Z talent show do największej gwiazdy w Polsce. Dawid Podsiadło kończy 30 lat

Anna Nowaczyk

Aktualizacja

Młody, trochę chaotyczny, ale w tym chaosie wyjątkowo zabawny - takiego Dawida Podsiadłę poznali w 2012 roku widzowie programu "X Factor". Wokalista błyskawicznie zdobył sympatię oglądających, w czym oczywiście bardzo pomogło również to, że doskonale śpiewał. Muzyk wygrał program i zaczął przygodę, której spektakularnych efektów pewnie sam się do końca nie spodziewał. Dawid Podsiadło obchodzi 30. urodziny.

Zaczynał w programie telewizyjnym, ale nikt nie wróżył Dawidowi Podsiadło tak wielkiego sukcesu
Zaczynał w programie telewizyjnym, ale nikt nie wróżył Dawidowi Podsiadło tak wielkiego sukcesuKurnikowskiAKPA

Rekordy sprzedaży płyt i wyprzedane stadiony - całkiem nieźle jak na kogoś, kto ma dopiero dekadę kariery na koncie, prawda? Chociaż jeśli zerkniemy do archiwum, to okaże się Dawid debiutował przed publicznością już jako 12- latek. Wtedy, podczas swojego pierwszego występu na scenie, muzyk wykonał "Długość dźwięku samotności" grupy Myslovitz. Tę samą piosenkę, którą niedawno miał okazję śpiewać razem z Arturem Rojkiem na Stadionie Śląskim w Chorzowie. I powiedzie teraz, że marzenia się nie spełniają.

"Może zrób Dawid jakiś weselszy utwór?"

Dawid od początku wiedział, że muzyka to jego świat. Artysta chodził do szkoły muzycznej, do klasy puzonu, ale - na szczęście dla fanów - nie wylądował w żadnej sekcji dętej, lecz przed mikrofonem. Droga do sukcesu nie była jednak wcale taka prosta. Zanim muzykowi udało się wygrać telewizyjny program, wokalista próbował swoich sił w talent show aż dwa razy - samodzielnie i z zespołem Curly Heads, ale bez sukcesów. Do trzech razy sztuka? Tym razem zdecydowanie! Po wygranej nie było zbyt dużo czasu na świętowanie i odpoczynek, bo na Dawida czekał już kontrakt i płyta do nagrania.

Nad albumem "Comfort and Happiness" Podsiadło miał okazję pracować ze świetnym producentem, Bogdanem Kondrackim, a za część tekstów odpowiadała równie świetna w swoim fachu Karolina Kozak. To nie mogło się nie udać. Płyta natychmiast zadebiutowała na pierwszy miejscu wśród najchętniej kupowanych albumów w Polsce i jeszcze długo po premierze biła rekordy popularności. "Trójkąty i kwadraty", pierwszy singel z tego albumu, było słychać w każdym, dosłownie każdym miejscu tego kraju. Z okazji 10-lecia premiery utworu muzyk przyznał, że bez tej piosenki jego życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Przy okazji zdradził co nieco na temat jej powstawania: "Robiliśmy z Bogdanem Kondrackim raczej smutną płytę. I wytwórnia zapytała: 'Dawid, dlaczego taka smutna płyta? Może zrób Dawid jakiś weselszy utwór?'. Po godzinach drapania się po głowie postanowiliśmy spróbować. Udało nam się napisać "Squares & Triangles". Kolejne pytanie: ‚ 'Skoro już mamy taki fajny wesoły utwór, to może po polsku?'. Nie było we mnie entuzjazmu. Bo nie umiałem, bo się bałem, bo chciałem sam i koniecznie po angielsku. Ale spróbowaliśmy. Karolina Kozak powiedziała, mamy super piosenkę i jak zrobimy super tekst to będziemy mieli super piosenkę z super tekstem (możliwe, że nie powiedziała dokładnie tak, ale niedługo później pokazała mi dwie propozycje polskiego tekstu do 'trójkątów' i ostatecznie jedną z nich znamy wszyscy tutaj)".

Piosenki piosenkami, ale wiele emocji budził - i budzi do dzisiaj - sam artysta. Polska pokochała skromnego, zdolnego i bezpretensjonalnego chłopaka, który przy okazji bawił lekką niezdarnością swoich wypowiedzi. Trochę jak przytłoczona zachwytami Kaśka Nosowska w wersji męskiej. Fani Dawida mają nawet swoją nieoficjalną nazwę, niezależnie od płci zresztą - "Podsiadary". To "Podsiadary" głosują na piosenki swojego ulubieńca na każdej możliwej liście przebojów, wykupują masowo bilety na jego dziesiąty koncert w danym roku, "bo na pewno będzie inaczej niż na dziewięciu poprzednich" i każą robić głośniej radio w aucie, kiedy tylko pojawia się piosenka Dawida. O takich fanach mogłyby pomarzyć najlepsze boysbandy. A Podsiadło odwdzięcza się muzyką.

Rekordowy Stadion Narodowy

Kiedy artysta zgarnął wszelkie możliwe nagrody za debiut, zagrał dziesiątki koncertów i pobił rekordy na polskim rynku, Podsiadło zabrał się za pracę nad kolejną płytą. Album "Annoyance and Disappointment" ukazał się w 2015 i - tak, zgadliście - bił rekordy popularności tak samo jak poprzednik. "W dobrą stronę" czy "Pastempomat" nuciła cała Polska, Dawid znowu koncertował, zdobywał kolejne nagrody i udowodnił, że sukces pierwszej płyty nie był żadnym przypadkiem, a on sam wcale nie jest już tylko zwycięzcą talent show. Podsiadło zrobił sobie po drugiej płycie małą przerwę od koncertowania, ale nie kazał fanom długo czekać na kolejny album. "Małomiasteczkowy" ukazał się w 2018 roku i... nie brał jeńców. Tytułowy utwór i "Nie ma fal" natychmiast stały się przebojami, a tekst "znowu jadę do ciebie sam" (kto właśnie to sobie zanucił?) podśpiewywali nawet ci, którzy zarzekali się: "Podsiadło? Nie jestem wielkim fanem". Wy już wiecie, o kim mowa. Ciąg dalszy tej historii doskonale znacie: rekordy sprzedaży, nagrody itd. Artysta postanowił jednak nieco zaskoczyć i promował płytę podczas dwóch tras koncertowych. "Małomiasteczkowa trasa" - nieco przekornie - zawitała do największych polskich miast, a "Wielkomiejski tour" do mniejszych miejscowości. Dawid miał wtedy okazję potwierdzić swoją popularność jeszcze jedną rzeczą. Wokalista ogłosił koncert na Stadionie Narodowym w Warszawie. Muzykowi na scenie towarzyszył Taco Hemingway, a występ oglądało ponad 60 tysięcy osób. Bilety na to wydarzenie sprzedały się w kilka godzin, co było fenomenem na polskim rynku. Panowie pobili rekord, bo tylu wejściówek nie mogą często sprzedać nawet największe światowe gwiazdy. Ale wiadomo, dla "Podsiadar" nie ma rzeczy niemożliwych.

Dawid Podsiadło nie lubi tracić czasu, więc w ostatnich latach zajmował się nie tylko swoją muzyką, ale też tworzył z innymi. Wokalista nagrał, razem z Kortezem i Krzysztofem Zalewskim, hymn "Męskiego Grania" z 2018 roku, czyli "Początek". Wyszło tak dobrze, że artysta dostał zaproszenie do słynnej orkiestry również trzy lata później. Kto nie słyszał na żywo kilkudziesięciotysięcznego tłumu, który - drugi raz tego samego wieczoru - śpiewa razem z Dawidem, Darią Zawiałow i Vito Bambino "I Ciebie też, bardzo", ten nie wie, co jedna piosenka potrafi zrobić z ludźmi. Ale wróćmy do Podsiadły, który nie lubi tracić czasu. Muzyk wydał w 2022 roku swój nowy album - "Lata dwudzieste". Artysta zaskoczył tu brzmieniowymi eksperymentami, bo obok obok tanecznego przeboju "WiRUS" znalazło się melancholijne "mori", które zresztą doczekało się niesamowitego teledysku z udziałem Jerzego Skolimowskiego spacerującego po opustoszałej, pandemicznej Warszawie. Co ciekawe, jednym z gości na płycie jest Sanah. Ta sama Sanah, która zaczynała karierę od nagrywania własnych wersji piosenek Podsiadły. Życie bywa jednak bardzo przewrotne.

