Elektryczne Gitary "W cieniu sufitów": z prądem wspomnień [RELACJA]
24 maja 2025 roku zespół Elektryczne Gitary wystąpił w warszawskim COS Torwar w ramach trasy koncertowej "W cieniu sufitów". To wyjątkowe wydarzenie zgromadziło licznych fanów, którzy mieli okazję przeżyć muzyczną podróż przez trzy dekady twórczości zespołu.

Trzy dekady (dokładnie 36 lat) twórczości zespołu i też na pewno trzy pokolenia - zgromadził sobotni koncert. Nie spodziewałem się, że mogę mieć trudności z dostaniem się na koncert. Na warszawski Torwar dotarłem piętnaście minut przed koncertem sądząc, że wtedy już wejście do hali nie będzie okupowane. Jakież było moje zdziwienie, gdy przede mną ukazał się tłum ludzi nadal stojących w oczekiwaniu na wejście. I to na długo przed wejściem. Zrobiło się stresująco, bo zainteresowanie było naprawdę spore i mogło konkurować z odbywającym się obok meczem na stadionie Legii. Widziałem zdziwienie, a zarazem zaciekawienie mijających nas przechodniów.

Jak było na koncercie Elektrycznych Gitar?
Teraz już wiecie, że udało mi się wejść na czas (a w zasadzie nie, bo Panowie wyszli na scenę dziesięć minut po czasie - dziękuję, żeście na mnie czekali), bo mogę napisać, że pierwszym utworem było "Wytrąciłaś mnie z równowagi" - dramat psychologiczny o trudnej relacji międzyludzkiej. Podobało mi się to, jak Kuba Sienkiewicz wszystkie piosenki zapowiadał krótką anegdotą.

Zdałem sobie wtedy sprawę, że to zespół, który ma niebanalne piosenki na właściwie każdą okazję, bo były między innymi piosenki: o hipisach ("Noś długie włosy"), fizyce, grawitacji ("Przewróciło się niech leży"), urbanistyczne ("Jestem z miasta"), o sztuce nowoczesnej, malarstwie ("Głowy Lenina"), zaangażowane ekologicznie ("Najwyższa pora"), o zdrowiu, profilaktyce ("Nie pij Piotrek"). Jednak ja i tak najbardziej czekałem na "Koniec", i nie - nie chodziło mi o koniec koncertu, bo - o dziwo - piosenka ta pojawiła się w środku koncertu, razem z zapowiedzią pierwszego gościa - Chóru Il Canto Magnificat. Piosenka napisana w latach 80. przeczuwała nieuchronny upadek PRL-u, jednak dziś jest bardziej kojarzona z wyganianiem niedobitków z domu o trzeciej nad ranem. Chór uświetnił swoim występem jeszcze "Co ty tutaj robisz".
Organizatorzy zapewniali, że podczas koncertów możemy więc spodziewać się wyjątkowych duetów i gości specjalnych, z którymi Elektryczne Gitary dzieliły muzyczne ścieżki przez lata. Tym razem był to Kazik Staszewski, który wszedł na scenę przy gromkich brawach. Kazik pochwalił twórczość Elektrycznych Gitar, a nawet wyznał miłość. Razem wykonali aż pięć utworów, a my dostaliśmy znakomite wersje klasyków: "Jestem o(d)padem atomowym", "Celina", "Dzieci wybiegły", "Jestem z miasta", "Wódka". Panowie wyraźnie się bawili, jak za dawnych lat.

Nie zabrakło też powodów do wzruszeń. COS Torwar został wyprzedany niemal w komplecie, a stacja Radio Złote Przeboje na koniec koncertu wręczyła im umowną Złotą Płytę, będącą podziękowaniem za ilość przebojów, które nam dostarczyli.

Było filozoficznie, było filmowo, było - jak to na ten zespół przystało - społeczno-politycznie. Nie sposób pominąć piosenki "Kiler", albowiem nie zabrakło tutaj (i w "Głowach Lenina" też) zmian w oryginalnych tekstach, tak by "uwspółcześnić" niektóre utwory i oddać charakter dzisiejszej sytuacji w kraju, z czego Sienkiewicz często korzysta. Pięknym gestem było także oddanie hołdu Jerzemu Stuhrowi.

Zespół, znany ze swojego poczucia humoru i interakcji z publicznością, zadbał o to, by każdy czuł się częścią tego wydarzenia, a fanów nie trzeba było zmuszać do śpiewania i klaskania razem z zespołem. Trasę zapoczątkowano lutym w Bydgoszczy, wstępnie potrwa do listopada, gdzie muzycy zakończą w Olsztynie.
