie gdzieś w mediach, gdzieś podczas tras.

Czy ty na tym etapie życia czujesz się spełniona? Czy u Ciebie jest jeszcze długa lista marzeń i planów?

- Ja z każdym dniem budzę się i w głowie mam bardzo dużo celów, czy zawodowych, czy takich po prostu jako człowiek, żeby się spełnić. Na pewno moim marzeniem jest wydać kiedyś swoją solową płytę, taką moją, taką od serca, taką, którą stworzę, taką, która po prostu będzie mi w duszy grała, która będzie zawierała wszystkie moje emocje. Nie wiem, kiedy to będzie, czy to będzie za rok, czy za dwa, czy za pięć, przecież życie zaczyna się po czterdzieste, także jeszcze przede mną wiele pięknych lat, ale na pewno będę chciała to podsumować takim moim koncertem z moimi fanami.

Zespół Piękni i Młodzi to jest moja perełka, to jest mój ukochany zespół i nigdy z niego nie zrezygnuję. Ale uważam, że każdy powinien mieć jeszcze wyżej stawiane cele i powinien przede wszystkim się rozwijać. I żebym mogła właśnie spokojnie kiedyś usiąść z wnukami i powiedzieć: "Babcia zrobiła wszystko, co była w stanie, i jest z siebie dumna, i teraz będę patrzyła na to, jak wy będziecie rosnąć, jak będziecie się rozwijać" i będę mogła spokojnie zajmować się właśnie wnukami i dumnie im opowiadać o tym, jakie życie przeżyłam, więc myślę, że to jest taki mój główny cel. Bo osiągnąć cel to jest oczywiście wielka wygrana.

Dziękuję za szczerą i piękną podróż przez twoje życie.

"Disco Weekend z Blondi": Edyta Folwarska i Magda Narożna w papugarniPolo TV
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?