Natalia Zastępa: "Potrafię mieć trochę inne oblicze niż ludziom się wydaje" [WYWIAD]

Wiktor Fejkiel

Po dobrze przyjętym singlu "Wracam do siebie", Natalia Zastępa postanowiła podsumować ostatnie dwa lata swojej działalności muzycznej minialbumem o tym samym tytule. Z tej okazji udzieliła wywiadu dla Interii, opowiadając o swoich soulowych inspiracjach wybrzmiewających na EP-ce czy łatce dziewczynki z telewizyjnego show, z którą usiłuje zerwać.

Natalia Zastępa wydała EP-kę "Wracam do siebie"
Natalia Zastępa wydała EP-kę "Wracam do siebie"Zosia Zija i Jacek Pióromateriały prasowe

Wiktor Fejkiel: Kilka dni temu wydałaś EP-kę "Wracam do siebie". Traktujesz ją jako podsumowanie ostatnich dwóch lat?

Natalia Zastępa: - Tak, napisałam nawet na wersji fizycznej, że to mój muzyczny pamiętnik. Podobnie zresztą mówiłam o pierwszym albumie. "Wracam do siebie" to pewien etap artystyczny, ale też etap w moim życiu - przeprowadzka do Warszawy, zmiana trybu życia, dorastanie. Mam poczucie, że piosenki tworzone w tym czasie są zapisem tego, jaką byłam wtedy osobą. Ta zmiana jest bardzo dynamiczna i cieszę się, że udało mi się ją zamknąć w jednym wydawnictwie.

Dlaczego zdecydowałaś się na formę minialbumu? Nie myślałaś o wydaniu drugiego długogrającego albumu po trzech latach od debiutu?

- Wydawało mi się, że już długo gram tymi singlami i chciałam je zamknąć w jakąś całość. Mieliśmy kilka utworów, które mogłyby dopełnić EP-kę, ale stwierdziliśmy, że to nie ma sensu. Finalnie wyszło osiem utworów, z czego jeden to wersja live "Wracam do siebie". Nazwaliśmy to EP-ką, ale to właściwie minialbum. Tak jak mówiłam, chciałam po prostu zamknąć ten etap, do tego wyjechać w jesienną trasę i na przyszły rok zmierzać w inną stronę.

Wiele zmieniło się w twoim podejściu do muzyki od debiutu?

- Zaczynałam, jak miałam 16 lat, wtedy jeszcze w ogóle nie pisałam swoich piosenek, nie miałam z tym wszystkim tak bardzo do czynienia jak teraz. Moje pierwsze doświadczenia to było raczej rozpoznanie tego, jak ten rynek muzyczny wygląda. Pierwsze lata były też próbą dotarcia do producentów i wszystkich ludzi, z którymi pracuję. Po czasie wiele się zmieniło, głównie gdy zaczęłam pisać sama swoje piosenki. Przynoszę do studia gotowy kawałek melodii albo tekstu i od razu mamy nad czym pracować. Tę moją wizję dużo łatwiej jest mi po prostu przekazać. Ta EP-ka jest pierwszym takim właśnie wydawnictwem, gdzie każda piosenka to mój tekst i muzyka, każdej jestem współautorką. A szczególnie ważna jest piosenka "Żart" - pierwszą ever, którą napisałam sama od a do z.

Niewątpliwie z dotychczasowych singli najlepiej poniósł się tytułowy "Wracam do siebie". Spodziewałaś się tak pozytywnego odbioru?

- Chyba nigdy nie da się tego przewidzieć. Wiadomo, że czasem piosenka ma na przykład nośny refren, ale nie zawsze to wystarcza. Czasami się śmiejemy, że jak wychodzimy ze studia i resztę dnia nucimy jakąś piosenkę, to ma potencjał, ale to naprawdę różnie bywa.  Do samego "Wracam do siebie" mieliśmy pozytywne nastawienie, że ta piosenka może się ponieść. Ale to może być też kwestia, że to pierwszy singel od debiutu, po przerwie i słuchacze czekali na jakieś nowości.

Podobieństwo tego utworu do "Lost on you" LP było celową inspiracją?

- Było czystym przypadkiem. Zawsze jak przychodzę tworzyć piosenkę, to daje jakieś swoje inspiracje, ale LP tutaj nie było. Zależało mi po prostu na akustycznych brzmieniach. Później wyszło, że gdzieś to już słyszeliśmy, że gdzieś jest to podobieństwo brzmieniowe, ale tekst i melodia są zupełnie inne.

Traktujesz tę EP-kę jako spójne wydawnictwo czy raczej jako zbiór singli? W końcu tak naprawdę ukażą się tylko dwa nowe utwory...

- Można tak powiedzieć, że to raczej zbiór singli, nad którymi pracowałam przez ostatnie dwa lata. Każdy z nich był kolejnym krokiem na drodze poszukiwania tego, jak chciałabym by te moje autorskie rzeczy brzmiały. Dlatego też to wszystko nazywam muzycznym pamiętnikiem, a nie koncept albumem.

Jest natomiast jakaś emocja, myśl, która się ciągnie przez wszystkie utwory, która byłaby taką linią spójną tej EP-ki?

- Zależało mi, by była to taka podróż słuchacza w poznanie mnie jako osoby. Nie oszukujmy się, że debiutancki album "Nie żałuję" był dla mnie pierwszym zetknięciem z tym wielkim światem, tu natomiast mam wrażenie, że udaję mi się tę narrację prowadzić nieco inaczej. Na przykład piosenka "Szach i Mat" opowiada o tym, że wszyscy mnie postrzegają jako tę Natalię szarą myszkę, która jest taka cicha i skromna. Denerwuje mnie już to, bo mam 22 lata i czuję się bardziej kobietą, niż dziewczynką. I o tym jest właśnie ta piosenka, że potrafię mieć trochę inne oblicze niż ludziom się wydaje.

Ciąży ci dalej łatka tej dziewczynki z telewizyjnego show? W końcu, tak jak wspomniałaś, naprawdę wcześnie zaczynałaś karierę.

- Momentami to ciąży, ale z tego co rozmawiam z innymi uczestnikami takich programów, którzy już trochę wyszli z tego i bardziej pracują nad swoim materiałem, to wiem, że zmagają się z podobnym problemem. Uciążliwe było to również, jak rozmawiałam później z jakimiś producentami, do których pierwszy raz przychodziłam, i mieli oni podejście do mnie, jak do kolejnego komercyjnego projektu wytwórni.

Jak przebiegała praca w studiu nad tą EP-ką?

- Ze wszystkimi osobami, z którymi mogłam współpracować, tworzyło mi się naprawdę dobrze. To wszystko kwestia emocjonalnego zrozumienia tego, co chcę zrobić, i tego wspólnego vibe'u. Byłam na tyle zadowolona z owoców naszej pracy, że zdecydowałam się to wszystko wydać.

W wielu momentach na tym minialbumie słychać inspiracje soulem. Skąd to u ciebie się pojawia?

- Kiedy zaczynałam śpiewać, uczyłam się tego po prostu na soulowych piosenkach. Też mój styl śpiewania jest taki właśnie soulowy i zależy mi, by to było słyszalne. To wszystko jest jednak popem, więc to raczej tylko inspiracje i smaczki. Mam też swoją gitarową stronę, lubię stare rockowe zespoły. Tu momentami też poszłam bardziej akustycznie w stronę lat 90., jak Oasis. Staram się to wszystko łączyć w tym swoim popie.

Myślisz, że w polskim mainstreamowym popie jest coraz więcej przestrzeni na takie brzmienia?

- Kategoryzowanie gatunkowe jest bardzo trudne współcześnie. Wariacji i hybryd mamy naprawdę mnóstwo. Myślę, że konsekwencją jest to, że coraz częściej liczy się bardziej wizerunek i postać artysty niż sam gatunek muzyki, jaką tworzy. Gdyby moje piosenki zaśpiewała osoba o bardziej undergroundowym wizerunku, mogłyby być uznane za alternatywne. A przez mój popowy wizerunek, są uznawane za pop. To wszystko jest bardzo płynne.

Planujesz pojechać w trasę koncertową po premierze EP-ki.

- Tak, mamy ją już zaplanowaną i nie ukrywam, że bardzo się ekscytuję. To moja pierwsza trasa taka klubowa, więc cieszę się na każde miasto, ale szczególnie ciepło będzie mi się grało w Opolu, bo jestem z tamtych okolic. To będzie dla mnie nowe doświadczenie, że ludzie przychodzą specjalnie na moje koncerty, usłyszeć moich piosenek. Naprawdę nie mogę się jej doczekać.

Będą nowe aranżacje na koncerty?

- Zawsze staramy się rozbudowywać aranżacje na koncertach. Niektóre utwory zostawiamy tak, jak są nagrane, ale inne rozwijamy. Lubię, gdy na koncercie dzieje się coś żywego, a piosenki brzmią inaczej niż na płycie. Na pewno będziemy z zespołem pracować nad tym.

Po wszystkich działaniach dookoła promocji EP-ki "Wracam do siebie" planujesz skupić się już na drugim albumie?

- Nad drugim krążkiem pracuję od początku lata (śmiech). Tak że nie ma czasu na odpoczynek. Mam pomysł na kierunek, w którym chcę pójść, ale jeszcze nie chcę o tym mówić. Będę też rozmawiać o tym z wytwórnią, czy mamy zielone światło. Wydaje mi się, że to zupełnie inna strona niż do tej pory pokazywałam. Mam nadzieję, że będę mogła to zaprezentować w przyszłym roku. Jestem bardzo podekscytowana tym projektem.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas