Jej piosenka była hitem polskich dyskotek. Odeszła w zapomnieniu
Wystarczył jeden przebój, by Irene Cara na zawsze zapisała się w historii muzyki i została zapamiętana jako ikona lat 80. Mimo licznych nagród i sukcesu utworu "Flashdance....What a Feeling" kariera piosenkarki nie ruszyła dalej, a ona resztę życia spędziła w samotności.

Irene Cara była obyta ze sceną od najmłodszych lat. Jako zaledwie trzylatka wystąpiła w finale konkursu "Mała Miss Ameryki". Jej talent muzyczny został odkryty przez rodzinę, gdy w wieku pięciu lat zaczęła grać na pianinie ze słuchu.
Wkrótce zaczęła regularnie pojawiać się w programach telewizyjnych, nagrała hiszpańskojęzyczną płytę, następnie album z piosenkami na Boże Narodzenie, wystąpiła również na koncercie pamięci Duke Ellingtona, śpiewając obok takich gwiazd jak Stevie Wonder czy Roberta Flack.
Pamiętacie "Flashdance... What a Feeling"?
W 1980 roku trafiła do musicalu "Fame" w reżyserii Alana Parkera. Początkowo miała jedynie tańczyć, lecz kiedy producent usłyszał, jak śpiewa, szybko zmieniono scenariusz specjalnie pod nią. Cara zaśpiewała dwie piosenki z musicalu - "Fame" oraz "Out Here on My Own" i tak po raz pierwszy w historii dwie piosenki z tego samego filmu dostały nominację do Oscara w kategorii "Najlepsza piosenka". Nagroda powędrowała do tytułowego utworu.
Na fali sukcesu wokalistka nagrała dwa albumy - "Anyonce Can See" (1982) i "What a Feelin'" (1983). Na tym drugim pojawił się legendarny już utwór"Flashdance... What a Feeling", który promował film "Flashdance". Piosenka była jedynym numerem 1 wokalistki w USA, została również nagrodzona Oscarem i Złotym Globem. Jednocześnie Cara wciąż rozwijała karierę aktorską - można było zobaczyć ją m.in. w filmie "Cena honoru" czy spektaklu "Jesus Christ Superstar".
Przez lata miała problemy. W końcu powiedziała "dość"
Po pewnym czasie Irene Cara zorientowała się, że nie zarabia na swoim największym przeboju. Jak się okazało, wytwórnia od lat nie płaciła jej pieniędzy z tantiem. Artystka złożyła pozew i wygrała go - wytwórnia miała zapłacić jej 1,5 miliona dolarów odszkodowania oraz zobowiązała się do płacenia tantiem - ale cała sytuacja mocno odbiła się na zdrowiu Cary.
Po przegranym procesie wytwórnia Cassablanca ogłosiła upadłość, tym samym informując, że nie jest w stanie płacić artystce. Później piosenkarka przyznała, że po złożeniu pozwu "doświadczyła odwetu", który doprowadził do odcięcia jej od branży rozrywkowej. W 1987 roku wydała jeszcze jedną - ostatnią - płytę zatytułowaną "Carasmatic". Opowiadała również, że przez kolejne lata miała problemy ze znalezieniem pracy w show-biznesie. To doprowadziło do decyzji o porzuceniu kariery.
Irene Cara całkiem zniknęła z życia publicznego. "Była odludkiem"
Już po śmierci artystki w listopadzie 2022 roku, "The New York Post" skontaktował się z sąsiadami Cary, by spytać, co się z nią działo.
"Była odludkiem. Z nikim nie rozmawiała" - mówiła sąsiadka , która mieszkała po drugiej stronie ulicy. "Jeszcze kilka lat temu nie wiedziałam, że w ogóle ktoś tam mieszka. To była pilnie strzeżona tajemnica" - zdradziła.
Inna kobieta opowiadała, że próbowała nawiązać jakąś relację z wokalistką, jednak ta nie była zainteresowana: "Wysyłałam jej SMS-y lub dzwoniłam, aby zaprosić ją na spacer, ale nie odpowiadała przez wiele dni. Nigdy nie oddzwaniała ze swojego telefonu. Martwiła się o swoją prywatność. Nie wyglądała dobrze i mówiła, że ma problemy zdrowotne". Z doniesień wynika również, że nikt jej nie odwiedzał, oprócz mężczyzny koszącego trawnik.
Jak podał serwis TMZ, przyczyną śmierci Irene Cary była miażdżycowa i nadciśnieniowa choroba sercowo-naczyniowa. Zmagała się również cukrzycą.