Gwiazdy Eurowizji zabrały głos po komunikacie TVP. Wiśniewski szanuje decyzję, a Sasha Strunin nazywa ją "hipokryzją"
W środę, 10 grudnia, ukazał się oficjalny komunikat TVP, w którym stacja potwierdziła udział Polski w Eurowizji 2026. Ogłoszenie wywołało ogromne poruszenie nie tylko wśród internautów, lecz także w branży muzycznej. Ci, którzy namawiali do bojkotu konkursu w związku z udziałem Izraela, nie kryją oburzenia oraz żalu. Inni natomiast podkreślają, że muzyczna rywalizacja nie powinna być uzależniona od politycznych decyzji państw. Byli reprezentanci naszego kraju - Michał Wiśniewski, Sasha Strunin czy Magdalena Tul - publicznie zabrali głos w całej sprawie.

"Jesteśmy świadomi skali napięć, które towarzyszą najbliższej edycji. Rozumiemy emocje i niepokoje. Wierzymy jednak, że Eurowizja ma jeszcze szansę na to, by ponownie stać się przestrzenią, którą wypełnia muzyka. I tylko muzyka. My tę szansę dajemy, tak jak przeważająca większość członków EBU" - ogłosiła TVP w swoim oświadczeniu, potwierdzając udział Polski w przyszłorocznym konkursie odbywającym się w Wiedniu.
Decyzja stacji spotkała się ze skrajnymi reakcjami zarówno wśród publiczności, jak i osób związanych z branżą muzyczną. Wiele ludzi zachęcało bowiem Telewizję Polską do bojkotu Eurowizji i odmówienia udziału w przyszłorocznej rywalizacji - wszystko przez pozwolenie na występ Izraela.
Przegrana walka o wykluczenie Izraela poskutkowała tym, że w gronie członków Europejskiej Unii Nadawców (EBU) Holandia, Hiszpania, Słowenia i Irlandia zapowiedziały odsunięcie się od przyszłorocznej Eurowizji. Kilka godzin po decyzji TVP do bojkotu dołączyła także Islandia.
Polskie stowarzyszenie fanów konkursu - OGAE - przedstawiło swoje stanowisko, przypominając, że większość miłośników międzynarodowej rywalizacji domaga się wykluczenia Izraela lub wycofania Polski. "Ankiety, które przeprowadzamy wśród naszych odbiorców, jednoznacznie wskazują poparcie dla wykluczenia Izraela z Eurowizji i zrozumienie dla ewentualnego wycofania się Telewizji Polskiej z kolejnego konkursu" - głosił komunikat.
Byli reprezentanci Polski zabrali głos po decyzji TVP
Po decyzji TVP w sieci wybuchła burza, w której dominują głosy rozczarowania i krytyki. Milczenie przerwali także byli eurowizyjni reprezentanci Polski. Wśród nich znalazła się Sasha Strunin, która w 2007 r. śpiewała w biało-czerwonych barwach wraz z zespołem The Jest Set. W rozmowie z Pudelkiem wyraziła podziw dla krajów, które zdecydowały się na bojkot.
"Eurowizja od lat nie jest dla mnie konkursem apolitycznym. W sytuacji trwającej katastrofy humanitarnej w Gazie dopuszczenie Izraela i powtarzanie, że to 'tylko muzyka', odbieram jako bolesną hipokryzję. Mam duży szacunek dla państw, które zdecydowały się wycofać z tegorocznej edycji" - powiedziała wprost artystka.
Z kolei Michał Wiśniewski, który wraz z zespołem Ich Troje aż dwukrotnie reprezentował Polskę na Eurowizji - w 2003 r. w Rydze i w 2006 r. w Atenach - uszanował decyzję Telewizji Polskiej i podkreślił, że z pewnością podjęta została po długich przemyśleniach i analizie działań.
"Szanuję ich decyzję. Najprawdopodobniej mieli powody. Całe życie powtarzałem, że po to jest szef telewizji, żeby decydować, co będzie na antenie i nie chodzi tylko o Eurowizję. Podobnie jest z puszczaniem piosenek w radio. Utworów Ich Troje w radiach nie puszczają i trzeba to uszanować. Po to jest ten szef, żeby decydować o tym, co będzie na antenie i ma do tego prawo" - wyjawił Wiśniewski w rozmowie z Plejadą.
Jednocześnie czerwonowłosy muzyk podkreślił, że jego zdaniem to reprezentant Izraela powinien sam wycofać się z Eurowizji. "To nie jest kwestia Telewizji Polskiej, to jest problem EBU. Oczywiście, TVP jest członkiem tej organizacji, w związku z tym rozumiem, że istnieje jakaś umowa między EBU a stacją, natomiast w tym przypadku przyzwoitość powinien mieć reprezentant Izraela. Taki artysta powinien powiedzieć: 'My chcemy, żeby to było święto muzyki, w związku z czym, dopóki ten konflikt nie będzie miał swojego końca, to my opuszczamy'. To by była decyzja, którą Europa by uszanowała, bo wiadomo, że ten artysta, który będzie reprezentował Izrael na Eurowizji, siłą rzeczy niewiele ma z tym konfliktem wspólnego, bo on chce robić muzykę" - skwitował lider Ich Troje.
Głos w sprawie zabrała również Magdalena Tul, która nie tylko reprezentowała Polskę na Eurowizji w 2011 r., lecz także rozważała zgłoszenie się do preselekcji na przyszły rok. W rozmowie z Plejadą gwiazda zaznaczyła, że konkurs ten powinien być świętem muzyki, a nie pretekstem do rozstrzygania sporów politycznych. Mimo wszystko zdaje sobie sprawę z tego, że nie da się w pełni wykluczyć kwestii państwowych w tego typu rywalizacji.
"Boli mnie, że w czasach tak rozwiniętej świadomości, artyści nadal są zmuszani do wyborów - kiedy, gdzie i z kim wolno im wystąpić" - zaczęła wymownie Magdalena Tul. "Osobiście chcę wierzyć w jedno zdanie Carla Sandburga: 'Kiedyś ogłoszą wojnę, ale nikt nie przyjdzie…'. Wierzę, że ta odmowa przyjścia (...) zamknęłaby wszelkie spory i nie mówię tu o konkursie, a o naszym realnym wpływie na pokój na świecie, bo wojna zaczyna się od nas, w najbliższym otoczeniu, w social mediach, w rodzinach" - dodała piosenkarka.
Kiedy i gdzie odbędzie się Eurowizja 2026? Polskie preselekcje wciąż trwają
Przypomnijmy, że przyszłoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji odbędzie się w Wiedniu w dniach 12, 14 (półfinały) i 16 maja (finał) - to efekt zwycięstwa austriackiego wokalisty JJ z utworem "Wasted Love".
Polskie preselekcje wciąż trwają. Termin nadsyłania zgłoszeń przez artystów już minął i obecnie specjalnie powołana komisja rozpatruje nadesłane propozycje. Spośród wszystkich wykonawców wybranych zostanie kilku najlepszych, którzy 14 lutego 2026 r. wezmą udział w koncercie finałowym w siedzibie TVP. Wówczas decyzja leżała będzie wyłącznie w rękach widzów - reprezentant Polski wyłoniony zostanie na podstawie głosowania SMS-owego. Ostateczna lista finalistów ukaże się miesiąc przed koncertem - 14 stycznia.










