Reklama

Wielka gwiazda odrzuciła jego utwór. Do dzisiaj jest jej wdzięczny

Syn muzyków, który talent dostał w genach - tak zaczyna się historia wielu artystów. Tylko nielicznym udaje się jednak taki prezent od losu zamienić w kilkudziesięcioletnią karierę na scenie. Jednym z takich szczęściarzy jest Richard Marks. Amerykański wokalista skończył właśnie 60 lat. Muzyk ma na koncie wiele dobrych utworów, ale większość świata kojarzy go dzięki jednej piosence - tej, której Richard nawet nie zamierzał nagrywać.

Syn muzyków, który talent dostał w genach - tak zaczyna się historia wielu artystów. Tylko nielicznym udaje się jednak taki prezent od losu zamienić w kilkudziesięcioletnią karierę na scenie. Jednym z takich szczęściarzy jest Richard Marks. Amerykański wokalista skończył właśnie 60 lat. Muzyk ma na koncie wiele dobrych utworów, ale większość świata kojarzy go dzięki jednej piosence - tej, której Richard nawet nie zamierzał nagrywać.
Richard Marx nie chciał grać swojego największego przeboju /Dave Kotinsky /Getty Images

Urodzony w Chicago muzyk śpiewa zawodowo już właściwie od 55 lat. Jeśli właśnie wykonaliście prostą operację matematyczną i pomyśleliście, że coś tu nie gra w kwestii liczb, to już wyjaśniam. Ojciec przyszłej gwiazdy był muzykiem jazzowym, ale ambitnym graniem zajmował się po godzinach. Na co dzień Dick prowadził firmę, która nagrywała reklamy. Bardzo często były do nich potrzebne śpiewające dzieci, a tu idealnie sprawdzał się mały Richard Marks.

Reklama

Już jako pięciolatek potrafił świetnie wykonać krótkie piosenki o smakowitych płatkach śniadaniowych albo jedzeniu dla psów. Chłopak dorastał i dżingle reklamowe zamienił na własne utwory, ale jedno się nie zmieniło: kochał śpiewanie. Marks wiedział, że talent to nie wszystko i trzeba dać światu się odkryć, więc nagrał swoje pierwsze utwory na kasetę, którą dał znajomemu. 

Tak się złożyło, że współlokatorem tego znajomego był współpracownik grupy The Commodores. Kilka tygodni później w domu Richarda zadzwonił telefon. W słuchawce odezwał się Lionel Richie, który powiedział chłopakowi: "Stary, masz talent. Niczego nie obiecuję, ale przyjedź do Los Angeles". Lionelowi się nie odmawia, więc młody muzyk ruszył po szczęście i sławę.

Miał talent, był miły i przystojny - to się nie mogło nie udać

Na wydanie debiutanckiej płyty Marks musiał trochę poczekać, ale było warto. Album, pod niezbyt skomplikowanym tytułem "Richard Marx", ukazał się w 1987 roku. Płyta odniosła spory sukces, nawet dała wokaliście jego pierwszy numer jeden w Stanach. Muzyk ruszył w trasę jako support REO Speedwagon, ale szybko zaczął gromadzić na koncertach tylu fanów, że promotorzy zaproponowali mu własne tournée.

Mieli nosa. Zapotrzebowanie na występy Marksa było tak duże, że artysta skończył trasę dopiero po roku. Richard mógł odtrąbić sukces. Jego albumy świetnie się sprzedawały, bilety na koncerty znikały w mgnieniu oka, a młody muzyk zyskiwał coraz większą popularność. Nie da się ukryć, że Marksowi pomagała też aparycja modela, bo utalentowany artysta to jedno, ale zdolny i przystojny wokalista, który spogląda z plakatów zawieszonych na milionach ścian - to marzenie każdej wytwórni płytowej.

Do dzisiaj ma jej wiadomość z automatycznej sekretarki

Wokalista nie tracił czasu i tuż po powrocie z pierwszej trasy koncertowej zabrał się za tworzenie kolejnej płyty. To właśnie na albumie "Repeat Offender" znalazła się piosenka, dzięki której artystę poznał już cały świat - "Right Here Waiting". Richard napisał ten utwór jeszcze podczas trasy. Pewnego wieczoru muzyk siedział samotnie w hotelowym pokoju i tęsknił za swoją dziewczyną, późniejszą żoną.