"Dawid Podsiadło - dziewczyna"

To jedno z najczęściej wyszukiwanych haseł dotyczących artysty w polskim internecie. Muzyka to jedno, ale fani chcą dowiedzieć o swoim ulubieńcu ile się tylko da. To jednak nie jest łatwe, bo Dawid nie przepada za dzieleniem się szczegółami z prywatnego życia. Artysta chroni bliskich przed ciekawością internautów, chociaż często wspomina, że mama i brat bardzo wspierają go w muzycznej przygodzie. W wywiadzie dla magazynu "Twój Styl" muzyk przyznał też, że często radzi się mamy i prosi ją o pomoc w wielu sprawach, chociaż mieszka już kilkaset kilometrów od rodzinnego domu. To i tak sporo informacji, bo na temat dziewczyny artysty wiadomo znacznie mniej. Internauci mają co prawda kilka typów i zdarza się, że co jakiś czas łączą Podsiadłę z jakąś znaną kobietą, ale pozostają im domysły. Dawid konsekwentnie chroni prywatność, a o swojej dziewczynie mówi tylko tyle, że jest. Jedyną prywatną sprawą, w której muzyk wyjątkowo się otworzył, jest sława. Podsiadło wprost przyznawał, że popularność bywa miła, ale też męcząca. Nic dziwnego. Pewnie nikt z nas nie chciałby, podczas zwykłego wyjścia do sklepu, być wywoływany do zdjęcia głośnym i bezosobowym "Ej!".

Jeśli sądzicie, że Dawid Podsiadło będzie zaskakiwać nas wyłącznie muzycznie, to możecie się nieźle zdziwić. Oczywiście artysta woli po cichu realizować plany, zamiast tylko o nich opowiadać, ale nie jest wielką tajemnicą, że nagrywanie piosenek nie jest jedyną pasją Dawida. Muzyk kocha gry komputerowe, ale nie ogranicza się do grania w domowym zaciszu. Podsiadło postanowił przekuć pasję w biznes i został jednym z inwestorów Polskiej Ligi Esportowej. To nie koniec, bo równie wielką miłością muzyk darzy filmy i seriale. Tu również zaczęło się od pasji, ponieważ wokalista jest ogromnym fanem "Przyjaciół". Muzyk ma nawet tatuaż poświęcony tej produkcji, a kiedy planował podbój zagranicznych rynków muzycznych, chciał to zrobić pod pseudonimem David Ross, nawiązującym do jednego z aktorów, a zarazem bohaterów "Przyjaciół". Na tatuażach się jednak nie kończy, bo Dawid został producentem filmu "(Nie) znajomi" i nie ukrywa, że świat kina go fascynuje. Co więcej, muzyka można zobaczyć też z drugiej strony kamery. Podsiadło zagrał gościnnie w serialu "Król" i polskiej wersji "The Office", w której wcielił się - a to niespodzianka - w popularnego muzyka. Dawid przyznał, że granie mu się spodobało, więc może w kolejnej roli zobaczymy go już w kinie? Jedno jest pewne: "Podsiadary" błyskawicznie zapełnią widownię.

Pomimo licznych zainteresowań i projektów, Dawid Podsiadło nie zapomina o tym, co stanowi fundament jego kariery - muzyce. Wciąż jest to obszar, w którym artysta czuje się jak ryba w wodzie i który daje mu najwięcej satysfakcji. Podsiadło jest dowodem na to, że pasja i zrozumienie wielu dziedzin mogą przenikać się, tworząc unikalny i ciekawy obraz artysty. Bez względu na to, w jakim kierunku rozwinie się jego kariera, wiadomo jedno - wierni fani zawsze będą podążać za jego muzycznymi ścieżkami, niezależnie od tego, gdzie one prowadzą.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas