Julia Pietrucha o albumie "Neonova": "To mój pierwszy krążek w pełni koncepcyjny"

Po ponad czterech latach od premiery poprzedniego albumu "Folk It! Tour", Julia Pietrucha powraca z nowym materiałem. Tym razem jednak we współpracy z Martą Zalewską w projekcie PIETRUCHA/ZALEWSKA, którego efektem jest album "Neonova". Z tej okazji porozmawialiśmy z Julią o kulisach ich współpracy, zabójczym tempie pracy i ponownej współpracy z Kwiatem Jabłoni.

Julia Pietrucha wydała w duecie album "Neonova"
Julia Pietrucha wydała w duecie album "Neonova"materiały prasowe

Wiktor Fejkiel: Pod koniec września ubiegłego roku ukazał się twój najnowszy projekt "Neonova" w duecie z Martą Zalewską. Z jakim odbiorem nowego albumu się spotkałaś?

Julia Pietrucha: - Bardzo serdecznym. Myślę, że ten krążek ma w sobie warstwę, która w jakiś sposób porusza ludzi i łączy nas wszystkich ze sobą. Chciałyśmy przekazać swoją wrażliwość oraz perspektywę patrzenia na świat. Zawsze mnie to fascynuje, że momentami łączymy się z odbiorcami, którzy współodczuwają z tą samą perspektywą co my. Więc zdecydowanie przeważa serdeczność i taka czułość, która urzeka.

Skąd w ogóle narodził się pomysł wspólnego albumu z Martą Zalewską?

- Z Martą poznałyśmy się już wiele lat temu. Od dawna współpracujemy razem nad moimi projektami, aż do momentu, kiedy zimą tego roku przyjechałam do niej do domu na kawę. Miałyśmy w planach granie moich utworów, natomiast Marta zaproponowała, żebyśmy napisały płytę i stworzyły taki już duet dedykowany jednemu projektowi. Wróciłam więc do domu i od razu zaczęłam pisać. W przeciągu dwóch tygodni powstał cały materiał. Marta znalazła w sobie przestrzeń i energię, żeby wszystkie te utwory zaaranżować. Chwilę później weszłyśmy do studia, zmiksowałyśmy utwory i pół roku później płyta była gotowa. To się naprawdę rzadko zdarza, by ten proces tak szybko się realizował. Płyty zwykle zapowiada się z dużym wyprzedzeniem. Bardzo cieszę się, że miałyśmy możliwość pójścia za pewnego rodzaju impulsem zrealizowania "Neonovy". Dosyć szybko oddałyśmy się tej energii, która nas niosła przy pisaniu i przy aranżowaniu.

Wspomniałaś o tym szybkim procesie tworzenia. Jak udało wam się znaleźć balans pomiędzy czasem, a zachowaniem tej dbałości o detale i jakość utworów?

- Mam wrażenie, że muzyka folkowa, czyli taka organiczna, ma w sobie coś, co sprawia mi wielką łatwość. Marta akurat zajmuje się różnymi gatunkami, ale folk jest jej bliski ze względu na jej rodzinne konotacje - głównie tatę, który grał na mandolinie i takiej muzyki właśnie słuchał. Ona jest wychowana w takim duchu. Ja nieco później się z tą muzyką spotkałam, ale mam wrażenie, że jest w niej coś tak organicznie naturalnego, że ona się sama aranżuje. Utwór, który jest napisany dobrze, po prostu niesie ze sobą pewnego rodzaju energię. Marta jako multiinstrumentalistka sama większość tych instrumentów w studiu nagrywała i spędziła nad aranżowaniem sporo czasu, dzięki czemu udało nam się stworzyć taki nastrój zadumy, delikatności.

Jak wyglądał u was proces tworzenia kolejnych kawałków? Praca w duecie wymaga jednak kompletnie innych zdolności tworzenia i komunikacji z drugim człowiekiem, który jest na równi z tobą w tym procesie twórczym.

- Tak jak mówisz, praca w duecie wymaga kompromisów, otwartości i zrozumienia. Mam wrażenie, że zarówno ja, jak i Marta, jesteśmy kompletne w tych aspektach. Każda lubi mieć pieczę nad wszystkimi elementami. Przy tworzeniu "Neonovej" udało nam się uzyskać cel, bo obie bardzo wierzyliśmy w efekt, do takiego stopnia, aż ten kompromis udało nam się naturalnie osiągnąć. Trudności pojawią się dopiero później, bo jest jeszcze wiele rzeczy przed nami, którymi trzeba zarządzać. Teraz jesteśmy w trakcie realizacji trasy koncertowej, no i oczywiście są tematy, na które chciałabym mieć wpływ, więc te starcia są naturalne. Ale życie trochę na tym polega, żeby próbować się uczyć tego kompromisu w relacji z drugim człowiekiem. Życzę nam, abyśmy wytrwały ze sobą, bo pewnie ludzie chcieliby jeszcze usłyszeć ten materiał, a my oczywiście, z największą przyjemnością, chciałybyśmy zagrać go na żywo.