Cynthia Rhodes, również wokalistka, a przy okazji aktorka, akurat pracowała na planie na innym kontynencie. Artysta postanowił więc stworzyć dla niej piosenkę, a tak się szczęśliwie złożyło, że w jego hotelu akurat stało pianino. Pomysł na melodię pojawił się szybko, napisanie całego utworu zajęło Marksowi jakiś kwadrans. "Right Here Waiting" było przy okazji pierwszą piosenką, jaką muzyk stworzył na pianinie, więc śmiało można powiedzieć, że to wyjątkowo udany debiut. 

A teraz najlepsze: Richard wcale nie zamierzał nagrywać tego utworu. Wokalista uważał, że piosenka jest zbyt osobista, więc po prostu chciał ją komuś oddać. Mniej więcej w tym czasie do muzyka zgłosiła się Barbra Streisand, która poprosiła go o napisanie jakiegoś utworu dla siebie, więc wokalista wiedział już, co jej podesłać. No właśnie, jeśli zastanawialiście się, co Marks robił przez kilka lat, od swojego przyjazdu do Los Angeles do wydania debiutanckiej płyty, to mamy wyjaśnienie zagadki.

Artysta pracował z bardziej znanymi kolegami po fachu. Śpiewał w chórkach, na przykład u Lionela Richie i Madonny, choćby na płycie "True Blue", a także pisał piosenki dla innych. Jego utwory wykonywał między innymi Kenny Rogers. Branża muzyczna wiedziała, że do Richarda można zgłosić się z prośbą o piosenkę i to nie zmieniło się nawet wtedy, gdy muzyk zrobił już sporą karierę.

Wracamy jednak do Barbry. Artystka posłuchała utworu i zadzwoniła do Marksa. Wokalisty nie było jednak w domu, więc gwiazda nagrała mu się na sekretarkę: "Cześć, Richard. Tu Barbra Streisand. Właśnie posłuchałam twojej piosenki. Ta muzyka, melodia - wszystko jest piękne, ale chciałabym, żebyś zmienił tekst, bo nie zamierzam czekać tu na nikogo". Muzyk - uwaga - zachował to nagranie i ma je do dzisiaj. W każdym razie tu pojawił się mały problem, bo Richard absolutnie nie chciał zmieniać słów. Piosenka pewnie wylądowałaby w szufladzie, gdyby mnie to, że współpracownicy wokalisty nie odpuszczali. Wszyscy wokół wiedzieli, że to świetny utwór i tak długo namawiali artystę, żeby sam go nagrał, że Marks - dla świętego spokoju - w końcu się zgodził.

"Right Here Waiting" wylądowało na pierwszym miejscu listy Billboardu w 1989 roku, ale to był dopiero początek. Singel stał się światowym przebojem, a przede wszystkim piosenką, która zrobiła z Richarda wielką gwiazdę i zapewniła mu największy hit w karierze. "Co z Barbrą Streisand?" - zapytacie. Artystka i muzyk zaprzyjaźnili się, nawet zostali sąsiadami w Malibu, a od czasu do czasu Richard na dzień dobry żartuje: "Hej, dzięki za odrzucenie wtedy mojej piosenki". 

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo kilka lat później Marks napisał dla gwiazdy coś, co tym razem od razu jej się spodobało. Nieco gorzej ułożyły się sprawy z żoną Richarda, o której opowiadało "Right Here Waiting". W 2014 roku okazało się, że utwór trochę się zdezaktualizował i muzyk już na nią nie czeka, więc para się rozwiodła. Artysta jednak nadal wypowiada się o Rhodes w samych superlatywach. Stwierdził nawet w jednym z wywiadów, że "nie ma lepszego człowieka na świecie", ale to akurat było jeszcze przed poznaniem drugiej żony.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Richard Marx | Lionel Richie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy