Wiktor Dyduła: Po prostu biorę wszystko takim, jakie jest [WYWIAD]
"Tak jak tutaj stoję", czyli druga płyta Wiktora Dyduły, prezentuje nam dwanaście emocjonalnych piosenek. Na krążku znalazły się m. in. energetyczny duet z Kasią Sienkiewicz, przebojowe "Szybkie tempo" czy singiel "Tam słońce, gdzie my", którym Wiktor skradł serca słuchaczy. Artysta zaprezentuje nowy materiał m.in. na Męskim Graniu, Next Fest czy Santander Letnie Brzmienia.

Damian Westfal, Interia Muzyka: Prawie rok temu, w wywiadzie dla Interii, zostałeś zapytany o twoje plany i marzenia. Odparłeś wtedy, że chciałbyś wydać drugi album. No i siedzimy dzisiaj tutaj z twoim nowym krążkiem. Gratulacje!
Wiktor Dyduła: - Trochę w to nie wierzę, że wszystko tak szybko się potoczyło. Pamiętam, jak wydawałem pierwszą płytę "Pal Licho!", a tu już trzymam w ręku drugą, która ponoć, według niektórych, jest przeklętą. Ja do tego jednak tak nie podchodzę.
W jakim sensie przeklęta? Musi być lepsza od pierwszej?
- Ponoć tak. Podobno istnieje "klątwa drugiej płyty". Nie przejmuję się tym za bardzo. Po prostu uważam, że trzeba robić swoje i zawsze się znajdzie słuchacz, któremu coś się nie spodoba i zawsze się znajdzie ktoś w opozycji, który powie, że ten sam materiał jest "fajny". Każda piosenka jest dla mnie równa i każda jest osobista. Mam nadzieję, że ten album, muzyka i teksty w nim zebrane, będą ważne dla ludzi, którzy będą jej słuchać.
Drugą płytę wydałeś równo dwa lata po pierwszej. Materiał na nią finalizowałeś na spokojnie czy jednak "na wariata" trochę?
- Było na wariata. Nie było w ogóle spokojnie (śmiech)! Bałem się, że nie dowiozę na czas, ale teraz zeszło ze mnie całe ciśnienie i jestem przeszczęśliwy! Oczywiście zawsze się znajdzie coś, o czym teraz z perspektywy zamkniętego albumu mogę powiedzieć, że można było zrobić inaczej, ale odcinam to od siebie - takie miało być i jest, i teraz już jestem skupiony na tym, aby ten materiał dobrze opowiedzieć ludziom.
Druga płyta na liście marzeń odhaczona. Kolejne marzenie? Słyszałem, że był to kiedyś koncert dla Polonii w USA.
- Nadal to moje marzenie. Mam nadzieję, że się spełni, ale na razie cieszę się, że będzie latem naprawdę dużo koncertów i że zagramy też na festiwalach.
W takim razie zostańmy przy nadchodzących występach. Chwal się.
- Zagramy między innymi na Next Feście już niedługo, na Męskim Graniu, Letnich Brzmieniach, ale też na telewizyjnych festiwalach, jak na przykład na Polsat Hit Festiwal. Pierwszy raz pojawię się na Kortowiadzie, czyli olsztyńskich juwenaliach. Ponoć co roku jest tam multum ludzi, co mnie bardzo ciekawi. Już nie mogę się doczekać. Z kolei jesienią ruszam w trasę klubową "Tak jak tutaj stoję Tour" - będzie, póki co, dziesięć koncertów. Zapraszam serdecznie, bilety już są dostępne. Nie ukrywam, że jestem podekscytowany tym, że będziemy grać w końcu jakiś nowy materiał, choć myślę, że pojawi się kilka piosenek ze starego albumu. Liczę na to, że podołam wszystkiemu, bo rzeczywiście sporo tego przed nami… Cieszę się bardzo!
Chrzest "Tak jak tutaj stoję" był. Jesteś właśnie po koncercie premierowym. Jak było?
- Było świetnie, pełna sala! Czad! Staram się każdy koncert traktować tak samo i idę w to zawsze na 150%. Lubię to uczucie, kiedy ktoś przychodzi na mój koncert, bo wtedy czuję się, jakby ktoś przyszedł do mnie na kawę do mieszkania. Czuję bezpośredni kontakt. Zawsze też dbam o to, co dzieje się na widowni albo reaguję na to, co się zadziało w ciągu konkretnego dnia, więc opowiadam o tym, komentuję i mam wrażenie, że wtedy ludzie mogą poczuć ze mną jeszcze większą więź. Nie przygotowuję formułek, które powtarzam na każdym koncercie.
W takim razie skupmy się na tym, co będzie grane na tych koncertach teraz. Pierwszy utwór z płyty - "Za jeden uśmiech" - bardzo pozytywnie nastraja i później ten klimat utrzymuje się przez (prawie) całą płytę. Z czego to wynika, że postawiłeś na taki klimat?
- Chcieliśmy w pierwszym utworze wprowadzić dużo pozytywnej energii i takim pięknym otwarciem od razu wejść w ucho słuchacza z impetem. Osobiście też mam takie wrażenie, że pierwszy utwór fajnie nastraja do emocji, które są później zaproponowane, a na końcu troszeczkę się uspokaja i jest bardziej sentymentalnie. Z kolei ostatni utwór jest dla mnie najbardziej osobistym utworem, czyli tytułowe "Tak jak tutaj stoję". To już taka typowa "płakówa". Cieszę się, że tak pięknie te piosenki się ułożyły i łączą się razem.
Pokuszę się o stwierdzenie, że to już taka płyta, która śmiało mogłaby być grana w stacjach radiowych na lato - dzięki temu klimatowi właśnie.
- Nie szykuję się ani na wakacyjne przeboje, ani na żadne fiasko. Po prostu biorę wszystko takim, jakim jest. Podoba mi się twoje stwierdzenie - jeżeli taka jest interpretacja, to ja ją biorę w ciemno, bo kocham lato i myślę, że słońce jest cudem, które powoduje, że mamy lepszy humor, witaminę D i że chce się żyć po prostu. Uważam, że w Polsce wciąż brakuje pozytywnych piosenek. Bardzo łatwo w takich piosenkach o banał, choć mam wrażenie, że u mnie udało się to ładnie ubrać w słowa i rzeczonego banału tam nie ma. Są to po prostu ładne, pozytywne piosenki. Dla zakochanych też trochę…
W przeważającej części album utrzymuje tę pozytywna energię, a jednak nazwałeś go tak samo, jak najsmutniejszy utwór na tym krążku.
- Ostatni utwór jest zdecydowanie najbardziej intymnym i osobistym. Stwierdzenie "Tak jak tutaj stoję", zostało mi w głowie najbardziej i stwierdziłem, że to będzie świetny tytuł na płytę. Oddaje to, co chciałbym na niej przekazać. Jestem w niej w pełni taki, jaki jestem - bez żadnych filtrów, ze wszystkimi moimi wadami, ze wszystkimi moimi uczuciami. "Tak jak tutaj stoję" można zinterpretować, że czasami trudno nam w coś uwierzyć i trudno nam jakieś rzeczy wytłumaczyć. One są. Uważam, że niekoniecznie czasami potrzebujemy tego wytłumaczenia. Nie musimy na siłę go szukać. Pogodzenie się z tym, co nam świat i los przynoszą, daje dużo spokoju wewnętrznego.
Czy ty też prywatnie jesteś taki optymistyczny, jak ten album?
- Raczej jestem osobą, która patrzy na świat przez różowe okulary. Jestem trochę idealistą. Oczywiście jak każdy, mam momenty, kiedy nie chce mi się wstać z łóżka, myślę bardzo dużo o rzeczach, które są smutniejsze, trudniejsze, ale o ile to zależy ode mnie - staram się tę proporcję emocji utrzymywać na wyższym energetycznie poziomie. Z resztą mój udział w programie "Azja Express" był momentem, w którym zrozumiałem, że mam bardzo duże szczęście, że mieszkam w Polsce, że mam dostęp do rzeczy, które wydawało mi się, są w dzisiejszym świecie są podstawowe. A nie są. Staram się to doceniać. No i nie ukrywam, że ostatnio bardzo dobrze dzieje się u mnie osobiście i zawodowo. Zauważyłem, że uśmiechem można zarażać innych. Cieszę się, że to zauważyłeś, bo powinniśmy o tych dobrych rzeczach mówić jak najwięcej. Dużo wokół nas jest złych, trudnych emocji, za dużo wojen i cierpienia. Czasem skupienie się na pozytywach pozwala walczyć ze złem i ciemnością, pozwala zapomnieć, a ja staram się tym po prostu emanować.
Kto cię ostatnio zainspirował?
- Staram się inspirować naszymi pięknymi, polskimi artystami. Ostatnio Kora jest ze mną bardzo blisko i Maanam. Ona potrafiła opisywać miłość w piękny sposób i doceniać pozytywy. Staram się też czerpać z największych nazwisk żonglerki słowem. Mam wrażenie, że to czerpanie coraz lepiej mi wychodzi, co poniekąd mnie ekscytuje. Moim celem jest, aby ludzie słuchając naszych piosenek, poczuli, że wszystko jest szczere z mojej strony - aby mi uwierzyli, jako artyście i jako człowiekowi.