Bardzo spodobały mi się te żywe, organiczne brzmienia, które wybrzmiewają przez cały album i o których też wspominałaś. Mam wrażenie, że we współczesnej muzyce jest duży niedobór folkowych utworów…

- To jest mój pierwszy album, który jest koncepcyjny. Od pierwszego utworu do ostatniego jest zamkniętą całością. Powstała dość szybko, ale te utwory ze sobą niezwykle silnie korelują. Są jakąś historią i opowieścią, zapisują pewien określony czas. Wybór muzycznego anturażu był dosyć oczywisty, z racji naszych wcześniejszych dokonań z Martą. Dzięki temu, że cała płyta była spójna, nie miałyśmy potrzeby szukania dodatkowych wrażeń muzycznych. Na pewno są dwa element, które w jakiś sposób są inne - a mianowicie pierwszy i ostatni utwór wieńczący płytę. Są to kompozycje zaaranżowane przez Archie Shevskiego, czyli producenta, z którym przy tych utworach pracowałam. Są one oparte tylko na instrumentach elektronicznych, więc tu jest jakiś ciekawy zwrot akcji. Jest ta klamra w postaci dźwięków, które rzekomo nie przystają i nie pasują do reszty albumu. Ale trochę na tym mi zależało i jestem bardzo zadowolona z efektów.

W jaki sposób podzieliłyście się zadaniami?

- Jakoś od początku dosyć jasno ułożyła się nam współpraca. Ja napisałam piosenki, teksty i muzykę, poza oczywiście utworem "Nie smuć się", który Marta napisała dla mnie na urodziny. Jako że same wydawałyśmy tę płytę, przejęłam również rolę producenta fonogramu oraz jestem odpowiedzialna za reżyserię i scenariusz naszych teledysków. Więc prawie wszystkie piosenki są mojego autorstwa. Marta natomiast przejęła rolę kompozytora i aranżera, czyli zaaranżowała utwory na poszczególne instrumenty muzyczne. Na początku miałyśmy pomysł, że będziemy pisać razem, ale jesteśmy obydwie dosyć mocno zajętymi osobami. Jak wróciłam wtedy do domu i okazało się, że ta wena po prostu popłynęła, to zaczęłam wysyłać Marcie piosenki, które napisałam. Wtedy dość naturalnie stwierdziła, żebym ja zajęła się pisaniem, a ona zajmie się aranżowaniem.

Masz jakiś najważniejszy dla siebie utwór na tej płycie?

- U mnie zmienia się to w zależności od dnia. Rzadko się tak zdarza, żebym tak namiętnie słuchała swoich kompozycji, ale ten album naprawdę lubię. Może dlatego, że jest krótki, szybko przeleci (śmiech). W każdym z utworów byłabym w stanie wskazać coś, co szczególnie mnie urzeka i zatrzymuje przy "Neonovej".

Na albumie z gości pojawia się Kwiat jabłoni w "Lekkości". Muszę przyznać, że jestem naprawdę pod wrażeniem, jak dobrze w czwórkę byliście w stanie zgrać się muzycznie.

- "Lekkość" została napisana przeze mnie. Już kładąc pierwsze akordy, podskórnie wiedziałam, że to jest utwór, który chciałabym zaśpiewać wraz z Kwiatem Jabłoni. Trochę czekałam na możliwość ponownej współpracy z nimi, ponieważ pierwszy wspólny duet zrobiliśmy trzy lata temu w utworze "Drogi proste". Chciałam stworzyć nam możliwość do ponownego spotkania i wspólnej muzycznej wypowiedzi. Cieszę się, że finalnie nam się to udało. Kasia i Jacek są super ludźmi, fantastycznymi muzykami. Pracuje się z nimi naprawdę lekko i tę lekkość chyba właśnie udało nam się tak pięknie utworzyć.

Na czas zajmowania się "Neonovą" odwlekłaś w czasie tworzenie czwartego solowego krążka czy on powstaje równocześnie i za niedługo zaskoczysz nas czymś nowym od siebie?

- Mój czwarty solowy album jest już gotowy. Troszkę z racji tego niespodziewanego przypływu "Neonovej" zdecydowałam się go na chwilę zostawić w spokoju. Niech poleży i chwilę dojrzeje. Nie wiem dokładnie, jakie będą dalsze działania, bo nie są mi one jeszcze znane. Mam natomiast nadzieję, że w niedługiej przyszłości będę mogła się podzielić tym materiałem. Dużo pracy zostało w niego włożone. O wiele więcej niż przy "Neonovej". Gdy ten mój solowy materiał powstawał, byłam w innym momencie życia, ale czuję, że jest trochę ponadczasowy. To znaczy, że mimo mówienia o okresie, który już minął, potrafię się w nim odnaleźć nawet dziś. Także sama jestem ciekawa, jakie przybierze kształty w momencie, kiedy zdecyduję się go wydać.

Wspominałaś o tym, że po premierze krążka planujecie pojechać w trasę koncertową. Jesteś w stanie zdradzić nieco więcej szczegółów?

- Teraz zgrywamy zespół. Ale wiosną powrócimy i postaramy się już w pełni pokazać nasz potencjał.

Myślisz, że kontynuacja tego projektu w przyszłości ma prawo bytu?

- Mam wiarę, że piękne rzeczy lubią powracać. Czy ta kontynuacja nastąpi teraz, czy za jakiś czas? Tego nie wiem. Ale czuję, że nasze drogi jeszcze na pewno się przetną. Bardzo lubię Martę, cenię ją jako wykonawcę i wierzę, że nasze wrażliwości są w stanie dużo dobrego zdziałać.