Przewodnik rockowy. Rick Ocasek z The Cars: "Pan Samochodzik"
Jerzy Skarżyński (Radio Kraków)
Główny bohater tej opowieści - Rick Ocasek - większości miłośników muzyki kojarzy się zapewne z jedną z najpopularniejszych grup amerykańskiego pop-rocka - The Cars i jej przebojami. Natomiast ja zawsze będę go łączył z najważniejszym medialno-charytatywnym wydarzeniem w dziejach rock'n'rolla - z akcją i koncertami ukrytymi pod hasłem "Live Aid".
Ric Ocasek, a tak naprawdę Richard T. Otcasek, urodził się 23 marca 1949 r. w Baltimore, w stanie Maryland (USA). Jak podają encyklopedie, w wieku szesnastu lat wraz rodziną przeniósł się do Cleveland w Ohio. Wiązało się to z koniecznością zmiany miejsca pracy przez jego tatę, cenionego komputerowego analityka NASA. Po ukończeniu podstawówki i szkoły średniej, Rick studiował na Bowling Green State University (też w stanie Ohio). W tamtych latach zaczęła się także jego przygoda z muzyką, a pierwszym tego przejawem, było zaangażowanie się do folk-rockowego zespołu o nazwie Milkwood.
Może nie byłoby potrzeby wspominać o tym zespole, gdyby nie fakt, że w owej formacji udzielał się także niejaki Ben Orzechowski, którego nieco później świat miał poznać jako kompozytora i wokalistę Bena Orra. Warto tu też wspomnieć, że w 1972 r. Milkwood wydał LP pt. "How's The Weather", ale ponieważ krążek przeszedł niezauważony, to (jak to zresztą często się bywa) rozczarowani członkowie grupy postanowili ją rozwiązać. W efekcie przez następnych kilka lat Ocasek i Orr "błąkali się" grywając w różnych miejscach i w różnych układach personalnych.
Z początkiem drugiej połowy lat 70. Rick Ocasek i Ben Orr doprowadzili do powstania bandu, który ochrzcili krótką nazwą The Cars. Po kilku miesiącach przygotowywania i ogrywaniu własnego repertuaru "Samochody" podpisały kontrakt z Elektra Records i w 1978 r. wydały debiutancki album "The Cars". Ten doszedł do pierwszej dwudziestki długogrających bestsellerów "Billboardu" i przyniósł przeboje: "My Best Friend's Girl" i "Good Times Roll".
Rok później zespół opublikował drugą płytę pełnometrażową - "Candy-O". Ta, w świetnej i śmiałej okładce (zaprojektował ją dyżurny grafik "Playboya" - Alberto Vargas), dała formacji kolejne hity: "Let's Go", "It's All I Can Do" oraz "Dangerous Type". W roku 1980 zespół Ricka i Bena wydał intrygujący (nieco bardziej eksperymentalny) longplay "Panorama", który został dobrze przyjęty przez fanów, ale zaowocował tylko jednym singlem na listach - "Touch And Go".
Wraz z nastaniem lat 80. i wykrystalizowaniem się (głównie w Europie) wywodzącego się z New Wave nurtu New Romantic, The Cars zaczęli coraz wyraźniej korzystać z elektroniki, co sprawiło, że stali się jeszcze bardziej popularni. W praktyce oznaczało to, że ich kolejne single zaczęły wdzierać się na szczyty list bestsellerów nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i w Europie.
I tak w 1981 r. sukces odniósł krążek "Shake It Up" oraz seria pochodzących z niego singli, a w 1984 pojawiła płyta, która stała się magnum opus "Samochodów" - album "Heartbeat City". To z niego posypały się megahity: "You Might Think", "Magic" i "Drive", a cały długograj pokrył się czterokrotną warstwą platyny!
Warto dodać, że ta dość długa przerwa między "Shake It Up" i "Heartbeat City" była spowodowana faktem, że w 1982 roku Rick Ocasek nagrywał swój pierwszy longplay solowy, eksperymentalny zbiór - "Beatitude".
Tu, aby trzymać się chronologii, muszę wspomnieć, że podczas kręcenia teledysku do piosenki "Drive" Ocasek poznał występującą w nim, wówczas 19-letnią, czeską supermodelkę - Pavlínę Pořízkovą, z którą pięć lat później się pobrali. Stało się to po kilku latach, bo Rick musiał najpierw... rozwieść się z swoją żoną "numer dwa" - Suzanne Ocasek (z nią ożenił się w 1972 r.). Co do pierwszej pani Ocasek, wiadomo jedynie, że ta pozostawała z nim w związku jeszcze w czasach zanim został muzykiem, i że mieli dwóch synów. A propos synów, to dodam, że także kolejne żony artysty dały mu po dwóch chłopców, co jak można przypuszczać, jest powodem jego szczególnej dumy.
Po wydaniu "Heartbeat City" członkowie The Cars przez dłuższy czas cieszyli się sukcesem tej płyty, a potem nagrali kolejnego bestsellerowego singla - "Tonight She Comes" i w końcu wydali jeszcze jeden megahit - składankę o wszystko wyjaśniającym tytule "Greatest Hits".
Rok 1987 przyniósł szósty studyjny krążek zespołu - "Door To Door", gdy okazało się, że nie zyskał oczekiwanego powodzenia, grupa podała informację, iż kończy działalność. Był luty 1988 r. I choć w następnych latach wielokrotnie rozchodziły się plotki o reaktywacji, to nigdy do niej nie doszło - i już nie dojdzie, bo Benjamin Orr w 2000 roku zmarł na raka trzustki.
Jak to zwykle bywa z większością liderów znaczących formacji, także Rick Ocasek, niezależnie od działalności z The Cars, od czasu do czasu nagrywał płyty solowe. I tak w 1986 wydał mocno zelektronizowaną "This Side Of Paradise", którą skutecznie promował przebojowy singel "Emotion in Motion". W 1990 ukazał się jego trzeci solowy krążek - "Fireball Zone", ale sukcesu nie odniósł. Podobnie było z jego kolejnymi albumami: "Quick Change World" z 1993; "Negative Theater" (też 1993); "Troublizing" (1997) i z ostatnim - "Nexterday" z 2005. Do jego dyskografii należy też dodać krążek zatytułowany "Getchertikitz", na którym muzycznie uzupełnił recytacje awangardowego plastyka i poety Alana Vegi.
Ważne jest jednak to, że nie można go uznać za artystę zapomnianego, bo po rozpadzie "Samochodów" Ocasek skoncentrował się na innej płaszczyźnie związanej z tworzeniem nagrań - zajął się pracą producencką. Wśród tych, z którymi "kolaborował" w tej roli, byli m.in.: Bad Brains, Weezer, Suicide, Hole, No Doubt, Bad Religion, Johnny Bravo i Jonathan Richman.
***
13 lipca 1985 r. Na stadionach: londyńskim - Wembley i filadelfijskim - J.F. Kennedy'ego trwają koncerty w ramach "Live Aid". Na obu obiektach ponad 160 tysięcy osób, przed telewizorami w 150 krajach, jak później obliczono, prawie 2 miliardy oglądających! W stolicy Anglii jest 19:22. Właśnie przed momentem swój brawurowy występ zakończył David Bowie. Przed nim, na Wembley, fanów do wrzenia doprowadzili m.in. Status Quo, Ultravox, Sade, Sting, Bryan Ferry z Davidem Gilmourem, U2, Dire Straits i Queen. Wszyscy obecni są w stanie euforii. To, w czym uczestniczą, przerosło najśmielsze oczekiwania...
Nagle z głośników dolatuje miękki i słodko brzmiący głos Benjamina Orra śpiewającego napisane przez Ricka Ocaska "Drive". Zdawać by się mogło, że zaraz wszyscy się rozkołyszą, zamachają rękami. Ale nic takiego się nie dzieje. Oto bowiem na telebimach po obu stronach sceny pojawia się pozbawiony komentarza film pokazujący bezmiar głodowej tragedii z Etiopii. Dzieci jak z Auschwitz, z napęczniałymi z głodu brzuszkami... Dziewczynka z zaropiałymi oczami i latające wokół jej buzi paskudne tłuste muchy... I takie małe zawiniątka, malutkie ciałka w całunach z brudnych szmat...
90-tysięczny tłum na Wembley nagle zastyga. Milknie. Absolutna cisza, nad którą unosi się czysty śpiew Orra. I porażające w tym kontekście wersy:
"Kto powie ci, że / Jest już za późno. / Kto powie ci, że / Nie jest za dobrze. / Nie brnij do przodu.... / Myśląc, że nic się nie stało całą noc / Kto odwiezie cię do domu wieczorem...".
90 tysięcy skamieniałych twarzy, co drugie oczy dziwnie lśnią, a po setkach policzków spływają łzy... Wydaje się, że czas stanął w miejscu...
PS
Miałem szczęście, bo w owych dniach byłem w Londynie. Na Wembley się nie dostałem, ale przynajmniej mogłem oglądać transmisję na żywo. Przynajmniej..., bo polska telewizja, jako jedna z nielicznych na świecie, koncertów "Live Aid" nie transmitowała!