Proces Diddy’ego ruszył w Nowym Jorku. Prokuratura: "Wykorzystywał pieniądze i władzę"
12 maja w Federalnym Sądzie Okręgowym na Manhattanie rozpoczął się proces Seana "Diddy’ego" Combsa. Artysta znany z sukcesów w branży muzycznej, dziś mierzy się z poważnymi zarzutami. Prokuratura twierdzi, że Combs wykorzystywał swoją pozycję i majątek do manipulowania ofiarami. Obrońcy przekonują natomiast, że wszystkie kontakty miały charakter dobrowolny.

Przesłuchania ławy przysięgłych rozpoczęły się już tydzień wcześniej. Z uwagi na medialność sprawy i skalę oskarżeń, selekcja członków ławy przysięgłych była wyjątkowo rygorystyczna. Ponad 100 osób zostało poddanych szczegółowej ocenie - część przyznała, że widziała kontrowersyjne nagranie z udziałem Diddy'ego i jego byłej partnerki, piosenkarki Cassie Ventura. Choć znajomość materiałów z mediów nie wykluczała automatycznie z udziału w procesie, osoby otwarcie uprzedzone lub niemogące zagwarantować obiektywności w czasie rozpraw zostały wyłączone.
Ze względu na obawy, że niektórzy z przysięgłych mogą zrezygnować z udziału w procesie po weekendzie, ostateczna selekcja została przesunięta na poniedziałek.
Szokujące zeznania świadków i kontrowersje wokół Diddy'ego
Pierwszymi świadkami byli były ochroniarz hotelowy i tancerz. Ochroniarz relacjonował, że został wezwany do kobiety w niebezpieczeństwie. Na miejscu zastał Cassie z urazami oraz Combsa, który - jak określił - miał "złe spojrzenie". Według prokuratury, tego typu sytuacje nie były odosobnione. Combs miał rzekomo organizować zamknięte spotkania, określane przez niego jako "freak offs", w których uczestniczyły kobiety zmuszone do udziału pod groźbą przemocy.
Obrona: "Wszystko działo się za zgodą"
Obrońcy artysty przyznali, że jego akcje były kontrowersyjne i że Combs mógł stosować przemoc, jednak zapewnili, że te relacje były częścią jego swobodnego stylu życia. Zgodnie z tą narracją, wszyscy uczestnicy wydarzeń mieli wyrażać dobrowolną zgodę.
Combs, który przebywa w areszcie od września 2024 roku po wielokrotnych odmowach zwolnienia za kaucją, nie przyznaje się do żadnych zarzutów. Jeśli zostanie skazany, może spędzić resztę życia za kratami.