"Nikomu niepotrzebny intergalaktyczny pył"... Zdradzisz, kim jest to dziecko, które mówi do nas na początku tej piosenki?
- To Marysia, moja siostrzenica. W wersji demo była tam kwestia chłopaka z filmu
"Gadające głowy" Kieślowskiego. Ostatecznie nie mogliśmy tego użyć, więc stwierdziliśmy, że fajnie będzie, jeśli to będzie ktoś z mojej rodziny, a że mam dużo rodzeństwa, które ma już swoje potomstwo, to właśnie moja siostra postarała się po prostu zadać córce jakieś pytania. Wszystko nagrywała dyktafonem. Z bardzo długiego materiału wycięliśmy właśnie ten mały fragment, który uważam, że jest sednem. Gdy wyszedłem ze studia, wysłałem gotową piosenkę mojej siostrze, a ona była zawiedziona. Nagrała ze swoją córką tyle materiału z ich wieczornych pogadanek, że zapomniała, żeby Marysia coś takiego powiedziała. Byłem w szoku, że w ogóle się tym nie podekscytowała, ale ona po prostu pomyślała, że finalnie wybraliśmy nagranie innego dziecka. Nie poznała swojej córki (śmiech), ale wyszło bardzo słodko.
Twoja siostrzenica nawet nie wie, że już w wieku paru lat poszła w muzykę.
- Tak (śmiech)! Siostra później puściła Marysi gotową piosenkę i ona kazała sobie puszczać ją co chwilę do snu. Dostałem od nich takie nagranie, gdzie po prostu leży na łóżku i sobie słucha. Widać, że było to dla niej ważne, że jej głos został zarejestrowany w piosence u wujka.

Jak ci się współpracowało z Kasią z Kwiatu Jabłoni?
- Świetnie. Kasi już kiedyś proponowałem duet, ale wtedy powiedziała, że czeka na coś bardziej energicznego, bo tamten utwór był smutniejszy i powolny. Złapaliśmy znowu kontakt około dwa lata temu. To było po moim występie na Top of the Top Sopot Festival. Wysłała mi wtedy bardzo długą wiadomość z komplementem dotyczącym mojego występu. Zrobiło mi się naprawdę miło. Napisała, że brakuje na polskiej scenie takiej pozytywnej energii. Po tym już, przy drugiej propozycji współpracy, nie odmówiła (śmiech). Piosenka "Nie mówię tak, nie mówię nie" wyszła nam dużo lepiej, niż się spodziewałem. Cieszę się, że Kasia ukazała nam się w takiej dosyć odmiennej wersji. Ma ona bardzo delikatną barwę i stwierdziłem, że to będzie super zestawienie z tak energicznym utworem. Mam nadzieję, że jeszcze nie jeden raz będziemy mogli to na żywo zaśpiewać dla ludzi.
Za pasem święta Wielkanocne? Robisz jakieś plany?
- Liczę, że te święta uda mi się spędzić z rodziną, w spokoju, w lesie, na spacerach i na wsi. Czekam na to, bo trochę mi tego potrzeba i tęsknię za tym.
Pochodzisz z Kaszub, więc jednak trochę do tej przyrody ciągnie…
- Warszawa i tak mnie zaskoczyła bardzo pozytywnie pod względem ilości zieleni, różnych skwerków i parków, ale nie mogę być tak przywiązany, jak do mojego rodzinnego Przywidza na Kaszubach. Jestem człowiekiem z małej miejscowości. Kocham wieś, kocham ciszę. Moim marzeniem jest mieszkać gdzieś na uboczu, w swoim domku z ogródkiem.
Skoro dotykamy znowu marzeń, to na koniec zapytam - podobnie jak to zrobiłem na początku naszego spotkania, czyli odwołując się do ostatniego wywiadu dla Interii - czego ci mogę życzyć? Rok temu odpowiedziałeś, że chcesz się dalej rozwijać i aby twoje piosenki sprawiały ludziom radość. A dzisiaj?
- Możesz mi życzyć tego, aby było u mnie tak dobrze, jak jest teraz. Mam świetny zespół, dużo się nauczyłem o sobie i dalej się uczę. Zrozumiałem też, co jest dla mnie najważniejsze w życiu. Chcę, aby taki stan pozostał. No i może też jakąś podróż poproszę (śmiech), żebym odpoczął.