Reklama

"Czasem potrzeba cudu". Wytwórnie ich nie chciały, za to ludzie uwielbiali

Kiedy Timothy Hutton, po zdobyciu Oscara za drugoplanową rolę w filmie "Zwyczajni ludzie" zastanawiał się, co dalej robić ze swoją karierą, wpadł na pomysł, aby zająć się reżyserią. W 1984 roku amerykańska telewizja MTV nabierała rozpędu i wydawać się mogło, że wszyscy ludzie w branży filmowej mieli na koncie teledyski, więc młody aktor postanowił spróbować swoich sił właśnie w tej branży. Nie wiedział, że jego dzieło stanie się jednym z kultowych muzycznych klipów do przeboju The Cars "Drive".

Kiedy Timothy Hutton, po zdobyciu Oscara za drugoplanową rolę w filmie "Zwyczajni ludzie" zastanawiał się, co dalej robić ze swoją karierą, wpadł na pomysł, aby zająć się reżyserią. W 1984 roku amerykańska telewizja MTV nabierała rozpędu i wydawać się mogło, że wszyscy ludzie w branży filmowej mieli na koncie teledyski, więc młody aktor postanowił spróbować swoich sił właśnie w tej branży. Nie wiedział, że jego dzieło stanie się jednym z kultowych muzycznych klipów do przeboju The Cars "Drive".
The Cars przeszli nietypową drogę do sławy /Ron Pownall /Getty Images

Timothy Hutton był przyjacielem i sąsiadem Elliota Robertsa, menedżera grupy dowodzonej przez Rica Ocaska. Panowie często spędzali czas razem, a Roberts chwalił się nagraniami swoich podopiecznych. Przyszłemu reżyserowi szczególnie spodobała się piosenka "Drive", która miała być jednym z singli promujących nowe wydawnictwo The Cars "Heartbeat City". Reszta jest już historią sukcesu piosenki, doskonałego przyjęcia teledysku i wieloletniego związku wokalisty grupy z występującą  w teledysku modelką Pauliną Porizkovą. 

Reklama

"Drive" jest przykładem doskonałego wyczucia lidera grupy Rica Ocaska otaczającego go rynku muzycznego, umiejętności adaptacji do zmieniających się trendów i bezbłędnej zdolności komponowania prostych, wpadających w ucho piosenek, które zawsze, z pełną dbałością, opakowane były w modne brzmienia. Twórczość zmarłego w 2019 r. muzyka niewątpliwie wpłynęła na kilka pokoleń słuchaczy i odcisnęła swój ślad w muzyce wielu zespołów. 

Chociaż Ric Ocasek i jego przyjaciel Benjamin Orr na początku swojej kariery przemierzyli różne muzyczne obszary od folku po pop, to może się wydawać, że w głowie tego pierwszego zawsze gościł mroczny, nieokrzesany, nieco psychodeliczny duch twórczości The Velvet Underground, która towarzyszyła mu w czasie dorastania. Kiedy za oknami szalała punkowa rewolucja, a stacje radiowe nie były chętne do prezentowania tego gatunku na swoich antenach, pomimo popularności zespołów go tworzących, założyciel The Cars znalazł sposób, jak wpasować się w nowy trend i zdobyć komercyjny sukces. Jeśli słuchamy dziś debiutanckiej płyty grupy, wydanej w 1978 r. można mieć wrażenie, że Ric pozbierał wszystkie brudne, dzikie dźwięki alternatywnego i punkowego świata, a potem wypolerował i wprowadził do błyszczącej neonami, parkietem i migającymi światłami sali balowej. 

Muzyka The Cars brzmiała jak nagrania starszych braci punk rocka, którzy znaleźli czas na udoskonalenie brzmienia i dodania do surowych riffów popowego powabu. Nic wcześniej nie brzmiało podobnie do piosenek ekipy z Bostonu. Po wydaniu albumu grupę okrzyknięto pionierami nowej fali. Zanim to się jednak stało Rica, Benajmina, Elliota, Grega i Davida czekała długa droga do podpisania kontraktu płytowego. 

Wytwórnie nie były zainteresowane materiałem nowej kapeli. Tu pojawia się opowieść o cudownej mocy radia. Ocasek znał się z popularną w Bostonie didżejką stacji WBCN Maxanne Sartori. Przekazał jej taśmy z dwoma piosenkami demo "Just What I Needed" i "Best Friend's Girl", które jej się spodobały na tyle, że zaczęła umieszczać utwory w swoich programach. Wkrótce nagrania zaczęły być jednymi z częściej zamawianych przez słuchaczy stacji.

"Just What I Needed" dotarło do innych rozgłośni, stając się sporym przebojem. The Cars dzięki takiej promocji zagrali kilka koncertów w Bostonie i okolicach. Wieść o zespole bez kontraktu, na którego występy ustawiają się kolejki, a stacje radiowe emitują ich piosenki, dotarła w końcu do wytwórni płytowych. Nagle na koncertach zaczęły się ustawiać dwie kolejki, z jednej strony fanów, a z drugiej menedżerów A&R największych koncernów fonograficznych. Gitarzysta Elliot Easton wspominał po latach: "Możesz mieć talent i przekonanie o swoich umiejętnościach, ale czasem potrzeba do sukcesu jakiegoś cudu. Tak Maxanne była naszym małym cudem, który otworzył nam wszystkie drzwi". 

The Cars przez lata nagrali wiele przebojowych piosenek, dbając zawsze o ich brzmienie. Krótkie, zgrabne gitarowe kompozycje z często dowcipnymi lub dwuznacznymi tekstami trafiały do publiczności. Kiedy na początku lat 80. syntezatory i instrumenty elektroniczne zaczęły dominować w produkcjach muzycznych, Ocasek i koledzy od razu wprowadzili je do swojej twórczości. Wystarczy posłuchać płyty "Shake It Up", aby zauważyć, że większość piosenek nadal ma formę znaną z pierwszych albumów, ale są ocieplone elektronicznym wykończeniem, a ballada "I’m Not the One" jest niemal zapowiedzią nadejścia "Drive". 

To, co jest największą zasługą The Cars to to, że doskonale wypełnili lukę między odchodzącym punkiem a pojawiającą się sceną alternatywną. Dzięki sukcesowi ich pop gitarowych piosenek utorowali wielu artystom drogę do mainstreamowych mediów. Bez ich twórczości być może kariery Pixies, The Killers, Nirvany, The Strokes i wielu innych kapel wyglądałyby zupełnie inaczej. Pokazali nową jakość muzyki pop, udowadniając, że potencjalnie rockowe, alternatywne piosenki mogą lśnić popkulturowym blaskiem, a kompozycje oparte na prostych riffach, bez wymyślnych solówek nie są pozbawione jakości. W piosenkach The Cars słychać jak muzyczna przeszłość łączy się z dźwiękową przyszłością.  

Nie można zapomnieć również o wizualnej stronie ich twórczości, która składała się na sukces w takim samym stopniu, co nagrania. Ocasek szybko dostrzegł promocyjną moc MTV i przykładał wielką uwagę do produkcji teledysków. Wspominany już "Drive" to przykład niemal filmowej produkcji. W "Magic" Ric Ocasek spaceruje po wodzie, a "You Might Think" jest jednym z pierwszych muzycznych obrazów, w których wykorzystano grafikę komputerową. Teledysk jako pierwszy znalazł się w stałej kolekcji Muzeum Sztuki Nowoczesnej, a na pierwszej gali MTV Video Music Awards w 1984 roku "You Might Think" zdobył tytuł Teledysku Roku, pokonując w pewnym sensie kultowy "Thriller" Michaela Jacksona.

Legenda The Cars przetrwała po rozpadzie grupy w 1988 roku. Muzycy zajęli się swoimi solowymi projektami. Ric Ocasek wydał siedem płyt, które nie podbijały list przebojów tak, jak te wydane z The Cars, ale osiągnął dużo większy sukces jako producent muzyczny. Jeszcze w czasie istnienia swojego zespołu udzielał się w studio, pracując przy płytach formacji Suicide i Bad Brains. Na początku lat 90. pojawiały się kapele, których członkowie nasiąkali za młodu twórczością The Cars, a sam Ocasek był postrzegany jako alternatywny, muzyczny guru. To on stał za sukcesem pierwszych płyt i brzmień formacji Weezer, nagrywał z popularnymi wówczas alternatywnymi grupami Nada Surf, Possum DixonThe Wannadies, współpracował z No Doubt przy ich płycie "Rock Steady". Nawet weterani sceny punk Bad Religion przygotowując swój dziewiąty album "The Gray Race" poprosili Ocaska o pomoc w wypracowaniu nowego brzmienia. 

W 2018 roku w uznaniu wkładu w rozwój muzyki The Cars zostali wprowadzeni do Rock And Roll Hall of Fame. Na gali pojawili się wszyscy członkowie grupy, poza Benjaminem Orrem, który zmarł w 2000 roku. Grupę prezentował Brandon Flowers z The Killers. W swoim emocjonalnym przemówieniu powiedział między innymi: "The Cars osiągnęli wielkość, niczym muzyczna kometa pozostawili za sobą ślad, pisząc i nagrywając utwory, które stały się klasykami. Dziękujemy więc Ricowi, Benjaminowi, Davidowi, Gregowi i Elliotowi. Stoimy na ramionach gigantów. Ten zespół znaczy tak wiele dla mnie i milionów innych osób".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The Cars | Ric Ocasek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy